Religia potrzebuje rozumu

Ks. Andrzej Kobyliński, filozof: Kilka milionów polskich katolików wierzy w grzechy pokoleniowe i pije wodę egzorcyzmowaną.

29.11.2015

Czyta się kilka minut

Rekolekcje z ks. Johnem Bashoborą, Stadion Narodowy w Warszawie, lipiec 2013 r. / Fot. Krystian Maj / FORUM
Rekolekcje z ks. Johnem Bashoborą, Stadion Narodowy w Warszawie, lipiec 2013 r. / Fot. Krystian Maj / FORUM

MARCIN ŻYŁA: Czy niedawne zamachy w Paryżu mówią nam coś o współczesnej kondycji religii?

KS. ANDRZEJ KOBYLIŃSKI: Na początku XXI w. zauważamy ożywienie różnych form życia religijnego na wszystkich kontynentach. Niestety, niektóre nowe nurty religijne często stają się fanatyczne czy fundamentalistyczne. Islam – a dokładniej: niektóre jego odłamy służą tu przykładem.

Zamachy we Francji to ostrzeżenie: jeżeli wielu z nowych nurtów religijnych nie poddamy kontroli rozumu i myśleniu filozoficznemu, grozi nam to, że przestaną być źródłem pokoju, nadziei i sprawiedliwości – a zaczną powodować wojny, konflikty i nienawiść. Na początku trzeciego tysiąclecia, bardziej niż kiedykolwiek, religia potrzebuje rozumu i filozofii.

Od miesięcy patrzymy na dramat przybywających do Europy uchodźców i migrantów. Praprzyczyną tych wydarzeń są m.in. nurty islamu, które wymknęły się spod racjonalnej kontroli – doprowadziły do utworzenia tzw. Państwa Islamskiego, stały się źródłem zniszczenia i przemocy. Powinniśmy pomóc naszym braciom muzułmanom, aby lepiej rozumieli swoją religię i poddali ją racjonalnej analizie. Kiedy myślę o stanie współczesnej religijności na świecie, przypomina mi się stwierdzenie Martina Heideggera: „Najbardziej do myślenia daje to, że jeszcze nie zaczęliśmy myśleć”.

Czy dotyczy to także chrześcijaństwa?

W ostatnich latach staje się ono coraz bardziej irracjonalne. Dotyczy to prawie wszystkich denominacji chrześcijańskich. Główną przyczyną jest pentekostalizacja – wielowymiarowy proces religijno-społeczny w obrębie chrześcijaństwa, który trwa od dawna, jednak w ostatnich latach wyraźnie przyspieszył. Jego efektem są powstające na całym świecie nowe Kościoły i wspólnoty pentekostalne, czyli zielonoświątkowe. Również tradycyjne Kościoły chrześcijańskie – katolicki, anglikański, episkopalny czy metodystyczny – przekształcają się w jedną, uniwersalną „wersję pentekostalną”. Globalne chrześcijaństwo staje się coraz bardziej zielonoświątkowe. Częścią światowego ruchu pentekostalnego są też działające w Kościele katolickim wspólnoty charyzmatyczne.

Gdzie sięgają początki ruchu?

Ruch pentekostalny rodzi się w Stanach Zjednoczonych w 1901 r. Pierwszy etap jego rozwoju kończy się w połowie XX w. Charakteryzują go m.in. rygoryzm moralny, dosłowne rozumienie Pisma Świętego oraz radykalny powrót do źródeł – do świata pierwszych chrześcijan. W tym okresie powstaje jednak niewiele nowych wspólnot zielonoświątkowych.
Głęboka zmiana dokonuje się w latach 50., 60. i 70. XX w., kiedy ruch pentekostalny przenika do tradycyjnych Kościołów chrześcijańskich. Zaczynają w nich działać pierwsze wspólnoty charyzmatyczne, m.in. katolicki Ruch Odnowy w Duchu Świętym.

Rewolucyjny jest natomiast dopiero trzeci etap rozwoju tego zjawiska, czyli ostatnie dwie dekady. Od końca lat 90. XX w. we wspólnotach pentekostalnych pojawiają się m.in. elementy zaczerpnięte z religii pierwotnych. Zostaje dowartościowana pobożność ludowa. Coraz większą rolę zaczyna odgrywać tematyka cudów i uzdrowień.

