Rakiety na pustyni

Wsadzanie palców między drzwi nie jest zajęciem przyjemnym, zwłaszcza jeśli drzwiami są skonfliktowane światowe mocarstwa: Francja i Stany Zjednoczone. I nie ma czego zazdrościć premierowi Millerowi, skoro pierwszego dnia konferencji Unii Europejskiej w Rzymie - miast odpowiadać na pytania o konstytucję Unii - musiał tłumaczyć się z politycznej bomby atomowej, której o mały włos nie zdetonował (pytanie, na ile świadomie?) rzecznik polskiego ministerstwa obrony.

12.10.2003

Czyta się kilka minut

Bo gdyby okazało się prawdą - co niefrasobliwie oznajmił płk Mleczak - że oto kilka dni temu polscy żołnierze znaleźli na irackiej pustyni francuskie rakiety wyprodukowane w 2003 r., znaczyłoby to, że tuż przed alianckim atakiem na Irak Francja (której przemysł zbrojeniowy jest ściśle związany z państwem) dostarczała broń mogącą zabijać Amerykanów i Brytyjczyków. Polityczne tego skutki byłyby niewyobrażalne - w wersji minimum byłyby to powód, by sojusz polityczno-militarny między USA a Francją rozpadł się na dobre. Prezydent Chirac nie musiał grać zdenerwowania, kiedy tłumaczył, że nie mogą to być rakiety z 2003 r., bo... nie produkuje ich się od 10 lat.

Najprawdopodobniej chodziło więc o francuskie rakiety “Roland", tyle że dostarczone Saddamowi kilkanaście lat temu, gdy był on pupilkiem Paryża na Bliskim Wschodzie, obdarowywanym różnego rodzaju bronią (po ZSRR, który dostarczył 70 proc. uzbrojenia irackiej armii, Francja była następna). Nie jest winą polskich żołnierzy, że swe przypuszczenia przekazali do Warszawy, a rakiet nie poddali na miejscu dokładnemu badaniu - kiedy w ub.r. Niemcy z sił międzynarodowych w Kabulu zaczęli rozkręcać znalezioną rakietę przeciwlotniczą (chcieli ją zabrać do kraju w celach szkoleniowych), skończyło się eksplozją i śmiercią kilku żołnierzy. Dla decydentów w Warszawie powinno być natomiast oczywiste, że gdyby - gdyby! - nawet znalezisko okazało się prawdziwe, to jego upublicznienie nie byłoby ani rolą, ani decyzją wyłącznie Polski.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, kierownik działów „Świat” i „Historia”. Ur. W 1967 r. W „Tygodniku” zaczął pisać jesienią 1989 r. (o rewolucji w NRD; początkowo pod pseudonimem), w redakcji od 1991 r. Specjalizuje się w tematyce niemieckiej. Autor książek: „Polacy i Niemcy, pół… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 41/2003