Razem i osobno

Minęła 21.00, na ekranie pokazały się słupki. Wynikało z nich, że władzę przejmuje prawica, lewicy w Sejmie nie będzie, zaś oni zajęli w wyborach ostatnie miejsce. Natychmiast wpadli w dziką radość.

26.10.2015

Czyta się kilka minut

Wieczór wyborczy partii RAZEM. Fot: MARIUSZ GRZELAK/REPORTER/EastNews /
Wieczór wyborczy partii RAZEM. Fot: MARIUSZ GRZELAK/REPORTER/EastNews /

Tak niedostanie się do parlamentu ­fetowali zwolennicy lewicowej Partii Razem. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałem.

Z czego się cieszyli?

– Bo w marcu nas jeszcze nie było. To znaczy cała partia mieściła się u Marceliny w kuchni – opowiadała mi uradowana Weronika Samolińska, pełnomocniczka finansowa ugrupowania.

– Ilu się was tam zmieściło? – drążyłem.

– 15–20 osób.

To oznaczało, że Marcelina Zawisza, członkini Zarządu Krajowego, ma pojemną kuchnię. Ale nie uprzedzajmy wypadków.

Wyborcza impreza odbywała się w warszawskim kinie Luna. Wejść mógł każdy, a przedstawiciele mediów dostawali przywieszki z napisem „Media”. Popularność partii wzrosła ostatnio do tego stopnia, że przywieszek zabrakło. Dostałem więc inną, z napisem „Obsługa techniczna”. Dzięki temu zadawano mi sporo pytań i klepano po plecach.

Gdy wchodziłem, sala i scena były już wypełnione. Ci na scenie mieli partyjne flagi, którymi machali bez opamiętania. Wszystko odbywało się spontanicznie, czyli bez ładu i składu.

– Przydałby się wodzirej! – zauważył brodaty chłopak, patrząc na plakietkę na moich piersiach. Wzruszyłem bezradnie ramionami i pokazałem napis na wielkim ekranie, z którego wynikało, że Razem jest partią bez wodza.

– Ano tak! – powiedział, uśmiechnął się i serdecznie klepnął w plery. Inni też byli mili. Na szczęście zaczęły się przemówienia.

Na scenę wychodzili młodzi ludzie i mówili, że chwila jest doniosła, a wzruszenie odbiera im głos, zaś w Razem znaleźli nie tylko ludzi myślących tak samo, ale i przyjaciół.

Jeszcze kilka miesięcy temu uczestnikom lewicowego ruchu wydawało się, że nic z tego nie będzie: nie zarejestrują komitetu, nie zbiorą podpisów, nie wystartują w wyborach. Teraz patrzyli na wypełnioną salę kinową, flagi, telebim, trzy kamery z największych telewizji i popcorn w foyer. To wszystko zrobili od zera, więc mieli powody do zadowolenia.

Podczas przemówień zasada była taka, że czym bardziej kto się jąkał, tym większe dostawał brawa. Sala oklaskiwała tych, co na scenie, a ci, co na scenie – oklaskiwali tych, co na sali – tak minął czas do 21. Wtedy pokazały się sondażowe wyniki.

Owacja wybuchła dwa razy. Raz, gdy podano rezultat Partii Razem – 3,9 proc. zostało uznane za wielki sukces. Aplauz wzbudził też wynik Zjednoczonej Lewicy – 6,6 proc., co oznaczało, że konkurenci też nie wchodzą do Sejmu.

Partia Razem pokazała więc, że nie ma w niej faryzejskiego współczucia, jest za to szczera radość z tego, że sąsiadowi powinęła się noga.

Pogratulowałem im tej postawy. A Weronika Samolińska zapytała:

– A co pan się dziwi? Kim oni w końcu są?

– Kim?

– Palikot to neoliberał, Zieloni to zieloni, a SLD to partia stołków. I kogo tu żałować?

Przyszedł czas na przemówienie lidera. Adrian Zandberg, zwany tutaj „człowiekiem z brodą”, trzymał się w cieniu. Zwycięzca telewizyjnej debaty polityków, teraz wyszedł na scenę kina Luna. – Polityka jest każdego dnia, kiedy tysiące ludzi razem będą stać w swoich miastach, w swoich miasteczkach, po stronie ludzi pracy, organizować się w obronie pracowników, których prawa są łamane, budować spółdzielnie, prowadzić edukację – jutro, pojutrze, przez kolejny miesiąc, przez kolejny rok, przez kolejne lata. Bo w końcu będzie w Polsce demokratyczna lewica, za którą nie trzeba się wstydzić – powiedział.

Dostał burzliwe oklaski. Tymczasem na ekranie wielkiego telewizora występował Jarosław Kaczyński, który zapewniał, że nie będzie się mścił. A po nim Ewa Kopacz, która mówiła, że ostatnie osiem lat było dobre dla Polski. Tutaj nikt nie zwracał na nich uwagi, zresztą i tak w telewizorze wyłączono głos.

– To są 4 proc., które wywalczyliśmy na ulicach, które wywalczyliśmy, chociaż przez większą część kampanii telewizje poświęciły nam osiem sekund – ciągnął Zandberg.

– O co chodzi z tymi ośmioma sekundami? – pytałem Weroniki Samolińskiej.

– A to nie są nasze wyliczenia. To oficjalne wyliczenia telewizji, z których wynika, że od 7 do 27 września poświęcono nam dokładnie osiem sekund.

Teraz Partia Razem miała powody do satysfakcji. Reporterzy telewizyjni wyrywali sobie z rąk Zandberga i Zawiszę.

– No dajcie na Marcelinę na pięć minut.

– Nie!

– Przecież macie Adriana. Oddawajcie Marcelinę!

– Nie! Bo jest nam potrzebna do setki, a Adrian do lajfa!

Żeby na to nie patrzeć, poszedłem do ­foyer. Bar działał. Sprzedawali małe piwo po 6 zł oraz colę i popcorn.

Jurko, ukraiński politolog, którego wkręciłem na wieczór wyborczy, snuł się między stolikami. Patrzył na pięknie ubrane panie i na wystylizowanych na drwali panów. Wyglądało, że niczego nie rozumie.

– Piwo po sześć? Cola, popcorn?

– A co jest nie tak?

– Wiesz, ta lewica jest taka…

– No?

– Dla studentów i hipsterów. A macie taką dla robotników?

Było 17 minut po 21. Wieczór wyborczy powoli się kończył. Wszyscy zaczynali zbierać się do domu. Nagle ktoś wpadł na świetny pomysł. – Słuchajcie, niech ci, co siedzą na sali, wejdą na scenę! A ci, co są na scenie, pójdą na salę. Chodźcie, będzie fajnie!

Tak więc w Partii Razem zamieniono się miejscami. W całej Polsce zresztą zaszło podobne zjawisko.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2015