Ważnym elementem tej nowej religijności staje się amerykańska forma Ewangelii sukcesu, zdrowia i dobrobytu (Prosperity Gospel, Health and Wealth Gospel). Chodzi tutaj o przekonanie, że zdrowie, powodzenie materialne i osobisty sukces są wyrazem Bożego błogosławieństwa. Tak głęboki synkretyzm umożliwił w dużym stopniu gwałtowny wzrost liczebny wspólnot pentekostalnych. W 2000 r. żyło na świecie około stu milionów chrześcijan zielonoświątkowych. Dziś – sześciokrotnie, a nawet siedmiokrotnie więcej.

Co się kryje za tym wzrostem?

Główną przyczyną jest atrakcyjność nowej formy religijności. Propozycja ruchu pentekostalnego jest szeroka, nawiązuje do podstawowych potrzeb człowieka: zdrowia, szczęścia, spełnienia, uzdrowienia, a nawet marzeń o sukcesie i bogactwie. Proces ten jest również przejawem globalizacji, której podlegają nie tylko polityka, gospodarka czy kultura, ale także religie.

To poziom globalny. Postawmy się jednak na miejscu biskupów Kościoła katolickiego w Polsce, powoli tracącego wiernych. Nowe, dynamiczne wspólnoty charyzmatyczne, które angażują młodych katolików, są dla nich nadzieją na odrodzenie.

Poza sporem są prawidłowo działające katolickie wspólnoty charyzmatyczne, które mają od lat swoje miejsce w Kościele. Kłopot w tym, że do wspólnot katolickich przenika ostatnio wiele form pobożności, nauczania teologicznego czy psychomanipulacji, które są obce tożsamości katolickiej. Duchowni i wierni świeccy, którym jest bliska religijność charyzmatyczna, powinni troszczyć się o zachowanie swej tożsamości katolickiej w obrębie światowego ruchu pentekostalnego.

Jak odróżnić prawidłowo funkcjonującą wspólnotę charyzmatyczną od takiej, w której zaczyna się dziać źle?

Główne kryterium to zgodność praktyk i nauczania takiej wspólnoty z Magisterium Kościoła katolickiego. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat Stolica Apostolska wypracowała kilka ważnych dokumentów poświęconych takim grupom. Na przykład, ogłoszona w 2000 r. przez Kongregację Nauki Wiary, Instrukcja „Ardens felicitatis desiderium” – dotycząca modlitwy w celu osiągnięcia uzdrowienia pochodzącego od Boga. W Polsce ten dokument jest prawie nieznany. Na podstawie tej Instrukcji powinny być prowadzone różnego rodzaju nabożeństwa z modlitwą o uzdrowienie.

Kiedy czasami pytam księży, kleryków czy liderów wspólnot charyzmatycznych o różnice istniejące między teologią katolicką a teologią zborów zielonoświątkowych, słyszę najczęściej, że to nie ma żadnego znaczenia. W wielu katolickich wspólnotach charyzmatycznych w Polsce rozumienie cudu, darów Ducha Świętego, uzdrowienia, Pisma Świętego, relacji łaski i natury może być bardziej zielonoświątkowe niż katolickie. Powraca więc pytanie: czy bronimy naszej katolickiej tożsamości, czy też – zacierając różnice – dążymy w kierunku chrześcijaństwa synkretycznego, w którym dawne podziały doktrynalne przestaną mieć jakiekolwiek znaczenie?

A co z psychomanipulacją?

W prawidłowo działających katolickich wspólnotach charyzmatycznych nie powinny występować żadne techniki psychomanipulacyjne. Łatwo tu o nadużycia, bo delikatnej kwestii relacji lidera z członkami wspólnoty nie regulują żadne kodeksy etyczne.

We francuskim Episkopacie od kilku lat działa komisja badająca różne formy manipulacji psychicznej w grupach charyzmatycznych. Szeroką dyskusję wywołała opublikowana w 2012 r. książka „Livre noir de l’emprise psycho-spirituelle” („Czarna księga oddziaływania psychiczno-duchowego”), wydana przez Centrum Przeciwko Manipulacji Psychicznej (CCMM). Opisano w niej 17 przypadków takich nadużyć, do których dochodziło m.in. w charyzmatycznej Wspólnocie Błogosławieństw.

