Rozliczenia i sztuczki

Na festiwalu wGdyni, nie najgorszym, jeśli brać pod uwagę warsztatowy poziom filmów, ale też nader rzadko serwującym nam większe filmowe uniesienia, zatriumfował wtym roku prawdziwy indywidualizm. Zwyciężyli twórcy, którzy karmiąc się tym, co widzą ico my znamy zcodziennych, pobieżnych obserwacji, tworzą zupełnie odrębne mikroświaty.

25.09.2007

Czyta się kilka minut

Laureat Złotych Lwów Andrzej Jakimowski swoją wrażliwość dał już poznać w debiucie "Zmruż oczy". Tym razem pokazał "Sztuczki", uhonorowane na niedawnym festiwalu w Wenecji prestiżową nagrodą Europa Cinema, otwierającą mu drzwi do międzynarodowej dystrybucji.

Film o chłopcu z małego miasteczka - który, by odzyskać ojca, usiłuje zaklinać rzeczywistość wokół - ma w sobie posmak dalekich wspomnień z dzieciństwa, klimat leniwych wakacji, kiedy rzeczywistość odsłaniała swą magiczna naturę. Dlatego przaśne realia schodzą u Jakimowskiego na dalszy plan. Banalne otoczenie nabiera intensywnego, zmysłowego powabu, a to, co zwyczajne i przygnębiające, zyskuje nieoczekiwanie wymiar cudowności.

Bajka dla dorosłych

Świat mityczny, wyobrażony, zamknięty we własnym niepowtarzalnym kształcie stworzył także nagrodzony debiutant Łukasz Palkowski. Jego "Rezerwat" to przykład kina być może idącego na skróty i nadto idealizującego filmowany świat. Tyle że udało się Palkowskiemu w ten świat nas wciągnąć i jakże skutecznie zaczarować. Warszawska Praga, uchodząca za "rezerwat" meneli i rozmaitych patologii, nabiera w filmie statusu bez mała kultowego.

Tu właśnie młody fotografik, przedstawiciel zblazowanej "warszawki", odnajduje nie tylko pożywkę dla swojej pracy, ale także życiowy autentyzm, miłość i własne miejsce na ziemi. Największą siłą tego filmu jest osadzenie historii raczej mało prawdopodobnej w naturalnym środowisku prawdziwych mieszkańców Pragi.

Zawodowi aktorzy (znakomita Sonia Bohosiewicz) zgrabnie wmieszali się w tę wielobarwną menażerię, przejmując przy okazji "soczysty" język autochtonów. Film jest rodzajem współczesnej bajki o tym, że patrząc uważnie i zachowując przyzwoite odruchy, jesteśmy w stanie zaniechać krzywdzącego podziału na obcych i swoich. Menel dogada się z artystą, jeśli wreszcie przemówią do siebie ludzkim głosem.

Charakterystyczny jest zresztą w dzisiejszym polskim kinie zwrot w kierunku konwencji bajki dla dorosłych. Tak jak w zauważonym przez jury "Ogrodzie Luizy" Macieja Wojtyszki, sprawnie zrealizowanej polskiej wersji "Leona zawodowca", która opowiada o miłości gangstera i psychicznie chorej dziewczyny, niepotrafiących znaleźć sobie wspólnego miejsca w świecie rządzonym przez prawo pięści i korupcyjne układy.

Bajką jest także "Hania" Janusza Kamińskiego (autora zdjęć m.in. u Spielberga), ale bliżej jej do kiczowatej pocztówki świątecznej z prokreacyjnym przesłaniem. Chybiony, bo oparty na zbyt poważnych fabularnych nadużyciach, wariant tej konwencji odnajdziemy także w "Nadziei" Stanisława Muchy czy "Jasnych błękitnych oknach" Bogusława Lindy.

Mit i satyra

Ciekawe, że większość naszych filmowców woli dziś opowiadać o świecie w konwencji mitologizującej bądź satyrycznej. Gorączkowo poszukuje dystansu, który pozwoliłby wychynąć poza gazetowy artykuł interwencyjny. Nurt satyryczny nie jest, niestety, naszą narodową specjalnością. Ekranowa ironia bliższa jest raczej prześmiewczej tradycji ? la Bareja niż tragizmowi Munka.

W "Futrze" debiutant Tomasz Drozdowicz pokazał komunijne przyjęcie, gdzie jak w soczewce skupiły się polskie grzechy i przywary. Dzisiejszy Polak jest zachłyśnięty konsumpcją, obyczajowo zakłamany, przywiązany do pustych symboli, fałszywie religijny. W sprawach zawodowych najczęściej bywa albo nieudacznikiem, albo pracoholikiem.

