Saperka

Najnowszą historię kobiet chcą nam pisać Blanka Lipińska, Remigiusz Mróz i Patryk Vega. Snują opowieść, w której centrum znajduje się gwałt. Nic wam do tego – odpowiada Inga Iwasiów.

07.12.2020

Czyta się kilka minut

Inga Iwasiów. Warszawa, czerwiec 2019 r. / KAROL GRYGORUK / RATS AGENCY DLA „WO EXTRA”
Inga Iwasiów. Warszawa, czerwiec 2019 r. / KAROL GRYGORUK / RATS AGENCY DLA „WO EXTRA”

Postulat, by pisarki śmiało zajmowały „stanowisko gza kąsającego instytucje państwowe”, zarezerwowane zwykle dla mężczyzn, jest stary jak eseje Virginii Woolf. Mimo to splot polityk i relacji wydaje się dziś równie silny, a jednocześnie rozedrgany jak w czasach, gdy kobieta z nieokreślonej obserwatorki życia, jak pisała Woolf, przekształcała się dopiero w jego uczestniczkę – wyborczynię i obywatelkę. Giez kąsa boleśnie.

W liście do władz Uniwersytetu Szczecińskiego minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek zażądał podjęcia „stosownych kroków” wobec wykładowczyni skandującej hasła na ulicznym proteście kobiet przeciwnych zaostrzeniu prawa aborcyjnego.

Na oficjalnym wniosku się nie skończyło – zaangażowanie profesorki US w demonstracje skomentowano w kronice TVP. Powołany przez uczelnię rzecznik dyscyplinarny po przeanalizowaniu „licznych doniesień medialnych” odmówił wszczęcia postępowania, ale literaturoznawczyni, krytyczka i pisarka Inga Iwasiów odebrała jego postanowienie razem ze stosikiem zaadresowanych pod swoim adresem brutalnych anonimów.

Podtytuł ostatniej, wydanej pod koniec zeszłego roku powieści Ingi Iwasiów zdradza, że była pisana, „gdy wyszłyśmy na ulicę”. Wniosek nasuwa się sam: to rzecz inspirowana zwoływanym od czterech lat Ogólnopolskim Strajkiem Kobiet. Bohaterkę „Kronik oporu i miłości” – nauczycielkę, dziennikarkę i działaczkę Frakcji Pokojowej, ruchu stanowiącego grupę oporu przeciw szerzącej się w kraju nienawiści – spotyka seria zdarzeń prowadzących do dezintegracji jej dotychczasowego świata. Nie tylko kończy się, a właściwie, jak pisze Iwasiów, „paćka” długoletni związek Małgorzaty z Anną. Rozluźnieniu ulegają także jej relacje z dorosłym już synem i braćmi. Liczne, przywołane w utworze retrospekcje budujące biografię bohaterki także służą zilustrowaniu jej rozstań – z mężem, matką, planami na życie. Małgorzata zostaje zwolniona z pracy, a jednocześnie ktoś publicznie nazywa ją osobą głoszącą „plugawe poglądy”, która „na szczęście została zdemaskowana i wyeliminowana z zawodu”. Wtedy znajomi z ruchu wpadają na pomysł, by została kronikarką niełatwych splotów polityki i relacji, kronikarką oporu. Małgorzata zaczyna pisać.

Gorzki eros

Jeden z fragmentów wydanego właśnie po polsku eseju mieszkającej w Kanadzie filolożki klasycznej i poetki Anne Carson nosi tytuł „Czy miłość może się powieść?”. Pomyślność erotycznych uniesień z popularnym gatunkiem literackim kojarzy on oczywiście nieprzypadkowo. Otóż Carson w roli prekursora dzisiejszej powieści obsadza Charitona z Afrodyzji – autora najstarszego zachowanego w całości romansu, który swoje dzieło określał mianem erōtika pathēmata. U swych początków powieść była historią „erotycznego cierpienia”, co znaczy tyle, że wszystkie jej wątki plątano w celu podtrzymania męki bohaterów opierających się własnym pragnieniom. Za każdym razem – pisze Carson – kiedy namiętność wydaje się czytelnikowi Charitona bliska spełnienia, między kochanków jak zasłona spada otwierająca kolejny rozdział aidōs („wstydliwość”).