Niestety, za kilka bądź kilkanaście lat podobne opracowania i komisje będą potrzebne także w naszym kraju. Jeśli komuś wmówimy czy nawet jedynie zasugerujemy rzekome opętanie lub dręczenie złego ducha, np. podczas spowiedzi czy na lekcji religii, to czasami taka osoba będzie potrzebowała kilkunastu lat, żeby wrócić do równowagi psychicznej.

Przed rokiem opisywaliśmy w „Tygodniku” historię domu modlitwy, w którym dochodziło do podobnych nadużyć. Powstał przy parafii w centrum dużego miasta. Nie była to oficjalnie działająca wspólnota. Na jej czele stała jednak aktywna parafianka, a na spotkania przychodził ksiądz. To wystarczyło, by wielu członków grupy uwierzyło, iż jest kościelne przyzwolenie na tego rodzaju działanie. Dlaczego kurie często takich miejsc nie zauważają?

W Polsce de facto nie prowadziliśmy dotąd poważnych sporów teologicznych. Wielu ochrzczonych i praktykujących katolików, mimo prowadzonej od lat katechezy w szkole, nie ma głębszej świadomości, czym jest katolicyzm oraz czym różni się on od innych wyznań chrześcijańskich. Brak wiedzy religijnej umożliwia wrzucanie do „katolickiego” worka rozmaitych elementów – bez zastanawiania się, czy są właściwe, czy nie.

Na poziomie parafii wygrywa najczęściej kryterium praktyczne. Ortopraksja kroczy przed ortodoksją. W znakomitej większości bolesnych sporów i dyskusji, które prowadzę na ten temat od 2007 r., pojawia się ten sam argument: skoro wierni tego chcą, skoro to sprawia, że do kościołów przychodzą ludzie, nie zatrzymujmy tego. To jest dobre – i to wystarczy. Po co pytać, czy jest katolickie? Dlaczego niepokoić ludzi? Czemu pytać, czy dana praktyka nie wyrządza szkody duchowej lub psychicznej?

Jaka jest skala tego zjawiska?

W Polsce tworzenie odrębnych Kościołów i związków wyznaniowych, niezależnych domów modlitwy, specjalnych miejsc do odprawiania egzorcyzmów itp. jest na razie zjawiskiem marginalnym. Niestety, na świecie doprowadziło to do rozbicia rodziny chrześcijańskiej na ok. 50 tys. odrębnych Kościołów, związków wyznaniowych i sekt pentekostalnych. W wielu regionach – zwłaszcza w Ameryce Południowej i Afryce – doszło do rozczłonkowania chrześcijaństwa.
W sierpniu tego roku sprawdzałem, jak to wygląda w Wybrzeżu Kości Słoniowej. Od kilku lat rozwija się tam proces tworzenia w obrębie parafii katolickich niezależnych grup charyzmatycznych, prowadzonych przez liderów świeckich, którzy bardzo często nie chcą mieć żadnego kontaktu z księżmi katolickimi. Tego rodzaju grupy akcentują rolę cudów, uzdrowień, egzorcyzmów. Praktykują także hipnozę czy trans – typowe dla animistycznych religii afrykańskich.

W jakich okolicznościach ta nowa religijność pojawiła się w Polsce?

Cezurę można wskazać dokładnie. Jest nią rok 2007. To wtedy pewna grupa duchownych i świeckich – niektórych znam osobiście – zaczęła wprowadzać w życie program „duchowego przebudzenia” Polski. To „duchowe przebudzenie” naszego narodu uznano za warunek konieczny odnowy chrześcijaństwa w Europie i na całym świecie.
Do mesjanistycznego dzieła „przebudzenia” Polski zaproszono charyzmatycznych kaznodziejów z innych kontynentów. W konsekwencji od 2007 r. przyjeżdżają do naszego kraju charyzmatyczni księża z Afryki, Azji oraz Ameryki Południowej: Antonello Cadeddu, Enrico Porcu, John Bashobora, James Manjackal, Jose Maniparambil itd. Spotkania z tymi księżmi, organizowane często dla tysięcy polskich katolików, zmieniły w znacznym stopniu naszą religijność.

