Rosyjska karta znowu w grze

W przeddzień wejścia do NATO i Unii Europejskiej Litwa znalazła się na progu poważnego kryzysu państwa. Tamtejsze media pytają otwarcie, czy prezydent Rolandas Paksas znajduje się pod kontrolą rosyjskiej mafii?.

16.11.2003

Czyta się kilka minut

Departament Bezpieczeństwa Państwa uprzedza: “Rosyjski kapitał, a wraz z nim rosyjskie grupy przestępcze próbują przeniknąć do ważnych sektorów litewskiej gospodarki - przede wszystkim do energetyki, sektora surowcowego i transportu". Tak zaczynał się raport przygotowany przez Meczisa Laurinkusa, odchodzącego szefa tegoż departamentu - czyli litewskich służb specjalnych - i opublikowany 1 listopada przez wileński dziennik “Respublika".

Ten urzędowy dokument zyskał na Litwie wielki rozgłos - i stał się ulubionym weekendowym “czytadłem" w związku z ujawnionymi dwa dni wcześniej rewelacjami o powiązaniach prezydenta Paksasa i jego doradcy ze światem przestępczym i ich rzekomych zobowiązaniach wobec rosyjskiej mafii. Ujawnione przez litewskie służby specjalne dane wywołały na Litwie szok - i kryzys polityczny. Choć prezydent przed kamerami telewizyjnymi uroczyście zaprzeczył “pomówieniom", to Sejm (litewski parlament nosi taką samą nazwę jak polski) powołał specjalną komisję, która ma wyjaśnić związki Paksasa z wymienionymi w raporcie osobami. Jeżeli komisja potwierdzi zarzuty Laurinkusa, prezydent może stracić fotel.

Cofnijmy się do początku tego roku. 5 stycznia - tego dnia na Litwie odbywała się druga tura wyborów prezydenckich - pewny zwycięstwa dotychczasowy prezydent Valdas Adamkus ze zdziwieniem dowiaduje się, że będzie się musiał wyprowadzić z pałacu prezydenckiego i ustąpić miejsca populiście Rolandasowi Paksasowi, liderowi Partii Liberalno-Demokratycznej. Zdziwienie było zasadne, gdyż jeszcze przed pierwszą turą nikt Paksasowi nie dawał szans na przejście do drugiej rundy, a już na pewno nikt się nie spodziewał, że zdoła on pokonać chodzącego w aureoli świętości wiekowego prezydenta, który pierwszą turę głosowania bezapelacyjnie wygrał. Tymczasem brawurowy finisz pozwolił Paksasowi na iście ułańskie zwycięstwo.

Paksas nie był na litewskiej scenie politycznej osobą nową: dwukrotnie sprawował funkcję premiera, był także burmistrzem stolicy. Z tego pierwszego stanowiska odchodził jednak w atmosferze skandalu: ostro przeciwstawiał się sprzedaży pakietu akcji największej litewskiej rafinerii w Możejkach amerykańskiej firmie “Williams".

Wkrótce po styczniowym wyborze Paksasa w litewskiej prasie zaczęły się pojawiać materiały o dziwnych zabiegach wokół finansowania kampanii wyborczej nowego prezydenta. Jako głównego sponsora wskazywano szemraną firmę “Aviabaltica", która po cichu trudni się między innymi handlem bronią z krajami objętymi międzynarodowym embargiem (jak wskazują źródła internetowe, “Aviabaltica" jest biznesem prowadzonym przez byłych funkcjonariuszy KGB i zachowuje powiązania z obecnymi rosyjskimi służbami specjalnymi). Publicyści zadawali pytanie, co Paksas obiecał w zamian za tak egzotyczne poparcie? I skąd wzięły się przeznaczone na litewskie wybory miliony litów w tej spółce, która przeżywała poważne kłopoty finansowe? Odpowiedzi wtedy nie było.

Być może łatwiej będzie ją znaleźć teraz, na podstawie wiadomości ujawnionych przez odchodzącego szefa służb specjalnych. Wynika z nich, że na czele firmy finansującej wyborcze zabiegi Paksasa stoi niejaki Jurij Borisow, Rosjanin z litewskim obywatelstwem (które otrzymał zresztą niedawno, w związku z czym opozycja podejrzewa, że to otoczenie Paksasa lub sam Paksas w ten sposób odpłacili mu się za poparcie w wyborach).

