Realistyczny, fantastyczny, ironiczny, alegoryczny...

Stanisław Lem od samego początku pisarskiej kariery przeciwstawiał się bardzo skutecznie, choć długo w pojedynkę, fatalnemu podziałowi na dwie kultury: humanistyczną (w której centralną rolę odgrywała literatura i sztuka) oraz naukową (której ośrodkiem stało się przyrodoznawstwo i języki nowych technologii).

04.04.2006

Czyta się kilka minut

W jego przypadku rozumienie literatury trzeba ująć w obydwu podstawowych znaczeniach, tzn. zarówno w sensie głębokiej wiedzy o literaturze jako części jego gigantycznej wiedzy ogólnej i szczegółowej oraz zadziwiającej i zachwycającej inteligencji, jak i w sensie czynnego "rozumienia się na czymś": praktycznej umiejętności, a faktycznie mistrzowskiego opanowania sztuki literackiej.

Domki z kart

Lem nie tylko znał się na literaturze jak mało kto, ale potrafił też na nią patrzeć z szerszej, kulturowo-cywilizacyjnej perspektywy. I dlatego być może wiedzę o literaturze traktował poważnie - tzn. oceniał jej stan bez kompleksów i bez ulgowej taryfy. Widać to najlepiej po złośliwościach (trafnych!), jakimi obdarzał beztroskie poczynania teoretyków literatury i mody współczesnej sobie teorii literatury. Jego zarzut główny - dziś coraz częściej powtarzany przez samych badaczy - sprowadzić można do ich krótkowzrocznego uchylania się od uprawiania rzetelnego "empirycznego literaturoznawstwa" i nazywania "teorią" formułowania efektownych retorycznie hipotez o pseudo-uniwersalnym zasięgu, na podstawie paru stronniczo dobranych przykładów; hipotez, które przy próbie sumienniejszej kontroli rozsypują się jak domki z kart. To tak, zauważał, jakby terapeuta wybierał na swych pacjentów wyłącznie okazy ozdrowieńców, a zoolog odmawiał badania karaluchów, z powodu obrzydzenia, jakie w nim budzą...

Sądząc po pasji, z jaką o tym pisał, po studiach, jakie podejmował, by uzasadnić własne teorie i hipotezy, uważał wiedzę o literaturze za zajęcie zbyt ważne, by zostawiać je samym badaczom literatury. Toteż, niezależnie od wysokich wymagań stawianych odbiorcy i hermetycznej często terminologii, jego książki i studia o literaturze pozostaną niezastępowalne (inaczej, niż to bywa z książkami specjalistów od literatury) dla kolejnych pokoleń czytelników. Zbyt są oryginalne, inspirujące myślowo, indywidualne argumentacyjnie, by mogły je wyprzeć jakieś "lepsze" opracowania. Myślę tu o "Fantastyce i futurologii", o brawurowej teorii antybaśni w "Markizie w grafie", o tekstach krytycznych (jak o Todorova teorii fantastyki), metaliterackich (w rodzaju błyskotliwej "Doskonałej próżni" czy "Wielkości urojonej"), licznych tekstach przygodnych (z zawsze nieprzypadkowymi myślami i pomysłami), a przede wszystkim o "Filozofii przypadku", która przed czterdziestu laty wstrząsnęła i obudziła z rutyny zawodowych literaturoznawców, a która dziś mogłaby być czytana jako manifest współczesnej wiedzy i wrażliwości.

Tłumaczył tam szeroko, czym jest dzieło literackie i dlaczego jego sensu nie należy mylić z niezmiennym, statycznym, zamkniętym przedmiotem. Wedle Lema, cechy dzieła przypominają raczej własności podmiotu, a struktura jego znaczenia - kulturową naturę ludzkiej tożsamości. Jest ono bowiem całością dynamiczną i otwartą, uchwytną tylko w procesie i w aktach lekturowego doświadczenia; całością osadzoną w aktualnej dlań przeszłości (tradycji) i zarazem wykraczającą poza siebie, zarówno ku znaczeniom przydawanym mu we współczesnych kontekstach, jak i ku niedającym się przewidzieć odczytaniom w przyszłości. To, co się fachowo nazywa "semantyczną strukturą dzieła", jest - tłumaczył - skutkiem ustalenia się chwiejnej równowagi pomiędzy wewnętrznymi cechami utworu, a na pozór zewnętrznymi wobec niego cechami "stabilizującego odbioru" czytającej wspólnoty. Nie znaczyło to przecież, że nikt nie potrafi czytać naprawdę indywidualnie ani że lektura jest pasywnym tylko aktem - przyjęciem prawd i pouczeń wypowiadanych przez pisarza; całkiem przeciwnie. Ale też każda własna lektura oparta jest na wspólnie podzielanych założeniach i każda jest (bywa) aktywna: z jednej strony wnosi swój wkład do znaczenia utworu, z drugiej zaś przekształca dotychczasowe doświadczenie czytającego.

"Trzecia kultura"

Trafność tego rozpoznania potwierdza najlepiej los książek samego Lema, które od początku odznaczały się nadzwyczajną żywotnością: zdolnością przywoływania ciągle innych kontekstów tradycji; przyciągania ciągle nowych odczytań i obrastających znaczeniami, które jego dziełom przydawały wielokulturowe rzesze czytelników na całym świecie; i wreszcie przekraczania wszelkich barier - gatunkowych, rodzajowych, a zwłaszcza może ogólno-dyskursywnych - jakie pomiędzy mową literackiej fikcji i myśli humanistycznej a językiem nauk ścisłych wytyczono w XX wieku. Mówiąc inaczej, autor "Filozofii przypadku" od samego początku pisarskiej kariery przeciwstawiał się bardzo skutecznie, choć długo w pojedynkę, fatalnej dychotomizacji, jaka epokę nowoczesną rozpołowiła na dwie kultury: humanistyczną (w której centralną rolę odgrywała literatura i sztuka) oraz naukową (której ośrodkiem stało się przyrodoznawstwo i języki nowych technologii).