Rodzina polska, sportretowana w tym filmie bez grama litości, przedstawiona została jako wylęgarnia rozmaitych traum - tym bardziej rzucających się w oczy, że obserwatorem zdarzeń jest tu młoda ukraińska służąca, szczerze oddana swojemu "państwu", ale też mocno przerażona tym, co widzi. Powstała więc podmiejska wersja głośnego przed kilku laty "Wesela" Smarzowskiego, operująca czarnym konturem i spłaszczoną wizją świata. Zbyt spłaszczoną jak na tragikomedię, która chce być drapieżna i demaskatorska.

W innym zupełnie kierunku poszedł Jacek Bromski w "U pana Boga w ogródku", gdzie przez zmiękczający filtr sfotografował podlaską prowincję. Zobaczył w niej świat pełen rozmaitych grzeszków, uprzedzeń, mocno zakorzenionych stereotypów - ale za to sympatyczny i swojski, znowu bliższy mitowi niż rzeczywistości. Trochę niepokoi w tym filmie ów rozgrzeszająco- -pobłażliwy ton. Film pomyślany został jako stuprocentowa komedia: nastawiona na masową widownię, bez ambicji opisywania świata. Biorąc pod uwagę jej frekwencyjne sukcesy w kinach, szkoda, że nie udało się do filmu przemycić trochę więcej gorzkiej prawdy o nas.

Po serii filmów dołujących widza czarną wizją Polski - kraju pariasów, życiowych "złomiarzy", uciekinierów za chlebem - polskie kino szuka dziś wyjścia z zaklętego kręgu biedy i wykluczenia. "Benek" Roberta Glińskiego, opowieść o zwolnionym z pracy młodym górniku, ma w sobie coś z proletariackich moralitetów Kena Loacha. Mocno osadzona w śląskim pejzażu, mówiona gwarą, jest bodaj pierwszym filmem (od czasów pamiętnej trylogii Kazimierza Kutza), który stworzyłby tak wyrazisty obraz śląskiego etosu - z jego ludową religijnością wyrażającą się w kulcie świętej Barbary, z rodzinnymi hierarchiami i silnym poczuciem tożsamości.

Kropla goryczy

"Kopalnię mam w żyłach" - mówi Benek, rozglądając się bezradnie za nowym zajęciem. "Górnik bez kopalni to już nie chłop" - słyszymy z ust jego szwagierki, której mąż po zwolnieniu popadł we frustrację, doprowadzając do rozpadu rodziny. Benek (w tej roli świetny Marcin Tyrol - aktor, którego wielu widzów uznało za naturszczyka) na szczęście potrafił wziąć sprawy w swoje ręce. Nagle z nieudacznego safanduły przeobraził się w pomysłowego biznesmena z własną, "amatorską" mini-kopalnią.

Może zbyt łatwo dokonała się w bohaterze ta przemiana. Może zbyt słodko i optymistycznie zakończył reżyser opowieść o ofiarach ustrojowych przemian. Kropla goryczy wniosłaby zapewne dodatkową nutę refleksji nad ich losem. I gdyby jeszcze przeciwnicy naszych bohaterów (gangsterzy usiłujący przejąć złoża węgla dla własnych zysków) mieli w sobie większą charyzmę - wówczas smak górniczej wiktorii byłby większy, a film jeszcze bliższy rzeczywistości. Powstała za to krzepiąca opowieść o sile międzyludzkiej solidarności, o miejscu przeklętym, w którym zawsze zdarzyć się może cud.

Męska przygoda

Mniej realizmu, ale za to dobre wzorce amerykańskiego kina drogi odnaleźć mo­żna we "Wszystko będzie dobrze" Tomasza Wiszniewskiego (nagroda za reżyserię). Film ma kształt przypowieści o ocaleniu, które staje się udziałem chłopca pielgrzymującego w maratońskim biegu do Częstochowy, oraz przegranego nauczyciela-alkoholika (zasłużona nagroda dla Roberta Więckiewicza), który go asekuruje podczas tej karkołomnej wyprawy.

Szkoda tylko, że tak łatwo daje się przewidzieć finał tej hartującej męskiej przygody; szkoda, że tak oczywista jest przemiana dorosłego bohatera, jak również całe płynące z filmu przesłanie. Niepotrzebnie też dla efektu dramatycznego spiętrzono w filmie wszelkiej maści tragiczne okoliczności: chorą na raka matkę, morderczy bieg, alkoholizm...

Moralne nawrócenie to zresztą osobny temat wielu polskich filmów. Posypują sobie głowy popiołem bohaterowie Wiszniewskiego, Leszka Wosiewicza (bardzo nieudane "Z miłości", mieszające wątki erotyczne i religijne) czy Piotra Matwiejczyka (wielce ryzykowne "Na boso" o samobójczej próbie nastolatki). Moralny rozrachunek jest też kluczowym tematem "Korowodu" Jerzego Stuhra (nagrodzonego za scenariusz), gdzie po raz pierwszy w polskim kinie tak wyraźnie mówi się o problemie lustracji.