Najbardziej pożądany eros to zatem nie ten zwycięski, ale odsunięty w czasie, eros napotykający przeszkody. W stosunku, jaki zachodzi między pisarzem a powieściowymi kochankami, jest zatem coś paradoksalnego, zauważa Carson – zamiar skonsumowania miłości ich skłóca. Słodko-gorzki smak tego ćwiczenia, jego sprzeczność, teoretycy powieści uznali swego czasu za „zasadę gatunku”. W ten oto sposób seksualność obwarowana została restrykcjami, wciąż świetnie sprawdzającymi się np. jako fabularny schemat komedii romantycznych.

W jednej ze swoich książek krytyczno-literackich, a właściwie „monografii bycia krytyczką literacką w Polsce po 1989 roku”, Inga Iwasiów wyznała, że jako profesjonalna czytelniczka narodziła się podczas lektury powieści klasyka antykomunistycznej alternatywy, Włodzimierza Odojewskiego. Bohaterem jego „Zasypie wszystko, zawieje” – trzytomowej księgi uznawanej za jedną z najwybitniejszych polskich powieści współczesnych – jest wędrujący na przełomie 1943 i 1944 r. przez ogarnięty wojennymi walkami i zniszczeniem kraj Paweł Woynowicz. Celem drogi jest Katyń – to tam Woynowicz planuje odnaleźć ciało zaginionego brata oraz jego żonę. Iwasiów podczas pracy nad prozą Odojewskiego zwróciła uwagę, że przepełnia ją seksualna przemoc, której źródłem jest nie tylko wojenny wróg, ale i sam bohater. To właśnie Pawła, a nie zgwałconą przez niego szwagierkę Katarzynę autor obdarza uczuciem wstydu i upokorzenia.

Kobieta zawsze pozostaje w tej prozie bierna, bezładna, otwarta – pisała Iwasiów. Jest obiektem kultu i trofeum, zwierzyną, której ślady się tropi, by ją uratować, a następnie zniewolić: „Nie mogłam nie zauważyć, że wszystko w [tej] najsłynniejszej powieści (...) dzieje się przez »ciało kobiety«, a nawet »przez jej trupa« (...); że wzdychający do czarownej Katarzyny krytycy (...) zostali uwiedzeni przez jej nieszczęście, przez gwałt na niej. I że w ogóle o tym nie wiedzą. Nie podlega to refleksji, nikogo nie niepokoi”. To dlatego, że sposobem regulowania równowagi społecznej w naszej inspirowanej romantyzmem kulturze jest ofiara z kobiet, konstatowała Iwasiów.

Odkrycie poczynione w pierwszych feministycznych próbach młodej doktorantki na początku lat 90. zostało dosadnie wykrzyczane na jesiennych manifestacjach. Jak słusznie zauważył na naszych łamach Dariusz Kosiński („Będzie inaczej, serio” nr 48/2020), w samym centrum protestów „znalazła się profanacja kobiecego ciała, które kultura patriarchalna sakralizuje po to, żeby poddać je swojej kontroli i wyłączyć z użycia przez same kobiety”. Odrzucona została – pisze dalej Kosiński – „seksualność obłożona wieloma »świętymi« zakazami, które, czyniąc ze spółkowania »misterium«, zarazem nie pozwalają go używać – w całej precyzyjnej wieloznaczności tego słowa”. A zatem: z jednej strony narrację naszej kultury wprawia wciąż w ruch starogrecki aidōs. Z drugiej – potrzebna mu jest ofiara z kobiecego, bezwolnego i poddawanego nieustannemu dozorowi ciała.

