Putin obiecuje awans społeczny. Czy Rosję czeka wymiana elit?

Wielu członków najbliższego otoczenia prezydenta przygotowuje się do przekazania schedy swoim synalkom, ale na razie głośno się o tym nie mówi.
w cyklu ROSYJSKA RULETKA

01.02.2024

Czyta się kilka minut

Od lewej: Nikita Michałkow i Andrzej Konczałowski w oczekiwaniu na spotkanie z prezydentem Władymirem Putinem, Moskwa, 31 stycznia 2024 r. // Fot. NATALIA KOLESNIKOVA / AFP / EAST NEWS
Od lewej: Nikita Michałkow i Andriej Konczałowski w oczekiwaniu na spotkanie z prezydentem Władimirem Putinem, Moskwa, 31 stycznia 2024 r. // Fot. Natalia Kolesnikova / AFP / Eeast News

Elita Rosji składać się ma z tych, którzy bronią ojczyzny, a nie z jakichś „cudaków, obnażających genitalia i wypinających zadki” – taką opinią Władimir Putin podzielił się podczas spotkania ze studentami, którzy porzucili naukę na rzecz udziału w „specjalnej operacji wojskowej”. Postawił ich za wzór, obiecując za walkę na froncie nie tylko odznaczenia, ale spektakularny awans społeczny. Czy Rosję faktycznie czeka wymiana elit?

Strażnicy moralności

Wypowiedź o cudakach jest bezpośrednim nawiązaniem do pewnego wieczorku towarzyskiego, który odbył się pod koniec grudnia w moskiewskim klubie Mutabor. Gospodynią była blogerka i prezenterka telewizyjna Nastia Iwlejewa, goście mieli przybyć w jak najbardziej skąpym przyodziewku. Zdjęcia z „prawie gołej imprezy” wyciekły do sieci. Momentalnie wyłowili je strażnicy moralności, którzy dostrzegli w tym, co się działo w Mutaborze, mnóstwo uchybień: m.in. złamanie przepisów ustawy o zakazie propagandy LGBT, narkotyki i ekstremizm. Do ministra spraw wewnętrznych i Prokuratury Generalnej popłynęły szeroką rzeką donosy. „Toż to Sodoma i Gomora w jednym” – lamentowała Z-blogerka Anna Riewiakina. Kapłan kremlowskiej propagandy telewizyjnej Władimir Sołowjow w firmowym stylu pluł na uczestników zabawy ogniem: „Jakże jesteście dalecy od zrozumienia swojego kraju, jesteście moralnie głusi. Nic nie rozumiecie. Głównodowodzący [Putin] wznosi toast za nasze Zwycięstwo, a wy, podli dranie – za co?”.

Co dziś dzieje się w Rosji? Czy ten kraj da się zrozumieć? Jaka przyszłość go czeka? Co czwartek zapraszamy do autorskiego serwisu Anny Łabuszewskiej, ekspertki ds. rosyjskich.

Na połajankach się nie skończyło – artyści estrady stracili kontrakty telewizyjne, tytuły „zasłużony artysta FR”, ich koncerty zostały odwołane, raper Vacio (który paradował w jednej skarpecie naciągniętej na genitalia) został aresztowany, a po odsiadce dostał powołanie do wojska, Iwlejewa ma zapłacić grzywnę, Mutabor został zamknięty, a jego właściciel, chcąc odkupić swoją winę, podarował cerkwi relikwię. Jak to w surrealistycznych rosyjskich opowieściach bywa, relikwia okazała się fałszywką. (O imprezie i jej reperkusjach pisałam na blogu 17 mgnień Rosji w tekstach „Goło i niezbyt wesoło”„Pokłosie roznegliżowanej imprezki” i „Jeszcze o pokłosiu »gołej imprezki«”).

Niewiele znaczące spotkanie klubowe, przeznaczone dla wyselekcjonowanych członków moskiewskiej bohemy, dla których zabawa jest nieodzownym elementem życia niezależnie, czy to wojna, czy pokój, otworzyło nieoczekiwanie wielką dyskusję o konieczności wymiany elit artystycznych. I nie tylko artystycznych. Ton nadawali początkowo Z-patrioci, a w końcu głos zabrał sam Z-prezydent.

Po Moskwie rozeszły się wieści, że Putinowi powiedział o „gołej imprezce” i zaprezentował wołające o pomstę do nieba obrazki reżyser Nikita Michałkow, strojący się ostatnio w szaty moralizatora i wyroczni. Putin był zniesmaczony tym, co zobaczył i usłyszał, a zatem na głowy nieszczęsnych, obnażających za dużo „cudaków” posypały się kary.

