Putin i FIFA: Przyjaciele z boiska

Podczas tej wojny nie da się oddzielić sportu od polityki. Front sportowy także jest frontem. Choć działacze piłkarskich organizacji udają, że tego nie widzą.

11.04.2022

Czyta się kilka minut

Władimir Putin i Gianni Infantino (pierwszy z lewej) podczas mundialu w Rosji. Moskwa, 2018 r. / YURI KADOBNOV / AFP / EAST NEWS
Władimir Putin i Gianni Infantino (pierwszy z lewej) podczas mundialu w Rosji. Moskwa, 2018 r. / YURI KADOBNOV / AFP / EAST NEWS

Sporządzić ranking polityków, którzy najlepiej znają się na futbolu – na taki pomysł wpadł kilka lat temu Sepp Blatter, ówczesny prezydent Międzynarodowej Federacji Piłki Nożnej (FIFA). W rankingu Blattera Władimir Putin uplasował się na czwartym miejscu – po prezydencie Chin Xi Jinpingu, Nelsonie Mandeli i papieżu Franciszku. Blatter przecenił Putina – być może z uwagi na zbliżający się wtedy mundial w Rosji, a może ze względu na swoją z nim przyjaźń. Wówczas żadna większa piłkarska kara nie spotkała Kremla za atak na Ukrainę rozpoczęty w 2014 r., w tym za aneksję Krymu. Mundial w 2018 r. odbył się w Rosji, jakby nigdy nic.

Dobre relacje Putin ma także z następcą Blattera, Giannim Infantinem (m.in. odznaczył go medalem), a FIFA pod rządami Infantina zareagowała kompromitująco słabo na rosyjską inwazję. Niedługo po 24 lutego prezydent FIFA oświadczył, że Sborna (jak popularnie określa się rosyjską drużynę narodową) będzie występowała nie jako Rosja, lecz Rosyjski Związek Piłki Nożnej, bez hymnu i flagi. Kara za tę wojnę miała być mniej więcej taka, jaką wcześniej Międzynarodowy Komitet Olimpijski wymierzył Rosji za doping. Z kolei Unia Europejskich Związków Piłkarskich (UEFA) zrównała ofiarę i agresora: zdecydowała, że mecze drużyn rosyjskich i ukraińskich będą rozgrywane na neutralnych stadionach. Na szczęście postanowiła też, że finał Ligi Mistrzów nie odbędzie się w tym roku na petersburskiej Gazprom-Arenie.


ATAK NA UKRAINĘ | KORESPONDENCJE, ZDJĘCIA, ANALIZY | CZYTAJ NA BIEŻĄCO W SERWISIE SPECJALNYM >>>


Miliony kibiców zareagowały na to oburzeniem, a jeszcze pod koniec lutego obie federacje zmieniły decyzje: Rosji i rosyjskim klubom zakazano do odwołania spotkań międzynarodowych. W tym sezonie oznacza to wyrzucenie Sbornej z baraży o katarski mundial, a Spartaka Moskwa (ostatniego w tym sezonie rosyjskiego klubu obecnego w europejskich rozgrywkach) z Ligi Europy.

Niech symbolem postawy UEFA będzie jej wpis na Twitterze opublikowany kilka godzin po rosyjskim ataku 24 lutego. Wpis brzmiał: „Szczęśliwego czwartku wszystkim!”. I uśmiechnięta mordka.

Rosja pokonała Rosję

FIFA nie paliła się do nakładania na Rosję sankcji, ale musiała coś zrobić, bo jest – przynajmniej fasadowo – instytucją zachodnią i demokratyczną, a zachodnie demokracje dominują w światowej piłce (Chińczykom nie udało się stworzyć własnej ligi, szczując świat pieniędzmi – ich projekt legł w gruzach). Sprawdzam ranking FIFA. W pierwszej dziesiątce jest siedmioro członków NATO, w pierwszej dwudziestce zaś większość krajów (aż siedemnaście) to – wedle Freedom House – państwa „wolne”; pozostałe trzy mają być „częściowo wolne”. Większość reprezentacji z tej dwudziestki pochodzi z Europy. Męski futbol to być może największy relikt dawnej dominacji Starego Kontynentu.

Sborna nie zagrała więc z Polską. W dniu odwołanego meczu na rosyjskich serwisach sportowych analizowano możliwe składy, gdyby mecz się odbył. A skoro zabrakło Polaków i Rosja nie miała z kim grać, zagrała z samą sobą: odbył się mecz Sbornej z rosyjskimi młodzikami. W tym spotkaniu Rosja pokonała Rosję (przypomina to sytuację Związku Sowieckiego, który do 1952 r. nie był członkiem FIFA i w tym czasie grał tylko z jedną drużyną – Turcją).