W jaki sposób?

Wyraźnym przykładem pentekostalizacji polskiego katolicyzmu jest tzw. spowiedź furtkowa. W marcu Episkopat wydał specjalny dekret zakazujący tych dziwnych praktyk religijnych. Niestety, w ostatnich latach koncepcją furtek złego ducha zarażono kilka milionów katolików w Polsce. Potrzeba teraz wielu lat ogromnej pracy, żeby oczyścić sumienia i psychikę milionów ludzi – księży i świeckich.

Z kolei w tym miesiącu biskupi skrytykowali inną koncepcję, zyskującą zwolenników w pewnych kręgach katolickich. Chodzi o tzw. grzech międzypokoleniowy.

Obie te idee powstały jako wynik połączenia dwóch zjawisk. Po pierwsze, na początku lat 90. XX w. liderzy zielonoświątkowi zaczęli promować w Polsce koncepcję tzw. zagrożeń duchowych. To błędne nauczanie było często bezkrytycznie przyjmowane w katolickich ruchach religijnych. Jego istotą było przekonanie, że zły duch może się dostać do naszego życia choćby dlatego, że słuchamy określonych zespołów rockowych, nosimy pewne stroje itp.
Po drugie, w ostatnich latach polscy twórcy „furtek złego ducha” dodali do koncepcji zagrożeń duchowych elementy afrykańskiej antropologii i kosmologii. Upraszczając, można powiedzieć, że antropologia części Afryki zbudowana jest na przekonaniu, iż wolność człowieka jest ograniczona. Prawie wszystko zależy od walki dobrych i złych duchów o nasze życie. Jeśli mam kochającą żonę, grzeczne dzieci i przynoszącą profity pracę, to znaczy, że sprzyjają mi dobre duchy. Jeśli zaś mam kłopoty w rodzinie, straciłem pracę albo moja ziemia nie przynosi plonów – to znaczy, że złe duchy uwzięły się na mnie i moją rodzinę. I że muszę się wyzwolić z ich władania. W związku z tym powinienem pójść do szamana, który – uwalniając mnie – sprawi, że znowu będę miał szczęście, radość i zdrowie.

Jak wyglądają rachunki sumienia oparte na koncepcji furtek złego ducha?

Podczas przygotowania do spowiedzi furtkowej wierni skupiają się na tym, by znaleźć w swoim życiu wszystkie sytuacje, którymi rzekomo obrazili Pana Boga, i poprzez które złe duchy weszły do ich życia. Szuka się także takich furtek w życiorysach swoich przodków – to właśnie koncepcja grzechów pokoleniowych i uzdrowienia międzypokoleniowego. W praktyce z dziesięciu przykazań Dekalogu akcentujemy jedynie pierwsze. Podważa się w ten sposób dwa tysiące lat doktryny katolickiej – Kościół przecież nie naucza, że złe duchy wkradają się do naszego życia za każdym razem, gdy np. powiemy komuś „idź do diabła” lub gdy nosimy na sobie ubrania wyprodukowane w Indiach.

Na jakim etapie pentekostalizacji jesteśmy teraz w Polsce?

W latach 80. i 90. XX w. około jedna trzecia katolików ze wspólnot charyzmatycznych przechodziła w Polsce do grup zielonoświątkowych, tworząc nowe zbory. Chrześcijanie zielonoświątkowi mówili wówczas często o Kościele katolickim, że jest biblijną „Wielką Nierządnicą”. Określali go też czasami jako „dzieło szatana”.

Gdy około 20 lat temu rozpoczął się trzeci etap rozwoju ruchu pentekostalnego, wrogość zniknęła. Mówiąc kolokwialnie, nastąpiło zbratanie się wszystkich ze wszystkimi. W ostatnich latach nie ma już w Polsce odpływu katolików ze wspólnot charyzmatycznych do nowych wspólnot zielonoświątkowych. Wierni nie odchodzą, ponieważ w swoich grupach mają to, czego wcześniej szukali u zielonoświątkowców. Przełomowym wydarzeniem ostatnich lat były Rekolekcje Narodowe w Warszawie, które 6 lipca 2013 r. prowadził ks. John Bashobora z Ugandy. Przygotowanie do tego wydarzenia trwało wiele miesięcy. Pamiętam, że wówczas prawie wszystkie środowiska katolickie w Polsce zgadzały się co do tego, że Polska potrzebuje Rekolekcji Narodowych w nowej formie. Nikt nie stawiał pytań.

