Pytania bez odpowiedzi

Zadziwiające, że tak mało wiedząc o Ryszardzie Kuklińskim, jesteśmy gotowi wystawiać mu tak jednoznaczne oceny. Pogląd na działalność pułkownika Kuklińskiego jest w jakiejś mierze pochodną naszego spojrzenia na rolę jednostki w historii i na to, czym była PRL.

22.02.2004

Czyta się kilka minut

 /
/

Nawet zawodowy historyk może mieć kłopoty z oceną działalności zmarłego. Zbyt wiele tu pytań. Głównym źródłem wiedzy o Ryszardzie Kuklińskim, a zwłaszcza o motywach, którymi się kierował, są jego wypowiedzi. W dodatku wypowiedzi te w sprawach kluczowych bywały sprzeczne.

Jak mówił przed kilku laty Karol Modzelewski, historycy “mają wyjaśniać mechanizmy zdarzeń, ich uwarunkowania instytucjonalne i kulturowe, rozumieć motywy osób i zbiorowości", a nie wygłaszać sądy. W przypadku sprawy Kuklińskiego mechanizmów wyjaśnić nie sposób bez znajomości źródeł, a te są w większości niedostępne.

Ale los Ryszarda Kuklińskiego to nie tylko temat dla historyków. Pytanie o jego działalność to pytanie o stosunek Polaków do niedawnej przeszłości.

Wiemy, że niewiele wiemy

- Rozmawiając o Kuklińskim, zawsze dojdziemy do pytania: czym była PRL? - mówi “Tygodnikowi" historyk dziejów najnowszych dr Antoni Dudek. - Jeśli przyjmiemy za generałem Jaruzelskim, że w ówczesnych warunkach PRL ułomnie, ale jednak realizowała interes narodu polskiego, to Kuklińskiego trzeba potępić. Inaczej, gdy uznamy, że Ludowe Wojsko Polskie było częścią Układu Warszawskiego, a ten nie realizował naszego interesu narodowego. Bo niby jaki mieliśmy interes w okupacji Danii i północnych Niemiec? - a takie zadania miały nam przypaść w razie wojny z Zachodem.

Kiedy Kukliński rozpoczął współpracę z Amerykanami? Czy został zwerbowany w Wietnamie w 1967 r., gdzie pełnił służbę w polskiej misji, czy sam na początku lat 70. zgłosił się do CIA? Według jego wersji, decyzję podjął po masakrze robotników Wybrzeża w grudniu 1970. Krytycy Kuklińskiego pytali, czemu przedtem pułkownik godził się na to, co działo się w polskiej armii, czemu brał udział w planowaniu inwazji na Czechosłowację w 1968 r.? (Stanisław Broniewski, w czasie II wojny dowódca “Szarych Szeregów", wspominał, że Czesi pytali go, dlaczego żaden z polskich oficerów nie popełnił samobójstwa na moście granicznym?). Można też spytać: dlaczego Kukliński wybrał taką właśnie drogę?

- Wyobraźmy sobie, że ktoś jest w wojsku i dochodzi do przekonania, że komunizm jest zły - zastanawia się Dudek. - Może założyć tajną organizację, ale biorąc pod uwagę stopień penetracji armii przez kontrwywiad, taka działalność szybko by się skończyła. Zresztą w jednej z wypowiedzi pułkownik utrzymywał, że zgłosił się do Amerykanów właśnie z takim pomysłem, ale przekonano go, że to szaleństwo. Czy tak było? Tego nie zweryfikujemy. Zostawało mu więc albo wystąpić z wojska i działać jak np. Kuroń i Michnik, albo to, co zrobił. Być może uznał ten sposób za najbardziej efektywny.

Nie wiemy też, co pułkownik przekazywał CIA. Jeśli przekazywał informacje dotyczące LWP, to czy w ten sposób nie zwiększał zagrożenia życia polskich żołnierzy w razie wojny z NATO?

Antoni Dudek: - Kukliński przekazywał informacje o Układzie Warszawskim, którego Polska była częścią. Tego nie da się rozdzielić. Straty, na jakie mógł narazić polskich żołnierzy, to rzecz najtrudniejsza w jego ocenie. Z pewnością zdawał sobie sprawę, że informacje, które przekazywał, kosztowałyby życie iluś tysięcy polskich żołnierzy. Ale może zakładał, że jego działalność zapobiega III wojnie światowej? Ona nie wybuchła także dlatego, że ZSRR przegrał wyścig technologiczny. Możliwe, że Kukliński miał w tym udział. Dlatego będzie on oceniany przynajmniej w dwu kontekstach. Pierwszy to Polska i stan wojenny. Drugi: historia powszechna i wyścig między USA a ZSRR. To jest sprawa najciekawsza i najważniejsza, ale niestety dziś nierozstrzygalna.