Gdy siedziałem na trybunie Stadionu Śląskiego, oglądając mecz Polski ze Szwecją, znów zaczął do mnie pisać znajomy rosyjski dziennikarz sportowy. Blokowałem go już, ale tego wieczoru napisał z innego numeru, grożąc mi pobiciem i wyzywając od „amerykańskich kurew”. Wysłałem mu zdjęcie stadionu po awansie Polski (tak, złośliwie). Odpisał zdenerwowany: „A jak tam na stacjach benzynowych? Kolejki? Niebawem będzie u was jeszcze weselej. Rosja sra na wasze sankcje, Rosja to najbogatszy kraj planety!”.

Po mistrzostwo Azji...

Ale nic to. W rosyjskich mediach rozważa się dziś przejście z UEFA do Azjatyckiej Konfederacji Piłki Nożnej (AFC). Cóż, znamy bardziej egzotyczne transfery: Rosja ma wszak więcej wspólnego z Azją niż z Europą Izrael, który gra w UEFA. Część rosyjskich komentatorów uważa, że byłaby to katastrofa sportowa i finansowa, ale część jest optymistyczna – piszą, że wówczas Sborna bez problemu awansowałaby na każdy mundial, bo łatwiej byłoby jej pokonać Arabię Saudyjską niż Holandię (w rankingu FIFA Rosjanie są na 36. miejscu, z krajów Azji wyprzedzają ich tylko Irańczycy, Japończycy i Koreańczycy z Południa).

Rosyjskie kluby w azjatyckiej Lidze Mistrzów mierzyłyby się m.in. z indyjskim FC Goa, irańskim Traktorem SC czy tajskim Pathum United. Na niektóre mecze rosyjskie drużyny miałyby daleko, ale nie byłaby to dla nich nowość. Gdy kilka lat temu sąsiadujący z Pacyfikiem SKA-Chabarowsk dostał się do rosyjskiej ekstraklasy, w klubie opowiadali mi po zakończonym sezonie, że w jego trakcie klub „różnymi środkami transportu pokonał dystans ok. 400 tys. km – to tak, jakby drużyna obleciała Ziemię dziesięciokrotnie”.

Dziennikarze prognozują już nawet zestawienia drużyn, z którymi Rosjanie, występując w AFC, nie mogliby grać z powodów politycznych: byłyby to być może Australia, Korea Południowa, Japonia i Singapur. W Europie istnieje sześć par zespołów, które nie powinny grać ze sobą – poza meczami Rosji z Ukrainą, są to jeszcze pary Kosowo-Rosja, Kosowo-Serbia, Kosowo-Bośnia, Armenia-Azerbejdżan oraz Hiszpania-Gibraltar.

Gdy Rosję i Białoruś wyrzucono niedawno z igrzysk paraolimpijskich, Rosjanie zorganizowali swoje igrzyska – poza Białorusinami wystartowali w nich Kirgizi, Tadżycy i Ormianie. Rosjanie wygrali: zdobyli 108 medali, pozostałe kadry łącznie 12.

Rosjanie mogą bawić się bowiem w takie „spartakiady”, ale nie są piłkarską potęgą i nie mogą stworzyć osobnego piłkarskiego bieguna. Może zostaną kiedyś mistrzami Azji, ale więcej będzie w tym symbolu niż radości.

...czy Europy?

Jednak znacznie bardziej niż rosyjskiej piłki na Zachodzie brakować będzie piłki zachodniej w Rosji. Kontrakty z rosyjskimi telewizjami zerwały już ligi angielska i francuska – dla wielu rosyjskich kibiców może to być największą sankcją.

Rosyjski kapitał zwija się też z zachodniego futbolu. Dużo mówi się o Romanie Abramowiczu, który został zmuszony do pozbycia się klubu Chelsea Londyn. W podobnej sytuacji znalazł się inny oligarcha Walerij Oif, właściciel Vitesse (to czwarty najlepszy holenderski klub w ubiegłym sezonie). Oba przypadki pokazują, jak ryzykowne jest sprzedawanie klubów ludziom zależnym od dyktatorów – nie tylko zresztą od tego z Kremla.

A tymczasem Rosjanie, jakby nigdy nic, zgłaszają swoją kandydaturę na organizatora Euro w roku 2028 i 2032. Zgłaszają zapewne po to, by dziennikarze tacy jak ja pisali o podobnych absurdach, zamiast o zbrodniach w Mariupolu i Buczy.