Wróćmy jednak do głównego nurtu polskiego katolicyzmu, gdzie od kilku lat popularnym hasłem jest „nowa ewangelizacja”, kolejny pomysł na przebudzenie religijne. Ruch ten w dużej mierze opiera się na wspólnotach charyzmatycznych. 

Od wielu lat przyglądam się różnym dziełom nowej ewangelizacji w różnych krajach świata. Rzeczywiście w Polsce nowa ewangelizacja ma w decydującym stopniu postać charyzmatyczną. Myślę jednak, że sprawą o wiele ciekawszą są zmiany dokonywane dzisiaj w tym obszarze przez papieża Franciszka. Zauważmy, że obecnie pojęcie „nowej ewangelizacji” pojawia się niezwykle rzadko w wypowiedziach biskupa Rzymu. Co więcej, niektórzy watykaniści twierdzą, że w ramach reformy Kurii Rzymskiej może w ogóle zniknąć Papieska Rada ds. Krzewienia Nowej Ewangelizacji jako odrębny podmiot.

Jaka będzie przyszłość zjawisk, o których dotąd mówiliśmy? Na jaki scenariusz wskazuje dynamika zmian w chrześcijaństwie?

Co roku Papieska Fundacja „Pomoc Kościołowi w Potrzebie” publikuje rzetelny raport dotyczący przestrzegania prawa do wolności religijnej i wolności sumienia we wszystkich krajach świata. Najnowsze opracowanie dotyczy lat 2013-14. Okazuje się, że w okresie poddanym badaniu aż w 55 krajach sytuacja pogorszyła się, natomiast polepszyła się jedynie w sześciu. To oznacza, że coraz trudniej określić i zagwarantować rozsądne praktykowanie różnych form życia religijnego.

Co do samego chrześcijaństwa, mniej więcej już wiemy, jak będzie wyglądał jego rozwój w najbliższych dekadach. W 2025 r. najwięcej chrześcijan będzie mieszkać w Chinach. I będą to w znakomitej większości chrześcijanie zielonoświątkowi. Za 10 lat Kościoły i wspólnoty zielonoświątkowe osiągną na świecie miliard wyznawców. Staną się głównym wyznaniem chrześcijańskim.

Wiosną Episkopat zakazał spowiedzi furtkowej. Kilka tygodni temu wprowadzono też zakaz wszelkich nabożeństw z modlitwą o uzdrowienie z grzechów pokoleniowych. Gdzie teraz może się objawić ten rodzaj religijności?

Różnego rodzaju formy religijności pentekostalnej trzeciej fali są w Polsce bardzo silne. Kilka milionów naszych katolików wierzy w grzechy pokoleniowe, pije wodę egzorcyzmowaną, poddaje się hipnozie magnetycznej bądź spoczynkowi w duchu, posługuje się częściowo zielonoświątkowym językiem religijnym, przesadnie podkreśla obecność złych duchów w życiu, przekazuje dzieciom i młodzieży – także na lekcjach religii w szkole – częściowo zielonoświątkowe rozumienie prawd wiary i moralności itp.

Miliony?

Niestety tak. Chodzi oczywiście o bardzo różne poziomy zaangażowania. Z pewnością kilka milionów katolików w naszym kraju jest w różny sposób zarażonych nową religijnością. Dlaczego tak się dzieje? Czemu dziesiątki tysięcy Polaków pielgrzymują do Medziugorja? Trzeba stawiać takie pytania. ©℗

Ks. dr hab. ANDRZEJ KOBYLIŃSKI jest filozofem i teologiem, pracuje w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Absolwent Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie. Autor m.in. pierwszego w języku polskim opracowania dotyczącego procesu pentekostalizacji, opublikowanego w numerze 50 (2014) „Studia Philosophiae Christianae”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2015