Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Bardziej szczegółowe dane wskazują, że wzrost religijności zauważyli u siebie głównie ludzie już religijnie zaangażowani i regularnie praktykujący. W czasie obowiązywania ograniczeń liczby osób w kościołach zaangażowanie to wyrażało się uczestnictwem w transmisjach telewizyjnych i internetowych oraz w indywidualnej modlitwie i medytacji.
Z drugiej strony, 16 proc. spośród osób, które dotąd nie uczestniczyły w praktykach religijnych, w miarę regularnie oglądało msze w telewizji w trakcie epidemicznych ograniczeń. Przynajmniej raz zdarzyło się to zrobić 60 procentom Polaków. Najbardziej popularna była telewizja, dalej internet, na końcu radio. Wynika to zapewne z faktu, że wśród uczestniczących w transmitowanych nabożeństwach dominują ludzie starsi.
Wyniki badań CBOS nie są specjalnie zaskakujące. Ludzie przyzwyczajeni do ujmowania rzeczywistości w kategoriach religijnych także pandemię próbowali pojąć w takiej perspektywie. Im też brakowało wspólnotowych religijnych praktyk. Ci, którym ta perspektywa była raczej obca, i w pandemii nie dostrzegli religijnego sensu.
Duszpasterskie posunięcie polegające na „przeniesieniu” nabożeństw w przestrzeń wirtualną można uznać za frekwencyjny sukces. Na dłuższą metę może to być jednak sukces pozorny, gdyż aż 40 proc. ludzi nie planuje w ogóle wrócić do praktyk religijnych w kościołach. Oznaczałoby to przyszły wzrost liczby w ogóle niepraktykujących o 25 pkt. procentowych.
Badania CBOS pozostawiają jednak sporo istotnych niewiadomych. Skupiają się na zewnętrznych aktywnościach oraz ogólnych autodeklaracjach. Nic nie mówią o ewentualnej zmianie głębszych egzystencjalnych postaw. Na tym zaś polega pogłębienie bądź utrata wiary. Zmiany na tym poziomie mają także bardziej długofalowe znaczenie. ©℗
CZYTAJ TAKŻE: Kościół wobec koronawirusa >>>