Gdy piszę te słowa, przypomina mi się, jak dekadę temu planowano rozpocząć rozgrywki połączonej ukraińsko-rosyjskiej superligi, jak założono już jej profile na mediach społecznościowych i zorganizowano biuro. Było to w innym świecie.

Kongres hańby

Ostatniego dnia marca odbył się kongres FIFA. W programie był enigmatyczny punkt czwarty „Zawieszenie lub wykluczenie związków”. Nie było wiadomo, o które kraje chodzi, Rosjanie czekali na kongres w napięciu. Na kongresie okazało się, że chodzi o trzy federacje: Kenię, Zimbabwe i Pakistan. Przegłosowano zawieszenie wszystkich trzech z powodu ingerencji tamtejszych władz w sprawy krajowych związków piłkarskich.

Każdego roku zawiesza się przynajmniej kilka federacji, z różnych powodów – i to znacznie bardziej błahych niż zbrojna inwazja. Ale tego dnia o Rosji oraz Białorusi (wspierającej ją w obecnej agresji) nawet nie dyskutowano.

Choć nie – o Rosji była mowa. Wyróżniono ją: zdecydowano o uznaniu języka rosyjskiego za piąty język FIFA. W Rosji odtrąbiono sukces. Infantino coś tam przebąkiwał o wartości, jaką jest pokój. Uznał też, że warto podkreślić, jak „wielkim sukcesem” był rosyjski mundial w 2018 r.

Czy szef ukraińskiej federacji, który w nadesłanym wideo wystąpił w kamizelce kuloodpornej, zrobił na Infantinie jakieś wrażenie – o tym w dokumentach FIFA nie ma mowy.

Liga ukraińska nie gra

A rosyjska liga gra w najlepsze, jakby nigdy nic. Na pierwszym miejscu jest Zenit Petersburg, na drugim Dynamo Moskwa. Gra też liga krymska, która powstała za pośrednim przyzwoleniem UEFA – jest to liga oddzielna od ukraińskiej i rosyjskiej.

W najlepsze gra również liga białoruska, a także białoruska reprezentacja – na tamtejszy futbol nie nałożono bowiem żadnych sankcji (polecono jedynie, by Białorusini grali mecze międzynarodowe na neutralnych stadionach). Piłkarski świat przeoczył, że Mińsk jest współwinny inwazji na Ukrainę.

Nie gra za to liga ukraińska. Bo jak miałaby grać? Czytanie wyników ostatniej rozegranej kolejki to jak lektura dawnych kronik: Mariupol przegrał z Dniprem 0:3, a Odessa nieoczekiwanie pokonała Charków 2:1. Następną kolejkę mieli grać 25 lutego. Dzień wcześniej Rosja uderzyła.

Dziś ukraińskie serwisy sportowe piszą o wojnie. Wymieniają nazwiska zawodników, którzy przystąpili do jednostek obrony terytorialnej, i zniszczone stadiony. Ukraińcy nie zagrali swojego barażu ze Szkocją – mecz przeniesiono (nie wiadomo, czy się odbędzie). W barażowej czwórce Ukrainy jest też Walia. Prezes tamtejszego związku piłkarskiego zaproponował, by odpuścić Ukrainie baraże i po prostu wysłać ją na mundial.

Tymczasem szef ukraińskiej federacji poinformował już, gdzie Ukraina planuje rozegrać dwa pierwsze mecze po zakończeniu wojny. Pierwszy na donieckiej Donbass Arenie – stadionie Szachtara Donieck, który był ostatnim ukraińskim mistrzem przed wybuchem wojny w 2014 r. Drugi na stadionie Tawriji Symferopol, gdzie ten klub z Krymu został mistrzem Ukrainy w 1992 r. (w pierwszym turnieju w niepodległej już Ukrainie).

Za bilety na oba te mecze zapłacę każdą cenę. A mojemu znajomemu rosyjskiemu dziennikarzowi wyślę zdjęcia ze stadionów. ©

Autor jest reporterem. Laureat Nagrody Nike za „Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku”, wydał też „Królowie strzelców. Piłka w cieniu Imperium”. Stały współpracownik „TP”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz zajmujący się Europą Wschodnią, redaktor dwumiesięcznika „Nowa Europa Wschodnia”. Autor książki „Królowie strzelców. Piłka w cieniu imperium”, Czarne 2018.  Za wydany w 2020 r. reportaż „Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku” otrzymał podwójną… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 16/2022