Drugiego Afganistanu nie było

Nie wiemy, dlaczego Kukliński uważał, że poinformowanie “Solidarności" o planach wprowadzenia stanu wojennego może doprowadzić do rozlewu krwi. Działacze “Solidarności" mają prawo pytać, dlaczego pułkownik “uznał, że nie należy przeszkadzać gen. Kiszczakowi w złapaniu mnie" (Modzelewski).

Może nie miał innej możliwości? A jeśli miał, ale z niej nie skorzystał, wolno zapytać, czemu przekazywał informacje Amerykanom, godząc się na to, że wykorzystają je tak, jak uznają za stosowne, a nie przekazał ich rodakom? Podczas pobytu w Polsce Kukliński twierdził, że był przekonany, iż Amerykanie poinformowali Polaków, i że rozumie rozgoryczenie liderów “Solidarności", które musi znosić w pokorze.

Antoni Dudek podkreśla, że taka informacja niewiele by zmieniła; “Solidarność" i tak “cały czas odbierała sygnały, że za chwilę nastąpi uderzenie, były one częścią działań psychologicznych ekipy Jaruzelskiego, by opozycja zobojętniała i dała się zaskoczyć". Gdyby Kukliński jednak poinformował jakimś tajnym kanałem liderów Związku, nie wiadomo, czy by uwierzyli.

Czyli nie miał racji Kukliński, obawiając się, że jego rewelacje doprowadzą do rozlewu krwi? Dudek: - Historyk nie powinien gdybać. Ale zastanówmy się, jakie skutki wywołałoby upublicznienie planów stanu wojennego? Związek mógłby strajkować, ale czy doszłoby do rozlewu krwi? Wątpliwe. Zwłaszcza biorąc pod uwagę nastroje społeczne i spadające poparcie dla “Solidarności" jesienią 1981 r.

Interes Polski, interes Zachodu

A czy broni się argumentacja Kuklińskiego, że przekazując plany Układu Warszawskiego chciał zapobiec konfliktowi atomowemu? I czy sposobem na to było wskazanie Amerykanom celów do ataku jądrowego na terenie Polski? A może to raczej doktryna Układu Warszawskiego ustawiła Polskę jako teren spodziewanego odwetu? Bo czy Amerykanie - nie znając planów Układu - w przypadku wojny zachowaliby się inaczej, wiedząc choćby ze zwykłej mapy, że przez Polskę biegną szlaki komunikacyjne Armii Radzieckiej?

Dotykamy tu problemu ówczesnego interesu Polski i interesu USA. Czy były tożsame? Czy przeciwstawienie: “świat demokracji - świat zniewolony przez totalitaryzm" pozwala uznać, że każde opowiedzenie się za tym pierwszym jest moralne? A jak ocenić liderów wolnego świata, sprzedających Polskę w Jałcie?

Podczas trwającego w latach 90. sporu o Kuklińskiego Adam Michnik pisał: “Czy spojrzeć globalnie i stwierdzić: wówczas świat był areną walki dwóch bloków, demokratycznego i totalitarnego, zaś Kukliński działał na rzecz wolnego świata przeciw opresyjnej ideologii?". Michnik przypominał artykuł amerykańskiego politologa Normana Podhoretza z 1982 r.; autor twierdził, że Reagan powinien udzielić takiego wsparcia “Solidarności", aby doprowadzić do rosyjskiej interwencji w Polsce. ZSRR, skazany na wojnę na dwóch frontach, w Afganistanie i w Polsce, upadłby szybciej.

“Jak się mieszka w Waszyngtonie, to wolno tak rozumować - pisał Michnik. - Gdy mieszka się w Polsce, to taka globalna perspektywa jest fałszywa. Polakowi nie może być obojętne, czy w konflikcie zginie 100 osób czy też 100 tysięcy, jak w Afganistanie. Na wybór strategii amerykańskiej płk Kukliński nie miał żadnego wpływu".

Z kolei Jerzy Turowicz dowodził: “Działanie przeciwko reżimowi nie może być uznawane za zdradę. Przekazanie informacji o przewidywanym wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego poczytałbym więc Kuklińskiemu za zasługę. Nie odpowiada on przecież za to, co Amerykanie później zrobili, albo nie zrobili, z jego informacją".

Zwłaszcza że strategia Amerykanów nie okazała się dla Polski zła. Czy nie można więc założyć, że choć sam Kukliński nie miał na nią wpływu, to wpływ miały dokumenty, które przekazał? Warto też zastanowić się nad reakcją Moskwy i Warszawy. Ta ostatnia nie zmieniła decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego, mimo że wiedziała, iż Amerykanie znają już jej plany.

- Dla Jaruzelskiego to była zachęta. Wiedząc, że Amerykanie wiedzą i nie reagują, uznał, że to jest Zachodowi na rękę. Zresztą stan wojenny prawdopodobnie był na rękę przywódcom Europy Zachodniej. Amerykanie wprowadzili przynajmniej sankcje, natomiast rządy Niemiec czy Francji odetchnęły z ulgą, bo bały się, że konflikt może rozlać się na cały kontynent, a tak został rozwiązany w granicach Polski - mówi Antoni Dudek.