Michałkow rozwinął swoje przemyślenia na temat odpowiedniego zachowania elit w obszernym wywiadzie dla agencji TASS. Przede wszystkim zaprzeczył pogłoskom, że to on poinformował Putina o balu golasów: „Mamy z prezydentem wiele innych tematów do omówienia”. Michałkow wyznaczył linie podziału: kto się opowiada za Putinem i wojną, ten zasługuje na estymę. A ci, którzy powyjeżdżali i z zagranicy krytykują Rosję, są niegodni szacunku – według niego caryca estrady Ałła Pugaczowa (która opuściła Rosję z rodziną, wspiera antyputinowskie występy męża, kabareciarza Maksima Gałkina) jest dla kraju stracona. A inni? Przed utalentowanymi twórcami Michałkow miłościwie uchyla furtkę: jeśli powrócą, posypią głowę popiołem, przyznają się do błędu, to mają szansę na nowe otwarcie i miejsce w nowo formującej się elicie. Niemniej na razie artyści, którzy wyjechali z Rosji Putina, nie ciągną w stronę Moskwy szwadronami, aby bić czołem o mur Kremla i prosić o łaskę.

Niech sczezną artyści

A skoro sami nie ciągną, to może dałoby się ich ściągnąć przymusowo? O takich przymiarkach świadczy rozgrywka wokół rockowej kapeli Bi-2. Po rozpoczęciu przez Rosję inwazji na Ukrainę członkowie zespołu wypowiedzieli się przeciwko wojnie i wyjechali za granicę. W maju 2023 r. solista „Bi-2” Jegor Bortnik został wpisany przez rosyjskie Ministerstwo Sprawiedliwości na listę „agentów zagranicznych”. 24 stycznia tego roku muzycy zostali zatrzymani w Tajlandii po występie w kurorcie Phuket. Władze jako powód wskazały brak zgody na pracę, artyści stanęli przed miejscowym sądem, który skazał ich na grzywny w wysokości 77 euro. Skazani uiścili należność na miejscu. Zaraz po rozprawie rockmanów zatrzymała z kolei policja migracyjna. Zostali przewiezieni do Bangkoku i tam – trzymani w klatce – czekali, aż rozstrzygnie się dalszy ich los. Rosyjscy dyplomaci zamiast udzielić artystom pomocy, zaczęli zabiegi o ich ekstradycję do kraju – z taką prośbą zwrócił się do władz Tajlandii rosyjski konsul. Rzeczniczka MSZ Maria Zacharowa nazwała członków grupy „toksycznymi działaczami antykultury”. A dobrze znany z doprawiania herbaty radioaktywnymi izotopami deputowany Andriej Ługowoj z nieukrywaną satysfakcją zapowiadał, że po powrocie do Rosji kapela będzie mogła „swobodnie grać dla kolegów z celi”.

I zapewne ściągniętym siłą do Rosji członkom Bi-2 urządzono by pokazowy proces. Ale stało się inaczej – po wielogodzinnych konsultacjach dyplomatów Izraela i Australii (niektórzy muzycy Bi-2 mają obywatelstwo tych państw) z władzami Tajlandii odstąpiono od pomysłu wydania muzyków w ręce rosyjskiego wymiaru niesprawiedliwości. Wieczorem 31 stycznia zespół w pełnym składzie wylądował w Izraelu.

Nie tylko muzycy

Na miejsce w nowej putinowskiej elicie artystycznej nie mogą też liczyć literaci, uznani przez rosyjskie władze za „agentów zagranicznych”, ekstremistów, terrorystów, jak Borys Akunin, Dmitrij Bykow czy Dmitrij Głuchowski.

Wrobiona przez Wowana i Lexusa, znanych pranksterów pracujących pod parasolem służb specjalnych, pisarka Ludmiła Ulicka została pozbawiona tytułu honorowego przyznanego jej przez jedną z uczelni. W rozmowie z pranksterami powiedziała bowiem, że tantiemy za książki przekazuje na rzecz Ukrainy. Ulicka w lutym 2022 r. potępiła rosyjską agresję i opuściła kraj.