Te dwie kultury jeszcze na początku XX wieku dawały się ogarnąć przez jednostkę; zdaniem C. P. Snowa (autora najbardziej wpływowej diagnozy w tym względzie) wykształcony człowiek tamtego czasu znał zarówno Szekspira, jak współczesne mu poglądy fizyków na materię. Później jednak następował już tylko proces przyspieszającego rozchodzenia się obu dróg rozwoju - aż do stanu prawie całkowitej izolacji, wzajemnej nieprzekładalności języków i potęgującej się obcości obu obrazów świata. Myślę, że właśnie w tej perspektywie - wyznaczonej m.in. przez współczesne dyskusje i nasilające się głosy o niezbędności integracji, konieczności poszukiwania skutecznych sposobów budowania wspólnej "trzeciej kultury" - nie tylko wielkość tego pisarstwa, ale też jego kulturowa doniosłość, może być pełniej dostrzeżona i sprawiedliwiej oceniona. Jakoż książki Lema nie tylko nie respektowały tego dychotomicznego podziału, ale świadomie, konsekwentnie i z powodzeniem służyły jego zasypywaniu; praktykowaniu takiej koncepcji literatury, w której staje się ona głównym organem ludzkiej samowiedzy, ogarniającym (przynajmniej potencjalnie) całość ludzkiego poznania, bez względu na pomieszanie jego języków i klatki specjalistycznych dziedzin.

Indywidualnym odpowiednikiem tej ogólnej, cywilizacyjnej misji literatury jako kulturowej instytucji była, jak sądzę, jego prywatna wizja literatury, streszczająca najbardziej przez niego cenione cechy sztuki literackiej. Na jej trop wpaść nietrudno, bo dochodzi ona do głosu zawsze wtedy, gdy Lem, charakteryzując najwartościowsze wedle niego rozwiązania artystyczne, daje przykład dzieła Franza Kafki. W tekstach Kafki bowiem właśnie odnajdywał pisarz we wzorcowej, skondensowanej postaci unikatową właściwość, dzięki której literatura - tu należałoby dodać: dobra literatura - odróżnia się od wszelkich innych typów wypowiedzi. Inaczej niż w ich przypadku, gdzie zawsze dominuje jakaś jedna funkcja, tryb oznaczania i odnoszenia do rzeczywistości, którą czytelnik łatwo klasyfikuje (jako informacyjną, fikcyjną, ekspresywną, argumentacyjną, symboliczną...), przyporządkowując znanemu kontekstowi - w wypowiedzi literackiej wszystkie te (i jeszcze inne możliwe) porządki znaczeniowe równocześnie okazują swoją zasadność, "domagając się" rozwinięcia przez czytelnika.

W miejsce zasady "albo - albo" wchodzi reguła "zarówno, jak", która równouprawnia rozbieżne, a nierzadko wykluczające się odczytania tekstu jako naraz realistycznego, fantastycznego, ironicznego, alegorycznego... Dzieła tego rodzaju są równie dalekie od bieguna jednoznaczności - nie formułują gotowych odpowiedzi, nie przekonują do określonych wartości czy jakiegoś kierunku działania - co od bieguna bezznaczeniowej autonomii tekstu jako samozwrotnego lingwistycznego przedmiotu. Mówią zawsze o świecie i zawsze wieloznacznie. W ten właśnie sposób utwór literacki uzyskuje szczególnego rodzaju suwerenność: za sprawą chwiejnej równowagi konkurencyjnych porządków i przypisywanych im wykładni "zawisa" niejako poza (czy ponad) siatkami kontekstów, wymykając się pojęciu go (schwytaniu) przez czytelnika. Czytelnik zaś, skuszony do wielokrotnej - a nigdy ostatecznej - lektury, smakując pisarską sztukę artykulacji takich niezwykłych doświadczeń, w rezultacie raczej testuje i poszerza własne możliwości rozumienia i granice języka, niźli utwierdza się w przekonaniu o wystarczalności posiadanej wiedzy.

***

Jak wspomniałem na początku, dla Stanisława Lema "rozumienie" oznaczało zarazem pojęcie czegoś oraz tego czegoś wykonanie. Tak też i jego książki, nie tylko mówiły o jego wizji literatury, ale próbowały ją urzeczywistniać. W swoich lekturach Lema należę, jak myślę, do tych bardzo licznych jego czytelników, którzy w tym szczytnym (poznawczo, edukacyjnie) ideale rozpoznawali również opis własnych doświadczeń ze spotkań z jego książkami.

Prof. RYSZARD NYCZ (ur. 1951) jest historykiem i teoretykiem literatury, kierownikiem Katedry Antropologii Literatury i Badań Kulturowych Instytutu Polonistyki UJ i redaktorem naczelnym "Tekstów Drugich". Opublikował m.in. "Tekstowy świat", "Język modernizmu" oraz "Literaturę jako trop rzeczywistości".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2006

Artykuł pochodzi z dodatku „Stanisław Lem (1921 - 2006)