Rezerwaty

W parafialnej gazetce w centrum wielkiego miasta skromny apel do uczestników niedzielnych Mszy: czy naprawdę wszyscy musicie przyjeżdżać samochodami? Parking już pęka w szwach, zastawiona jest przestrzeń przed samym kościołem, lawirują wśród pojazdów spłoszeni piesi, a akcje charytatywne nie mają się gdzie odbywać. Z notatki bije bezradność: autor sam chyba nie wierzy, by ktokolwiek zgodził się zrezygnować z robienia czegoś, co wygodne, a przecież dozwolone.

09.12.2008

Czyta się kilka minut

To zjawisko wcale nie lokalne, przeciwnie, to chyba znak czasu. Jeśli cokolwiek wolno, a nam miło (albo się opłaca), to jakże zgodzić się rezygnować? I na odwrót: jeśli się nie musi, to po co zmuszać się samemu? Dziennikarz w polemice z krytykiem dziwi się: jak mogę nie zadać pytania, które chcę zadać? Cóż to za argument, że sięgam po metody "niżej poziomu"? Polityk okładający przeciwnika inwektywami zasłoni się wstrętem do "poprawności politycznej", bardziej mu obmierzłej niż zarzut o degeneracji języka debaty. A  decydenci układający nowe, zredukowane listy lektur szkolnych nawet nie ukrywają, że nie liczą na więcej, bo uczniowie przestają czytać, zadowalając się brykami, niech więc ocaleje choć minimum, trzy tytuły na trzy lata liceum, trzeba w wymaganiach być realistą...

W trakcie jakiejś radiowej wymiany zdań na ten ostatni temat najmocniej wstrząsnął mną dziennikarz nieukrywający radości, że "wreszcie nie ma" jakiejś już przez niego nielubianej polskiej klasyki, i drugi, który obwieścił rychły "koniec epoki Gutenberga". Nie spieram się - wszystko jest możliwe. Sama znam wielu ludzi z wyższym wykształceniem, którzy książek nie kupują, i jeszcze więcej takich, którzy czytają tylko to, co konieczne w zawodzie. Kiedy przy okazji zaproponowałam jednemu z zakonnych seminariów nasze domowe zbiory tytułów historycznych (w tym historii Kościoła), nawet nie otrzymałam odzewu typu: chcemy zobaczyć. Ale czy cokolwiek uprawnia do kapitulacji? Dobrze, niech w takim razie utrzymają się rezerwaty dziwaków mających biblioteki, czytających najmłodszym nawet dzieciom wiersze, a starszym "niepedagogiczne książki", przy których ściska za gardło. I szkoły prowadzone przez oryginałów, którzy dalej cytują greckich i łacińskich klasyków w oryginale, a Norwida i Miłosza znają na pamięć. Rezerwaty to też przyszłość. W dziennikarstwie i polityce także.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2008