Rejs w chmurach. Anita Piotrowska o filmie „W trójkącie”

Być może już sam tytuł tego filmu – w dosłownym tłumaczeniu „Trójkąt smutku” – zawiera wszystko. Bo nie chodzi przecież o żadne głębie, tylko o rozluźnienie naszej mimiki.

09.01.2023

Czyta się kilka minut

 / FREDRIK WENZEL / GUTEK FILM / MATERIAŁ PRASOWY
/ FREDRIK WENZEL / GUTEK FILM / MATERIAŁ PRASOWY

 

Dla porządku przypomnijmy: w „trójkącie mimetycznym”, opisanym przez francuskiego myśliciela René Girarda, pragnienia są zapośredniczone, toteż pragniemy zazwyczaj tego, czego pragną inni. Ale nowy film Rubena Östlunda, choć opowiada o bogactwie i wektorach jego pożądania, sam oznajmia, że wcale nie sięga tak daleko.

Już na początku okazuje się, że tytułowy trójkąt to po prostu... „lwia bruzda”, która tworzy się pomiędzy brwiami, gdy czymś się martwimy albo złościmy. I nawet jeśli w świecie rosnących nierówności społeczno-ekonomicznych jest się czym martwić i złościć, nagrodzony Złotą Palmą film o luksusowym rejsie działa bardziej niczym poprawiający wyraz twarzy zastrzyk botoksu niż intelektualna prowokacja. Żeby tego dokonać, szwedzki reżyser gotów zabawić swego widza na śmierć, zadźgać ostrzem satyry, unurzać w torsjach i ekskrementach. ­Organizuje więc kolejny bal na Titanicu i stara się udowodnić, że ów statek płynie dalej, choć od czasu do czasu następuje próba przetasowania na jego pokładach. Mało w tym odkrywczych prawd, lecz inne rozkosze są gwarantowane.

Od ponad dekady Östlund z pazurem diagnozuje współczesny świat zachodni, a właściwie rozdrapuje szczeliny w jego niby stabilnej, postępowej konstrukcji. Spod warstwy wielokulturowości i politycznej poprawności wydobywa na światło dzienne najgłębiej skrywaną przemoc i rasizm. Pod równouprawnieniem płci i świadomością ról genderowych znajduje uśpione atawizmy. W ­kręgach sztuki współczesnej, tej krytycznej i z gruntu lewicowej, demaskuje sprzedajność, hipokryzję i artystyczną ­hochsztaplerkę. ­Coraz lepiej się przy tym bawi.

Z filmu na film reżyser staje się coraz bardziej mainstreamowy, przebijając od środka bańkę kina festiwalowego, na ogół dostępnego tylko elitom. Tak właśnie jest z filmem „W trójkącie”. Nie ma znaczenia, czy znasz „Kapitał” Marksa – jeden z bohaterów i tak zreferuje go w krótkich kapitańskich słowach. Na czas seansu nie ma także znaczenia, czy ubierasz się u Prady, Balenciagi czy w H&M – wszyscy dostają po głowie, choć oczywiście najmocniej ci najbardziej uprzywilejowani. A wszelkie wyrafinowane aluzje i tak zostają przykryte przez hektolitry złego smaku, który niemal wylewa się z ekranu.

Na plakacie reklamującym film jedna z bohaterek wymiotuje złotem – nic dodać, nic ująć. Pasażerami tego statku pijanego są bowiem postacie obrzydliwie bogate i jakże w tym stereotypowe: rosyjski oligarcha z rodziną, brytyjski producent broni z małżonką i – na razie potencjalnie – młoda para z branży influencersko-modowej. Kino czasów kryzysu lubuje się w „zjadaniu” bogaczy, również w znaczeniu eksploatacji tematu („Wilk z Wall Street”, „Big Short”, „Parasite”, „Glass Onion”, seriale „Sukcesja” czy „Biały Lotos”). Zawsze to miło popatrzeć, jak bardzo bohaterowie należący do mitycznego „jednego procenta” są odklejeni od rzeczywistości.