Interesująca jest tu osobista perspektywa: bohater ucieka z życia, bojąc się stanąć twarzą w twarz z najbliższymi po publicznym otwarciu jego "teczki". Najsurowszym trybunałem dla dawnego TW staje się jego własne sumienie. Niestety, nałożenie na to wątku studenta-kombinatora, który usiłuje wykorzystać dla swoich celów historię agenta, nie wypada już tak przekonująco. Zwłaszcza, kiedy miłosne krętactwa młodszego bohatera przenoszą film w rejony komedii romantycznej, biorąc w cudzysłów to, czym dotychczas zdążyliśmy się przejąć.

Dziwaczny był tegoroczny skład gdyńskiego konkursu. Wyraźnie odstawał od pozostałych tytułów piękny skądinąd film "Szklane usta" Lecha Majewskiego - dzieło z pogranicza wielu sztuk wizualnych. Zobaczyliśmy także nierówną, ale na swój sposób intrygującą adaptację "Opowieści galicyjskich" Andrzeja Stasiuka, prozy z gruntu niefilmowej - czyli "Wino truskawkowe" w reżyserii dotychczasowego dokumentalisty i producenta Dariusza Jabłońskiego.

Pani Aniela

W tej polsko-słowackiej koprodukcji z udziałem czeskich aktorów, pełnej wizyjnych scen i lokalnego podkarpackiego kolorytu, połączyły się ze sobą metafizyka i naturalizm. Ciągle jednak za mało trafia się w Gdyni prawdziwego kina. Pomiędzy 22 tytułami konkursowymi znalazły się filmy stricte telewizyjne - jak interesujące skądinąd, ale zdecydowanie zyskujące na małym ekranie "Jutro idziemy do kina" Michała Kwiecińskiego czy "Braciszek" Andrzeja Barańskiego. Były też gatunkowe hity, o niewielkim potencjale konkursowym, jak "Świadek koronny" (gdzie wybiła się zdecydowanie rola Roberta Więckiewicza) albo inteligentny, ale mało filmowy "Testosteron" Tomasz Koneckiego i Andrzeja Saramonowicza.

Trafił się na szczęście jeden tytuł wybitny. "Pora umierać" Doroty Kędzierzawskiej to bezdyskusyjnie najlepszy film tegorocznego festiwalu, jeden z najciekawszych polskich filmów ostatnich lat. Kameralne, czarno-białe kino wycyzelowane w najdrobniejszych szczegółach, na tle innych filmów z konkursu robi wrażenie całkowicie osobnego, idącego pod prąd. Nie próbuje podrabiać rzeczywistości za oknem, nie stawia społecznych diagnoz, nie grozi widzowi palcem, wchodząc w rolę mentora.

Przed nami wewnętrzny, fascynujący świat sędziwej pani Anieli, która żyje samotnie w zrujnowanej drewnianej willi. Kędzierzawska, z udziałem 92-letniej Danuty Szaflarskiej (wielka kreacja uhonorowana nagrodą jury), stworzyła intymny portret pięknej starości. Momentami gorzki, to znów pełen przekornej, filuternej niezgody na świat.

Albowiem tytuł filmu rozumieć można na wiele sposobów. Z jednej strony pora umierać - bo tak nakazuje bohaterce jej biologiczny zegar. Ale przecież pobrzmiewa w tym także ton rezygnacji - wszakże świat, w którym żyła Aniela, skończył się bezpowrotnie. Nie ma w nim już miejsca dla dam jej pokroju. W finale jednak ów tytuł zabarwi się jeszcze inaczej - pora umierać, bo zostały wreszcie spełnione wszystkie ważne zadania tu, na ziemi. Można już odejść w poczuciu zakończonej misji.

  • Tegoroczne Złote Lwy otrzymały "Sztuczki" Andrzeja Jakimowskiego;
  • Nagrody specjalne - "Ogród Luizy" w reżyserii Macieja Wojtyszki
  • i "U Pana Boga w ogródku" w reżyserii Jacka Bromskiego;
  • Nagrodę za najlepszą rolę kobiecą - Danuta Szaflarska za rolę w filmie "Pora umierać";
  • Nagrodę za najlepszą rolę męską - Robert Więckiewicz za role w filmach "Wszystko będzie dobrze" i "Świadek koronny";
  • Nagrodę Stowarzyszenia Filmowców Polskich
  • - "Aleja Gówniarzy" w reżyserii Piotra Szczepańskiego;
  • Nagrodę Prezydenta Gdyni
  • - Joanna Kulig za rolę w filmie "Środa czwartek rano".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2007