Kobiety mafii

Ciała bezwolnego, bo trudno byłoby sklecić nawet prowizoryczny katalog zaangażowanych politycznie fabuł napisanych w minionych dekadach przez kobiety. Uderzający był – wskazywany skądinąd w twórczości krytycznej Iwasiów – brak w powojennej Polsce tradycji wyznaczonej przez książki Marii Dąbrowskiej czy Zofii Nałkowskiej. Zmianę miały przynieść dopiero lata 90. Swoje emigracyjne, prowokacyjne obyczajowo książki publikuje wtedy Manuela Gretkowska. Debiutuje łamiąca tabu lesbianizmu Izabela Filipiak (później Morska). Pojawia się zuchwała i bezkompromisowa w pisaniu o kobiecej seksualności Zyta Rudzka. Chwilę wcześniej ważne „Ciało niczyje” publikuje Krystyna Kofta (Iwasiów poświęci zresztą tej autorce wiele tekstów krytycznoliterackich).

Te książki były gniewne, nieoczywiste, trudne do przyjęcia i dlatego szeroko komentowane, od prasy specjalistycznej po bulwarówki. Po obiecującym początku nastąpił jednak zastój – relacjonowała Iwasiów – zwrot kobiecego pisarstwa w stronę łatwej beletrystyki w duchu pop­feminizmu, komponowanej według dobrze rozpoznanego schematu emancypacyjnego: kryzys (w małżeństwie), zmiana otoczenia prowadząca do zmiany w życiu, wreszcie: nowa tożsamość (i nowy mąż, a czasem nawet ten sam, tylko „odpicowany”).


Czytaj także: Magdalena Nowicka-Franczak: Odpominaczki


Najnowszą historię kobiet piszą więc Blanka Lipińska, Remigiusz Mróz i Patryk Vega. To znów opowieść, w której centrum znajduje się gwałt, tyle że wywiedziony z pola bitwy w oswojoną, miękką, luksusową scenografię zagranicznych hoteli, korporacji i mieszczańskiego salonu, do których aspirować mają czytelniczki i widzowie. Produkowane przez tę trójkę opowieści są niezwykle brutalne (szydząc z literackiej „płodności” Mroza rzadko zwraca się uwagę na drastyczne sceny gwałtu stanowiące punkt kulminacyjny jego książek), a jednocześnie w roli ofiar i oprawców stawiają kobiety.

Mecenas Joanna Chyłka z wielotomowej serii Mroza (podobne do niej postaci umieszcza w swoich ostatnich filmach Patryk Vega) pracuje dla bezwzględnej, prawniczej korporacji, na najprawdziwszym polu bitwy. Chcąc przeżyć i wygrywać, musi się w tych warunkach odnaleźć. W swoim serialowym wcieleniu jest zatem miłośniczką krwawych steków i mocnego alkoholu. Pracoholiczką traktującą podwładnych jak mięso armatnie. Gardząc „babską” zdrową dietą i aktywnością fizyczną, zawsze wygląda zjawiskowo.

Mróz przekazał swojej bohaterce wszystkie cechy typowo maczystowskiego bohatera popkultury. W takiej roli obsadza się również autorka kontrowersyjnej erotycznej trylogii Blanka Lipińska, niegdyś „promotorka” dziewczyn pojawiających się w roli seksownego przerywnika w walkach MMA i menadżerka w jednym z sopockich klubów nocnych, do którego werbowano – często szantażem i przemocą – niepełnoletnie dziewczyny. Już jako autorka bestsellera poprowadziła skupione wokół walk MMA reality show „Tylko Jeden”. Co uczyniła tematem swoich literackiej fantazji? Erōtika pathēmata – odsuniętego w czasie, napotykającego liczne przeciwności na drodze do konsumpcji erosa. W jej powieści jednak aidōs niebezpiecznie igra z rozbudzanym w czytelniczkach pragnieniem przemocy, bo największą przeszkodą powodzenia historii okazuje się porwana przez przystojnego gangstera kobieta.

