Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wydarzenie musiało być szokujące – wszak działo się niemal w przeddzień Paschy i Jerozolima była pełna przybyłych Żydów, potrzebujących wymienić monety, którymi obracali na co dzień, na takie, które były dopuszczalne w obiegu świątynnym; każdy też potrzebował zakupić baranka na paschalną wieczerzę albo choćby najmniejszą ofiarę dla Pana (np. gołębie).
Jezus pospieszył z objaśnieniem swojego czynu; zaczerpnął je z dwóch ksiąg prorockich: od Jeremiasza: „jaskinią zbójców stał się ten dom” (7, 11) i Izajasza: „Napisane jest: Mój dom będzie nazwany domem modlitwy dla wszystkich narodów” (56, 7). Obydwa te cytaty przytaczają w swoich relacjach również Mateusz i Łukasz, ale – czy to przypadek? – cytat z Izajasza kończą wcześniej: „Mój dom będzie nazwany domem modlitwy” (zob. Mt 21, 13 i Łk 19, 46). Tylko Marek przepisuje proroctwo Izajasza do końca, mówiąc, iż nie chodzi o modlitwę w ogóle, lecz o modlitwę wszystkich narodów, czyli inaczej mówiąc, pogan. Bóg mówi przez Izajasza: „przyprowadzę cudzoziemców na moją Świętą Górę i rozweselę w moim domu modlitwy (…) Wyrocznia Pan, który gromadzi wygnańców Izraela: Jeszcze mu innych zgromadzę oprócz tych, którzy już zostali zgromadzeni” (Iz 56, 7-8).
Marek przypomina marzenie Boga wypowiedziane sześć wieków wcześniej o świątyni wypełnionej także poganami. Przypomina, gdyż cały ów „święty” biznes (z kantorem włącznie) odbywa się nie gdzie indziej, lecz w jedynym miejscu świątyni, do którego mieli prawo wejść poganie – na dziedzińcu nazwanym dziedzińcem narodów/pogan. Właśnie ta przestrzeń świątyni została zagarnięta na swoistą „fabrykę kultu”. Poganie zostali z niej „wypchnięci”. Co pewnie nigdy nie miałoby prawa się stać, gdyby wcześniej nie zostali wyrzuceni z myśli i serc świątynnych włodarzy. Tym najwyraźniej dobrze jest samym ze sobą; nie potrzebują „obcych” – właściwie w jakim celu mieliby tu przychodzić? Nie ma żadnego pragnienia misji; świadomość wybrania stała się źródłem samozadowolenia i (fałszywego) bezpieczeństwa zamiast poczuciem posłania do „wszystkich narodów”.
Właśnie dlatego Marek wkłada opowiadanie o oczyszczeniu świątyni w opowiadanie o fidze, na której Jezus nie znalazł owoców (zob. Mk 11, 12-14 i 20-25). Zwykle odczytujemy ten tekst na skróty, mówiąc, iż figa uschła przez słowo Pana. Nie! Pan nie „kazał” fidze uschnąć. Pan powiedział do niej: „Niechaj już nikt nigdy nie je z ciebie owocu”. To bezowocność zabija. Zamknięci sami w sobie, i we własnej, doskonale zorganizowanej religijności, nawet nie spostrzeżemy, kiedy zaczniemy wysychać.©