Rząd służy do rządzenia

Prawo i Sprawiedliwość nie jest zadowolone ze współpracy z partnerami paktu stabilizacyjnego i wraca do tematu wcześniejszych wyborów. Równocześnie po raz pierwszy z kwestią wyborów zaczyna się debata o zmianie ordynacji wyborczej. PiS kładzie na stół swój stary projekt ordynacji mieszanej, wedle wzoru niemieckiego: połowa mandatów rozdzielana w jednomandatowych okręgach, połowa w systemie proporcjonalnym. Platforma idzie dalej, przypominając swój pomysł wyborów w formule jednomandatowych okręgów wyborczych (JOW).

13.03.2006

Czyta się kilka minut

Jedno jest tu niepokojące: że zmiana reguł gry mogłaby (gdyby wybory przeprowadzono już za kilka miesięcy) nastąpić nagle, przez co słabsze partie byłyby z góry skazane na marginalizację. Taka zmiana powinna być na tyle wczesna, żeby wszyscy mogli się do niej dostosować. Dwanaście miesięcy od uchwalenia ustawy do jej wejścia w życie wydaje się w tym przypadku minimum przyzwoitości.

Gdy jednak chodzi o meritum sprawy, wszystko zdaje się przemawiać za nowym systemem. Siedemnaście lat doświadczeń z ordynacją proporcjonalną to wystarczająco długo, by ocenić, że w przypadku Polski to nie działa. Rządy jednopartyjne nie powstają, a obyczaj parlamentarny jest taki, że koalicje są najpierw mało spoiste, a pod koniec kadencji się rozpadają. Pomału polską specyfiką stają się gabinety mniejszościowe (Buzka i Millera po rozpadzie koalicji oraz Belki od początku; trudno jednoznacznie zakwalifikować rząd Marcinkiewicza, ale nie ma on komfortowej większości - mimo że arytmetyka sejmowa zdaje się mówić co innego).

Rząd nie jest od tego, żeby się wszystkim podobać i przynajmniej na początku kadencji musi się narażać różnym grupom interesów - wtedy ma szansę pozostawić po sobie coś więcej niż uroczyste obietnice poprawy. Do tego zaś potrzebne są dwie rzeczy: po pierwsze solidna większość parlamentarna, po drugie polityczna odwaga. Nie wiemy, czy przyszłe rządy będą miały odwagę. Ale wiemy, że przy obecnym systemie wyborczym nie będą miały solidnej większości.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2006