Na tzw. wyższej półce stoją jednak zupełnie inne opowieści. To historie prekariuszek wywiedzione z „Dziennika Bridget Jones” – ich tematem jest nieodmiennie porażka. Różnica między dawną Bridget a jej najnowszymi wcieleniami polega na tym, że ich dramat rozgrywa się tylko w przestrzeni zawodowej, ostatecznie rozplątując fabularne związki polityki i uczuć. Eros znajduje się poza obszarem zainteresowań bohaterek, a w czasie ­odwleczony zostaje nie seks, lecz sukces. Oswojenie z klęską przychodzi im nad wyraz szybko, wystarczy pooglądać kreskówki, żeby się przekonać, że porażka stała się po prostu cool.

Takie przesunięcie daje oczywiście kobietom szansę na emancypacyjną opowieść z pogranicza, ale wystarczy sięgnąć po najczęściej nagradzaną tego roku debiutantkę, Dorotę Kotas, by się przekonać, jak trudno jest cokolwiek z marginesu radykalnej bierności naprawdę powiedzieć. Bohaterka „Pustostanów” jest sparaliżowana, żyje w nieustannym lęku przed konfrontacją ze światem. Czy właśnie w takim modelu kobiecej prozy widzą szansę kapituły nagród literackich? „Czuję się jak saperka na polu literackiego patriarchatu” – pisała kilka lat temu o książkach pisanych przez kobiety oraz przyznawanych im laurach Iwasiów, pomysłodawczyni Nagrody Literackiej Gryfia (z kapituły której prędko ją odwołano) – „troszeczkę rozminowałam, więcej nie dam rady”.

Smak mięsa

W rzeczywistości Inga Iwasiów rozminowała wiele pól, problem polega chyba na tym, że nie wykształciła się na tyle silna kryty(cz)ka, która potrafiłaby przez nie wszystkie przebiec bez obawy o utratę kończyn. Przecież – jak ironizowała Iwasiów w jednym z opowiadań tomu „Smaki i dotyki” – „interesując się obrazami kobiecej traumy” czy „poszukiwaniem tożsamości” z pewnością „straciłaby wiarygodność jako ekspertka”. Właściwie każda książka Iwasiów była próbą wejścia na teren okupowany przez męską narrację i rozminowania go, a więc przemyślenia tego, jak może w nim funkcjonować kobieta – dojrzała, biseksualna, bezdzietna albo bardzo niedramatycznie uzależniona od alkoholu. Każda była próbą postawienia kobiety okoniem wobec modelu zaproponowanego jej przez kulturę.

Symboliczna i jakby pełniąca funkcję pisarskiego manifestu wydaje się w tym kontekście scena jednego z opowiadań „Smaków i dotyków”, gdy bohaterka ogląda w muzealnej sali fotosy Cindy Sherman z cyklu „Untitled Film Still”. W niewielkich czarno-białych zdjęciach amerykańska artystka wcielała się w stereotypowe kobiece role zaczerpnięte z filmów stanowiących kanon zachodniej kultury. Po latach ten zabieg powtórzyła fotografka Aneta Grzeszykowska. Ale pierwsza w umowne role odgrywane przez Sherman weszła swoją twórczością Iwasiów, skutecznie – jak pisał Dariusz Nowacki – dewastując „ulubione bajki kobiet i tworząc na ich gruzach antybaśnie”.

Iwasiów jednak nie tylko dewastuje, ale też buduje w kobiecej prozie wzorce równoległe do typowo męskich bądź uzupełnia przestrzenie dotąd puste. W jej książkach zaproponowany zostaje nowy język kobiecej erotyki. Jej bohaterki chcą wszystkiego doświadczać, jakby stanowiły przejaw samego życia, gęstości istnienia, jego uzewnętrznienie. Wiele uwagi w swojej twórczości poświęca Iwasiów temu, co nietrwałe, przelotne, efemeryczne i silne w swej niepohamowanej odnawialności. Ale jej powieści są jednocześnie tłuste i ciężkie – wypełnione mięsem codzienności. I nic w tym dziwnego, bo przecież kategoria mięsności, jak tłumaczyła niegdyś filozofka Jolanta Brach-Czaina, ściśle odnosi się do tego, „co w istnieniu najbardziej zmysłowe, dotykalne i bujne, tryumfująco cielesne, co się rozrasta i rozpycha”. Mięsność „wiąże się z całkowitym odsłonięciem na doznania, jest to bowiem postawa, w której przyjmujemy świat bez osłony, można by powiedzieć: bez skóry. Żadne zakazy, zaklęcia i obwarowania nie stanowią dostatecznej zapory przed tryskającą soczystą mięsnością”.