W „W Trójkącie” najdosadniej ucieleśnia to niemiecka milionerka po udarze, wykrzykująca raz po raz swoje absurdalne „In den Wolken!”, czyli „W chmurach”. Każdy tu zresztą buja w jakichś chmurach. Kamera zaś kompromituje i zarazem fetyszyzuje nadmierną konsumpcję, syci oko podskórnymi napięciami z udziałem załogi i obsługi statku. Wiadomo jednak, że musi przyjść ów krytyczny moment, kiedy nastąpi tąpnięcie. A wraz z nim totalna dezorganizacja, próba przejęcia władzy oraz uzyskania dostępu do zasobów i w konsekwencji odwrócenia hierarchii.

Lecz reżyser nie wierzy w żadną rewolucję, albowiem przynosi ona ze sobą nowy nieporządek, zwycięża w niej ułomna strona natury ludzkiej i koniec końców przetrwają najtwardsi. Scenariusz „W trójkącie” jedynie do pewnego momentu ma charakter kompensacyjny. Taki zresztą zarzut stawia się jego twórcy – że podczas rejsu poszedł na całość w mało wybrednych ekscesach, a następnie zaserwował widzowi dość oczywistą przewrotkę, finalnie popadając w cyniczny fatalizm i nie proponując żadnej, nawet najbardziej utopijnej „trzeciej drogi”.

Na szczęście są jeszcze sceny, gdzie raz po raz kłania się stary dobry Östlund, który błyskotliwie problematyzuje międzyludzkie konflikty. Jak choćby w pierwszej części tryptyku, gdy dopiero poznajemy Carla i Yayę, pięknych i młodych z modowego światka. Najciekawiej wypada nie tyle jego karykaturalne przedstawienie (bo sam bywa często własną karykaturą), ile słowne potyczki uprawiane przez młodzież zarabiającą krocie na swych idealnych ciałach. Ujawnia się w nich anachroniczne zaplątanie w różnego rodzaju nierówności, czytaj: współzależności między płcią i pieniądzem, czego odwróconym odbiciem będzie erotyczny trójkąt z aktu trzeciego.

Życie dopisało zresztą ponury epilog do tego wątku, kiedy pięć miesięcy temu Charlbi Dean, grająca Yayę południowoafrykańska aktorka i modelka będąca u progu kariery, zmarła nagle na sepsę. I bez tego przestroga „nie znacie dnia ani godziny” zdaje się wisieć nad bohaterami „W trójkącie” jako zapowiedź gwałtownej burzy na społecznym morzu i finałowej karnawalizacji dotychczasowego układu sił.

Obsceniczna historia o ludziach, którzy sprzedają innym ludziom jakąś „kupę” i dzięki temu stać ich na wypasione jachty, kąpiele w czarnym kawiorze i prawdziwym szampanie, na ekranie ma także literalny autokomentarz. Składają się nań brawurowe dysputy prowadzone przez kapitana statku (wyborny Woody Harrelson) i Dymitra, krezusa od nawozów (jeszcze wyborniejszy Zlatko Burić). Czyli przez amerykańskiego komunistę i postradzieckiego kapitalistę, obu na mocnym gazie. Z tego połączenia skompromitowanych „izmów” wyrasta anarchizujący i raczej bezlitosny ton filmu.

Östlund nie bawi się jednak w złego proroka, w pełni zadowala go funkcja szopkarza. To z pewnością za mało na kino, które mierzyłoby się z rażącymi podziałami współczesności (nie tylko ekonomicznymi, ale i kulturowymi czy cywilizacyjnymi – patrz postać arcyprzedsiębiorczej Azjatki) i stanowczo za dużo na całkowicie odstresowującą komedię. Za to w sam raz na dwuipółgodzinny rejs z licznymi atrakcjami. Z wieloetniczną menażerią, wrzutkami à la Slavoj Žižek, przewlekłą chorobą morską i chwilową utratą równowagi w pakiecie all inclusive. ©

 

W TRÓJKĄCIE (Triangle of Sadness) – reż. Ruben Östlund. Prod. Szwecja/Wielka Brytania/Francja/Niemcy 2022. Dystryb. Gutek Film. W kinach.

Podczas minionego roku Ruben Östlund rozbił niejeden bank. „W trójkącie” wygrało festiwal w Cannes i otrzymało Europejskie Nagrody Filmowe (za najlepszy film, reżyserię, scenariusz i rolę Zlatka Buricia). Wcześniejsze jego tytuły: „Gra” (2011), „Turysta” (2014”) czy „The Square” (2017) również były wydarzeniami, a urodzony w Szwecji twórca to dziś jedno z ważniejszych nazwisk europejskiego kina.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 3/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Rejs w chmurach