Sami, ale nie samotni

"Kto nigdy nie żył... pokazuje, że w najcięższych sytuacjach życiowych jesteśmy zdani na siebie i - jeśli wierzymy w Boga - także na Niego, co bynajmniej nie upraszcza sprawy.

22.09.2006

Czyta się kilka minut

Michał Żebrowski jako ksiądz Jan /
Michał Żebrowski jako ksiądz Jan /

Wiem, że określenie "budujący" nie brzmi najlepiej, jednak używając go, nie mam na myśli nic złego. Nawet przeciwnie: obraz Seweryna obejrzałem z podziwem, zdając sobie sprawę, że trzeba odwagi, by zrobić apoteozę dobra, odwołującą się do głębokiej wiary; film, który nie pogrąża w smutku, lecz raczej budzi nadzieję, bez scen erotycznych i w ogóle taki, z którego wychodząc, wszyscy czujemy się lepsi.

Patronowanie promocji filmu przez KAI, organizowane wokół akcje dydaktyczne, np. "zorganizowane seanse" dla szkół albo opracowany przez dr Katarzynę Plucińską-Smorawską i rozdawany na prasowej premierze scenariusz lekcji etyki inspirowanej filmem, będą na pewno pożyteczne i owocne, ale od początku rozsiewają jakiś "dydaktyczny smrodek", co nie jest dobrą przysługą. Bo dzieło i bez tego jest pożyteczne. Niezależnie od reakcji "cmokierów" publiczność wychodzi poruszona, przymuszona do myślenia na ważne tematy.

Byle opowieści (według scenariusza Macieja Strzembosza) nie traktować jak dokumentu. Bo znawcy życiowej sytuacji nosicieli wirusa HIV powiedzą, że diagnoza nie jest równoznaczna ze skazaniem nosiciela na natychmiastową śmierć. Ci ludzie - powiedzą dalej znawcy - normalnie żyją i pracują, zażywają lekarstwa w umiarkowanych dawkach, a nie garściami, jak bohater filmu, i bynajmniej nie są wykluczeni ze społeczeństwa. Z kolei znawca zwyczajów kościelnych się przyczepi: diecezjalny ksiądz, który - jako gość - chroni się w klasztorze, nie może nosić habitu, nie podlega regule ani klasztornemu posłuszeństwu, więc status księdza Jana wśród zakonników jest mało prawdopodobny. A kto od decyzji biskupa odwołuje się do prymasa? Ani prymas, ani przewodniczący Konferencji Episkopatu nie są instancją odwoławczą: od decyzji ordynariusza można się odwoływać tylko do Stolicy Apostolskiej.

Ale - mówię to z naciskiem - to wszystko nie ma większego znaczenia dla przesłania filmu Andrzeja Seweryna. Bo film nie jest ani o księżach, ani o Kościele, ani o narkomanach. Jest o człowieku w sytuacji krańcowej. Jego bohater - ksiądz Jan (Michał Żebrowski) - od początku jest kapłanem ekstremalnie nietypowym, mądrze i nieszablonowo funkcjonującym w środowisku "ćpunów". Już to nie ułatwia mu znalezienia sobie miejsca w tradycyjnych strukturach kościelnego duszpasterstwa. A jakby tego było jeszcze mało,

ks. Jan jest - co zostaje odkryte w momencie dla niego i tak trudnym - nosicielem wirusa HIV. Zaraził się, pełniąc wzniosłą misję w Afryce, ale HIV to HIV. Niepytany ks. Jan wie, co myśli biskup (i wszyscy inni), woli się więc przed biskupem wytłumaczyć, że nie jest homoseksualistą i że wirus nie ma nic wspólnego ze złym prowadzeniem. A przed innymi? Innym niczego nie wyjaśnia. Czuje się jednak - co typowe dla tych sytuacji - napiętnowany, wykluczony. Wsiada do tramwaju i dławi go przeświadczenie, że wszyscy na niego patrzą. Diagnoza brzmi jak wyrok rychłej śmierci. Co jakiś czas zresztą oglądamy symptomy zbliżania się do kresu. Gdyby u ks. Jana odkryto szczególnie złośliwy nowotwór, sytuacja byłaby prawie taka sama. Prawie, bo jednak pozbawiona znanej wszystkim nosicielom aż za dobrze atmosfery dwuznaczności, podejrzenia i poczucia, że się jest napiętnowanym.

W filmie jest wiele wątków, w mojej ocenie najważniejszy z nich to wątek samotności. Obraz doskonale pokazuje, że w najcięższych sytuacjach życiowych jesteśmy sami, zdani na siebie i - jeśli wierzymy w Boga - to i na Niego (co bynajmniej nie upraszcza sprawy). Zanurzeni w życie zbiorowości (wspólnoty religijnej, zespołu muzycznego, środowiska pracy itp.), czasem wręcz z nią utożsamieni, nagle mamy poczucie, że otacza nas pustynia, że jesteśmy samotni, że jestem tylko ja i mój niepojęty los.

Film pokazuje, że sami to nie znaczy samotni. Borykający się ze swoim nieszczęściem ks. Jan jest otoczony przyjaźnią, nawet miłością. Przyjaźń, miłość nie uwalnia go z sytuacji, nadal sam musi się zmagać ze sobą, ale przecież okazuje się, że otaczająca go miłość jest ogromną siłą, ratunkiem przed rozpaczą. Ta siła sprawia, że ukryte w innych dobro przemienia także ich samych.

W tej warstwie historia jest prawdziwa. Uproszczona, bo w filmie nigdy nie jest tak jak w życiu, ale prawdziwa.

"Kto nigdy nie żył...", reż.: Andrzej Seweryn, scen.: Maciej Strzembosz, występują: Michał Żebrowski, Joanna Sydor, Teresa Marczewska, Stefan Burczyk, Andrzej Żarnecki, Andrzej Seweryn i inni; produkcja: Monolith Plus, premiera 22 września br.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2006