Sam na sam ze sobą

Tytuł, zaczerpnięty z"Elegii rzymskich Goethego, zpewnością zobowiązuje. "Do ciebie, człowieku to film mówiący onas iskierowany do nas - jakkolwiek zdystansowane i"zimne wydaje się spojrzenie Roya Anderssona, szwedzkiego reżysera, znanego unas zapokaliptycznego poematu filmowego "Pieśni zdrugiego piętra.

27.11.2007

Czyta się kilka minut

W najnowszym filmie wraz z każdym ujęciem ten teatralny, brechtowski zgoła dystans coraz bardziej się nasila. Realizm obserwacji już na początku zostaje wzięty w cudzysłów przy pomocy przymglonych, stylizowanych kadrów. Bohaterowie - mieszkańcy anonimowego szwedzkiego miasta, wyglądający niczym regularni klienci lumpeksów - raz po raz uderzają w swą dziadowską pieśń, skamląc wprost do kamery o swym beznadziejnym "żyćku". Andersson przygląda się im z oddali, unikając jak ognia filmowych zbliżeń, a jednak przez cały ten czas pochyla się nad swymi bohaterami z rodzajem szorstkiej czułości. Ich bezsensowną bieganinę obserwuje niczym uważny, choć nie nachalny dokumentalista.

Z filmu szwedzkiego reżysera zapamiętamy z pewnością pyszną kolekcję typów, które na upartego spotkać można w każdym osiedlowym czy małomiasteczkowym barze podlejszej kategorii. Oto podstarzała pijaczka, skarżąca się nieustannie, że nikt jej nie rozumie. Oto jej otyły chłopak o wyglądzie przebrzmiałego rockandrollowca i jego pokraczny piesek. Tuż obok anemiczna nastolatka z przesadnym makijażem, zakochana bez pamięci w muzyku przypominającym Marilyna Mansona dla ubogich. Co wieczór właściciel knajpy dźwiękiem dzwonka obwieszcza, że czas na ostatnią kolejkę, dorzucając filozoficznie, że jutro też jest dzień...

Właściwie można by poprzestać na wyliczance tyleż ekscentrycznych, co pospolitych indywiduów przewijających się przez ekran w przesadnie wydłużonych i prawie nieruchomych ujęciach. Film Anderssona to bardziej zbiór jedynych w swoim rodzaju indywidualnych występów niż opowieść filmowa. Kręcony bez scenariusza, niemal wyłączne w studiu, co musi robić wrażenie przy tego rodzaju rozmachu inscenizacyjnym, przedstawia ludzkie życie w jego najbardziej banalnych odsłonach. Szkoła, przystanek, sklep z dywanami, zakład fryzjerski, dom starców - każde z tych statycznie filmowych miejsc zamienia się nagle w scenę rozpaczy.

Beznamiętnie obserwowani bohaterowie sprawiają wrażenie, jakby zostali przyłapani na byciu sam na sam ze sobą. Tyle że nie czują się wcale skrępowani naszą obecnością. Wręcz przeciwnie: ni stąd, ni zowąd zwracają się w kierunku kamery, zaczynają wypłakiwać nam swoje żale albo opowiadać ze szczegółami swoje sny. Oglądamy je, nie wiedząc do końca, czy są to jedynie wizualizacje nocnych fantazji czy może rzeczywiste, podszyte surrealizmem zdarzenia. Tragikomiczna konwencja filmu nie pozwala rozstrzygnąć tego jednoznacznie. Charakter metafory ma z pewnością opowieść tkwiącego w korku mężczyzny - o tym, jak podczas rodzinnego przyjęcia zdemolował dwustuletnią zastawę stołową, za co w iście kafkowskim procesie został skazany na krzesło elektryczne. Za to inny sen - apokaliptyczny koszmar o nadciągającej nad miasto eskadrze bombowców, znajdzie w finale swoje nader rzeczywiste wypełnienie.

W filmowej tragikomedii o końcu świata Anderssonowi udaje się powołać do życia wielce sugestywną i spójną jego wizję. W wielu aspektach przerażającą. Serwując nam kolejne obrazki ze szwedzkiego blokowiska, reżyser zdaje się mówić: "człowiek człowiekowi wilkiem". Przed kamerą przesuwają się jak w transie osamotnione ludzkie monady, niezdolne zrobić najmniejszego gestu, by przełamać ten paraliżujący stan. Wstrząsający jest monolog pewnego psychiatry, który sam po latach praktyki znajduje się na skraju załamania nerwowego i nagle zaczyna buntować się przeciwko swojej roli. Mówi o tym, jak to ludzie w owczym pędzie za szczęściem przestają zauważać innych ludzi. Jak ciągle czegoś pragnąc, sami nic z siebie nie potrafią dawać.