To u Iwasiów spotykamy po raz pierwszy kobietę zmagającą się z chorobą alkoholową („Pięćdziesiątka”), której ten alkoholizm jednocześnie (jak to bywa w męskim kanonie prozy) nie uwzniośla, nie mitologizuje, nie przekreśla relacji, a wreszcie także – nie zabija. To w jej książkach pojawia się kobieta w kryzysie wieku średniego i kobieta mierząca się z rolą liderki („Kroniki oporu i miłości”). To Iwasiów uporczywie przełamuje tak drażniący w prozie kobiecej schemat, w którym choroba bohaterek powodowana jest zaburzonymi relacjami z matką, pokazując, że ani mała dziewczynka, ani dorosła kobieta nie muszą rezygnować z tej relacji dla zachowania własnej tożsamości i w imię dobrych stosunków z innymi.

Wreszcie – Iwasiów konsekwentnie odrzuca w swojej prozie seks jako źródło traumy i lęków, przestrzeń sakralizacji i przekroczeń. Jej kronik codzienności nie nakręca zakazane misterium spółkowania – przeciwnie, to seksualność nieobjęta żadnymi obostrzeniami, seksualność wolna i spełniona staje się zwierciadłem społecznych przemian. „W powietrzu” to udana próba przekształcenia kolejnego męskiego wzorca powieściowego, jaki znamy z „Pamiętników Fanny Hill” Johna Clelanda czy „Justyny” de Sade’a – erotyczna historia kilku dekad życia kobiety, będąca także symboliczną opowieścią o przemianach Polski. A może jest to jednak alternatywna historia naszego kraju, próba wyobrażenia sobie tego, jak mógłby wyglądać, gdyby jego kronikę i mit założycielski napisały kobiety, zanim „zasypie wszystko, zawieje”.

Uznawana jeszcze kilka miesięcy temu za inicjatorkę przemocowego protestu Łania z kolektywu Stop Bzdurom jest dziś przekonana, że feministyczny bunt wzniecony z troski o zdrowie kobiet zbyt szybko traci ciepło: „Nie ma już tej siostrzanej siły, która była pierwszego dnia pod TK”. Coraz częściej pojawiają się szukający rozrywki pijani ludzie, a tłum skanduje „Jebać PiS” w rytm nowego przeboju Cypisa. Słowa „nigdy nie będziesz szła sama” najwyraźniej przestały być atrakcyjne – konkluduje swój wpis na łamach Codziennika Feministycznego, tłumacząc, że nie chodzi jej bynajmniej o zarzut wulgaryzacji wobec uczestniczek strajków, bo hasło „Mamy dość” dawno się wyczerpało, a wyrażająca je bezradność słusznie przeszła w gniew. Raczej o to, co w swojej ostatniej powieści pokazała Iwasiów – jak szybko kronika oporu może zostać przejęta, zhakowana i przepisana na nowo językiem przemocy. Jak prędko fala sprzeciwu może opaść pod wpływem wewnętrznych sporów ruchu, doprowadzając do jego rozpadu. Pytanie, kiedy dostrzeżemy, że niektóre pola dawno zostały już rozminowane, i zdecydujemy się wreszcie przez nie przejść. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Od 2018 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, dziennikarka i redaktorka Działu Kultury, wydawczyni strony TygodnikPowszechny.pl. W 2019 r. nominowana do nagrody Polskiej Izby Książki za najciekawszą prezentację książek i czytania w mediach drukowanych. Od… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 50/2020