Z wydrukowanych w prasie i zaprezentowanych w litewskiej telewizji państwowej zapisów podsłuchiwanych rozmów Borisowa wynika, że o spełnienie przedwyborczych obietnic zaczął się upominać jeszcze jeden “sponsor" kampanii wyborczej litewskiego prezydenta: niejaki Anzori Aksentiewicz, bardziej znany pod nazwiskiem Kikaliszwili. To persona non grata na Litwie - za osobę w kraju niepożądaną uznano go na wniosek Departamentu Bezpieczeństwa - a przy tym uczestnik nieformalnego rosyjskiego i litewskiego biznesu, szef stowarzyszenia “XXI Wiek" (w raporcie mówi się o powiązaniach tego stowarzyszenia z międzynarodową przestępczością zorganizowaną, próbującą “zahaczyć się" w byłych republikach radzieckich, w tym również w krajach bałtyckich).

Aksentiewicz alias Kikaliszwili to postać barwna i nietuzinkowa. W 2000 roku chciał wystartować w wyborach prezydenckich w Rosji, jego kandydatura została jednak zdjęta po zweryfikowaniu fałszywych podpisów osób rzekomo popierających kandydata. Rok wcześniej jego nazwisko pojawiło się w mediach w związku z zamachem bombowym na moskiewski hotel “Intourist", gdzie ponoć doszło do gangsterskich porachunków między klanem Kikaliszwilego i innej znanej postaci związanej z mafią, piosenkarzem Iosifem Kobzonem (wtedy współprezesem stowarzyszenia “XXI Wiek"). Kilka lat temu o Kikaliszwilim głośno było z kolei w Stanach Zjednoczonych w związku z aferami w amerykańskiej lidze hokejowej, gdzie rosyjska mafia próbowała rozszerzyć pole wpływów (coś na rzeczy być musiało: ojcem chrzestnym - prawdziwym, nie mafijnym - córki Kikaliszwilego jest gwiazdor rosyjskiego i amerykańskiego hokeja Paweł Bure).

Teraz rozmówcą Borisowa był również doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego Remigius Aczas (przez prezydenta niezwłocznie zawieszony w czynnościach). Czy te powiązania oznaczają, że prezydent Litwy znajduje się pod kontrolą rosyjskiej mafii, jak głosi tytuł publikacji na stronie internetowej www.rosbalt.ru?

Na to pytanie ma odpowiedzieć komisja sejmowa i prokuratura. Tymczasem litewska prasa twierdzi, powołując się na Departament Bezpieczeństwa, że wymienione osoby są zainteresowane prywatyzacją strategicznych zakładów przemysłowych Litwy - dotyczy to przede wszystkim Anzori Kikaliszwilego. Być może Paksas lub ktoś z jego otoczenia obiecywał im ułatwienia w tym względzie i na tym polega zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego Litwy. Według ujawnionego przez “Respublikę" raportu Departamentu Bezpieczeństwa Państwa, “przeprane" pieniądze rosyjskiej mafii miałyby zostać w ten sposób - via Litwa - “zalegalizowane" w Unii Europejskiej i zapewnić mafiosom łatwiejszą ekspansję na unijne rynki.

W tej sytuacji dziwi ostentacyjna wręcz wstrzemięźliwość rosyjskich mediów, które poza krótkimi wzmiankami w ogóle “nie zauważyły" skandalu na Litwie. Rosyjska telewizja pokazała zdawkową migawkę, a prasa zajęta jest sprawą Jukosu (nota bene, Jukos od roku jest właścicielem większościowego pakietu akcji strategicznego przedsiębiorstwa litewskiego Mażeikiu Nafta) i kryzysowi w Wilnie nie poświęca uwagi.

Inaczej mówiąc: po tak mocnym uderzeniu w litewski stół w Moskwie nie odezwały się żadne nożyce - ani czujny jak ważka resort spraw zagranicznych, ani żadna ze służb specjalnych. Czy to oznacza, że nie mają nic do powiedzenia?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 46/2003