Dlatego, zdaniem terapeuty, nie są godni, by dalej wysłuchiwać z uwagą ich problemów. Teraz muszą im wystarczyć już tylko pigułki. Za ilustrację tego oskarżenia może posłużyć scenka, w której staruszek poruszający się z pomocą balkonika ciągnie po chodniku uwiązanego za łapę, potwornie skowyczącego psa. Na nikim z postronnych obserwatorów ta scenka nie robi specjalnego wrażenia.

Sens "Do ciebie, człowieku" ociera się o stwierdzenie, że śmierć wcale nie jest smutniejsza od życia. Na pogrzebie zagra nam przecież ta sama orkiestra dęta, która na co dzień obsługuje festyny i uroczystości narodowe. Śmierć zresztą dyskretnie daje tu o sobie znać. Rozpoczynający film cytat z Goethego przypomina o czekających na każdego z nas lodowatych wodach Lety, mitycznej rzeki wiecznego zapomnienia. Lethe to także nazwa przystanku docelowego, która widnieje na przejeżdżającym przez miasto tramwaju. Jednakże autor "Pieśni z drugiego piętra" wcale nie chce, by jego kolejny film stał się głuchą lamentacją nad upadkiem współczesnego człowieka i jego nieuchronnym zmierzaniu ku zagładzie. "Do ciebie, człowieku" jest raczej czymś na kształt owego dzwoneczka z osiedlowej knajpy, który co wieczór stara się wybudzić otępiałą nad kieliszkiem klientelę.

Poszczególne scenki rodzajowe układają się w uniwersalną figurę ludzkiego losu, brzmiąc bardziej jak trzeźwa, doczesna przestroga aniżeli złowrogie memento. Owa figura nie pozostaje odklejona od lokalnej specyfiki. Epizod z arabskim fryzjerem upokarzanym przez białego klienta czy scena eleganckiego przyjęcia, gdzie pod śnieżnobiałym obrusem schowano zdobiące ongiś stół swastyki - uderzają w mit szwedzkiej niewinności.

64-letni reżyser, nader rzadko sięgający po kamerę (zajmował się dotychczas głównie reklamą), w swoim filmie na wskroś muzycznym, tak pod względem struktury, jak bogatej ścieżki dźwiękowej, nie poprzestaje na pokazywaniu banalności zła i wszechogarniającej brzydoty. Bolesny absurd codziennej wegetacji zderzony z obsesyjnie powtarzaną ludzką skargą sprawia, że mamy wrażenie obcowania z filmem religijnym.

***

Modlitwa kobiety, błagającej o wybaczenie zalewającej wszystko ludzkiej nikczemności, w samym filmie trafia w próżnię i nie uratuje filmowego świata przed katastrofą. Również dla nas dosłowność tego błagania może być pewnym zgrzytem. Nie przywykliśmy wszakże do artykułowania z ekranu tak bezpośredniego przesłania. Andersson wychodzi jednak z tej szarży zwycięsko. Fotografując ludzkie lęki i marzenia w całej ich przyziemności i banale, bez litości obnażając ludzką małość, odważył się zapytać wprost o sens całej tej bezładnej krzątaniny.

W piekle samotności i poniżenia wskazał na prześwity sensu. Dotknął nawet rąbka prawdziwej tajemnicy - choćby w pięknej scenie burzy nad miastem, która pozostawia bohaterów oniemiałych ze zgrozy. Ryzykując posądzenie o kaznodziejski ton, Andersson stworzył w "Do ciebie, człowieku" rodzaj niedoskonałej, artystycznie nierównej, ale za to przeszywająco szczerej filmowej modlitwy.

"DO CIEBIE, CZŁOWIEKU" ("Du levande") - scen. i reż.: ROY ANDERSSON; zdj.: Gustav Danielsson; muz.: Robert Heter; wyst.: Jessica Lundberg, Elisabet Helander, Birgitta Persson, Gunnar Ivarsson, Björn Englund, Eric Bäckman i inni; prod.: Szwecja/Niemcy/Francja/Dania/Norwegia 2007; w kinach od 23 listopada 2007r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2007