Do grona wybrańców Putina-Michałkowa nie pasuje też reżyser filmowy Michaił Łokszyn (Michael Lockshin). Właśnie na ekrany rosyjskich kin weszła jego ekranizacja „Mistrza i Małgorzaty”, która z mety pobiła rekordy oglądalności i wywołała dyskusję. Bardziej zajadłe spory toczą się jednak nie wokół samego filmu, jego koncepcji czy gry aktorskiej, lecz wokół osoby reżysera. Łokszyn mieszka w Stanach Zjednoczonych i wykazuje antywojenną postawę. Z lóż zajmowanych przez Z-patriotów dobiegają głosy, aby film natychmiast zdjąć z ekranów, a reżysera przykładnie ukarać za domniemaną rusofobię. Aktywiści prowojenni pienią się obficie również z tego powodu, że film został zrealizowany za pieniądze Ministerstwa Kultury Rosji.

Stara elita nie rdzewieje

Skąd zatem brać nowe elity? Jeśli chodzi o scenę polityczną, to stara gwardia, która przyszła z Putinem do władzy ćwierć wieku temu, nadal pilnie strzeże swoich przyczółków.

Zdaniem politolożki Natalii Szawszukowej to nie jest pierwsza przymiarka do wymiany elit. Kilkanaście lat temu powstała odgórnie sterowana organizacja młodzieżowa Nasi. Za pieniądze Kremla działaczy wożono na szkolenia nad jezioro Seliger, aby zdobywali wiedzę niezbędną w zarządzaniu krajem. Mieli oni zastąpić starych polityków, stać się nową władzą. Nic takiego nie nastąpiło. Niektórzy z nich zajęli niezbyt znaczące stanowiska średniego szczebla w ministerstwach i tyle. „Jak rządzili nami dziadersi, tak nadal rządzą. Nikt z nich poważnie nie myśli, by ustąpić miejsca tym nieszczęsnym młodym ludziom, którzy pojechali na front. Ci chłopcy nigdy nie staną się elitą. Bo tu nikt dobrowolnie z władzą się nie rozstanie. Do zmiany władzy dojdzie nie wtedy, kiedy dopuści się w sztuczny sposób jakieś młode kadry, ale wtedy, gdy odejdzie Putin i jego otoczenie”.

No właśnie, tylko czy dziadersi planują odejście? Putin zamierza przedłużać swoją władzę bez końca. Konstytucja została zmieniona, aby zapewnić mu start w kolejnych wyborach. Nie ma innego wyjścia: będzie się trzymał tronu do ostatniego tchnienia.

A jego ludzie? Wprawdzie wielu członków najbliższego otoczenia Putina przygotowuje się do przekazania schedy swoim synalkom, ale na razie głośno się o tym nie mówi. Na przykład Nikołaj Patruszew, sekretarz Rady Bezpieczeństwa FR, nadal osobiście formułuje najbardziej doniosłe mantry putinizmu o wrednym knuciu Zachodu przeciwko Rosji, której dobra chce przejąć, i nic nie wskazuje na to, aby dał się wysadzić z siodła. Jego syn Dmitrij od kilku lat próbuje orać ugór Ministerstwa Rolnictwa. Pojawia się czasem w mediach, ale nie wypada zbyt przekonująco – w jego splątanych wypowiedziach trudno doszukać się sensu. Czy nadaje się na następcę? Wcześniej pracował w bankowości i organy ścigania miały do niego pewne niewygodne pytania o malwersacje. Poza tym w podkreślającej przywiązanie do tradycyjnych wartości rodzinnych Rosji Patruszew junior miałby kłopot z wyjaśnieniem, dlaczego ma sześcioro dzieci, choć nigdy nie zawarł związku małżeńskiego.

Od buntu Prigożyna, w którym miał odgrywać ważną rolę mediatora, nie słychać nic nowego o gubernatorze obwodu tulskiego Aleksieju Diuminie, regularnie wskazywanym na następcę Putina. Przyczajony tygrys najwidoczniej schował pazury w sytuacji niepewności, jaka nastała po wyeliminowaniu buntownika Prigożyna.

Przy okazji szykowania spektaklu wyborczego o dobre pozycje w elicie zażarcie walczą kremlowskie koterie: trwa rywalizacja pomiędzy zastępcami szefa administracji prezydenta Siergiejem Kirijenką i Aleksiejem Gromowem. Wyznaczony cel: 80 procent poparcia dla Putina. Inne scenariusze nie wchodzą w grę. Jeśli kampania i głosowanie przebiegną zgodnie z planem, obaj urzędnicy zapunktują, jeśli nie – wypadną z łaski. I tramwaj zwany elitą odjedzie w siną dal.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
W latach 1992-2019 związana z Ośrodkiem Studiów Wschodnich, specjalizuje się w tematyce rosyjskiej, publicystka, tłumaczka, blogerka („17 mgnień Rosji”). Od 1999 r. stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Od początku napaści Rosji na Ukrainę na… więcej