Czy tak rozumiany interes wolnego świata da się pogodzić z interesem Polski?

Spór nie tylko o PRL

Zarysowany tu dylemat polityczny jest także dylematem moralnym, nie tylko polskim. W 1939 r. niemiecki pastor Dietrich Bonhoeffer - stracony w kwietniu 1945 r. przez nazistów za udział w antyhitlerowskim ruchu oporu - pisał: “Chrześcijanie w Niemczech staną przed alternatywą straszliwą: będą musieli albo chcieć klęski własnego kraju po to, żeby przeżyć mogła chrześcijańska cywilizacja, albo chcieć zwycięstwa narodu [niemieckiego] i tym samym naszą cywilizację zniszczyć. Co do mnie, wiem, którą z tych alternatyw wybiorę".

Spory o ocenę niemieckiego ruchu oporu przeciw Hitlerowi trwają w Niemczech do dziś, choć mają inny charakter niż w latach 50., gdy o pułkowniku Stauffenbergu, który w 1944 r. próbował zabić Hitlera, mówiono powszechnie “zdrajca", i inny niż w latach 80., gdy kanclerz Helmut Kohl nazywał Stauffenberga “bohaterem". Dzisiejsze oceny historyków wychodzą poza dylemat: potępienie albo apologia.

Spór o Ryszarda Kuklińskiego będzie trwać tak długo, jak długo będzie trwać spór o PRL. Oraz o dopuszczalne wtedy sposoby walki z reżimem.

- Oczywiście, Kukliński nie może być wzorem do naśladowania dla dzisiejszych żołnierzy, bo któryś mógłby dojść do wniosku, że NATO i UE są przeciw interesom Polski... Ale podkreślam: czym innym jest III RP, a czym innym była PRL - mówi Dudek.

Czym różni się szpiegowanie w kraju demokratycznym i suwerennym od podobnej działalności w kraju niedemokratycznym i niesuwerennym? Czy w błędzie był ks. Józef Tischner, gdy pisał, że Kukliński “donosił na donosicieli"? Czy rację miał Stanisław Broniewski, mówiąc, że pułkownik “dbał o to, o co prawdziwy żołnierz dbać powinien: o wolność i suwerenność Polski. Jak prawdziwy żołnierz ryzykował życiem"? W podobnym tonie wypowiadał się Jerzy Turowicz: “PRL nie była ani niepodległa, ani suwerenna, była krajem zależnym od Sowietów, a Amerykanie byli naturalnym sojusznikiem naszej niepodległości". Turowicz ludzi potępiających Kuklińskiego oceniał jako chwalców PRL.

Z drugiej strony, nie można stosunkiem do PRL tłumaczyć postaw Aleksandra Kwaśniewskiego czy Leszka Millera, którzy przyczynili się do formalnego zrehabilitowania pułkownika, skazanego przez PRL-owski sąd na śmierć.

Stosunkiem do PRL nie można też wytłumaczyć różnicy zdań wśród działaczy dawnej opozycji. PRL oceniają oni przecież podobnie, a Kuklińskiego już nie. Nie jest to dylemat abstrakcyjny: w latach 80. liderzy opozycji demokratycznej z oburzeniem reagowali na zarzuty władz, że pracują dla zachodnich wywiadów.

***

Kilkanaście lat później, gdy Polska starała się o członkostwo w NATO, Leszek Miller mówił, że fakt współpracy z NATO usprawiedliwia działalność Kuklińskiego. Czy zatem dziś, gdy Polska jest już członkiem NATO, współpracę podjętą w przekonaniu o działalności dla dobra kraju, np. z CIA, należy usprawiedliwiać? Jak będzie postrzegany pułkownik Kukliński za lat dwadzieścia?

Na razie wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi. Tak będzie, póki Amerykanie - i Rosjanie... - nie odtajnią dotyczących go dokumentów. Choć pewnie i wtedy interpretacja źródeł będzie zależeć od poglądów interpretatorów. Ktoś kiedyś powiedział, że na pytania, na które nie znamy odpowiedzi, odpowiadamy przez postawę, jaką wobec nich zajmujemy. Jaką postawę możemy przyjąć wobec sprawy Ryszarda Kuklińskiego?

Z pewnością bardziej powściągliwą. Nie sprowadzającą jego losu do pozornie jednoznacznego przeciwstawienia: zdrajca czy bohater.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Publicysta, dziennikarz, historyk, ekspert w tematyce wschodniej, redaktor naczelny „Nowej Europy Wschodniej”. Wieloletni dziennikarz „Tygodnika”. Autor i współautor książek: „Przed Bogiem” (2005), „Białoruś - kartofle i dżinsy” (2007), „Ograbiony naród ‒… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 08/2004