Przybornik z Przybory

U Przybory najważniejsza i najciekawsza jest nieskrępowana zabawa absurdem, która do dziś pozostaje niedoścignionym wzorcem, i to nie tylko dla komików.

23.10.2016

Czyta się kilka minut

Jeremi Przybora w swoim mieszkaniu, Warszawa, 1960 r. / Fot. Andrzej Wiernicki / FORUM
Jeremi Przybora w swoim mieszkaniu, Warszawa, 1960 r. / Fot. Andrzej Wiernicki / FORUM

Pamiętam, że kiedy byłem mały – „mały” to w tym wypadku określenie mgliste, ale oznacza chyba jakąś podstawówkę i chyba raczej wczesną niż późną – w każdym razie kiedy byłem mały, oglądałem w telewizji powtórki Kabaretu Starszych Panów, i z tamtego oglądania zostawały mi w głowie piosenki, które potem uporczywie wykonywałem pod prysznicem. Miałem wtedy jakieś dziesięć lat, więc piosenka otwierająca kolejne wieczory Kabaretu o tym, że ,,szron na głowie i nie to zdrowie”, musiała brzmieć w moim wykonaniu dość krępująco. Chociaż, jak zdałem sobie sprawę wiele lat później, Jeremi Przybora i Jerzy Wasowski też wcale nie byli wtedy starszymi panami, a do szronu na głowie już w ogóle im było daleko. Cała ta starszość była raczej stylizacją i żartem. Zostawały mi też w pamięci różne inne piosenki i sceny. Piosenki pamiętałem lepiej, z dużymi kawałkami melodii i tekstu. Pamiętam np. Barbarę Krafftównę w absurdalnym półmetrowym czepku i Bohdana Łazukę w równie surrealistycznej brylantynowej fryzurze, jak śpiewają ,,Przeklnij mnie” – piosenkę o absolutnie genialnym tekście. Krafftówna grozi: ,,Przeklnę cię / Jeśli postąpisz podle / Dziś się za ciebie modlę / Lecz jutro przeklnę cię”, a Łazuka pieściwym głosem nawołuje: ,,Przeklnij mnie / Nie mogłem zrobić podlej / Niczym mnie nie oblej / A raczej / Przeklnij mnie”, po czym Krafftówna patrzy spod tego swojego czepka na Łazukę z potworną urazą. Sceny zachowały się w mojej głowie niestety bardziej mgliście – odcisnęły się we mnie raczej ogólnikowo-atmosferycznie, ale pamiętałem, że atmosfera ta była cudowna, jednocześnie bajkowa, absurdalna i dziwna – z tymi wszystkimi kompletnie niespodziewanie pojawiającymi się postaciami, które czegoś wzajemnie od siebie chciały, i ze Starszymi Panami, którzy na wszystko reagowali z kamiennym spokojem. Teraz mogę obejrzeć te sceny na nowo na YouTubie – wystarczy wpisać ,,Starsi Panowie” i wyskakuje na przykład „Wieczór 6. »Smuteczek«”, i widzę, jak Wasowski i Przybora rozmawiają z Mieczysławem Czechowiczem, który szuka Wiesława Michnikowskiego:

„– A, a czy to mężczyzna ten nieduży? – pyta Przybora.
– No jak mówię nieduży, to chyba samo przez się rozumie, że mężczyzna!
– A nie, proszę pana, nie, mógłby być na przykład elf. Elf to nie mężczyzna”.

Po jakimś czasie pojawia się Michnikowski i opowiada wstrząsającą historię, jak ,,siedział w mamrze” za kradzież suchego chleba, a jeden literat nawet tę historię od niego odkupił. Po chwili okazuje się, że Michnikowskiego nie zamknęli tylko za chleb, jak mówi. ,,Właściwie to za kawior. Bo ja... dokradłem sobie trochę kawioru... nie lubię jeść suchego chleba, i dokradłem sobie troszkę kawioru, proszę pana, no oczywiście jeszcze troszkę masełka, cytrynki, troszkę koniaku, no, różne sobie takie dokradłem...”. Literatowi powiedział jednak tylko o chlebie, bo literat mało zapłacił.

Adres URL dla Zdalne wideo

W innym odcinku Wasowski jako Sierotka dokonuje losowania, i mamy między nim a Przyborą taki dialog:

„– No więc jak wyciągnąłeś, to przecież możesz opuścić sobie przepaskę.
– Więf profę pańfa...
– Nie, ale niżej, niżej, bełkoczesz.
– Tak. Więc proszę państwa...”.

Po czym dostajemy informację, że piosenki Starszych Panów, jak się okazuje, zbłądziły pod strzechy – na dowód studio odwiedza gospodarz, Pan Bartosz Gryczany, z Krakowskiego, pod którego strzechę zbłądziła piosenka o Kapturku, i też od razu ją wykonuje

Rezerwuar bez dna

Kiedy oglądam teraz te sceny, zachwycając się nimi tak samo jak kiedyś, rzuca mi się w oczy przede wszystkim bijąca z nich absolutna wolność. Piękne, absurdalne przejścia, humor nienastawiony na puenty, tylko na skojarzenia, dziwność – a to wszystko osiągane zupełnie swobodnie, całkowicie bez wysiłku. Z jednej strony jest to humor mocno językowy, co daje się usłyszeć przede wszystkim w piosenkach: to, co Przybora w nich robi, jest absolutnie wyjątkowe.

Nie ma chyba nikogo, kto w tak niewiarygodny sposób wykorzystywałby możliwości języka polskiego w piosenkach. Te wszystkie świadomie zastosowane zgrzyty i szelesty, rymy, czasem oryginalne, czasem klasyczne, pełne i niepełne, ale wszystkie idealnie płynące w tekście, często z użyciem genialnie zrymowanych zdrobnień (ze wspomnianej piosenki o Kapturku: ,,U babki, co za lasem / mieszkała w białym domku / Kapturek czynił czasem / gomorkę ze sodomką”). Do tego jeszcze niezwykłe połączenie liryzmu z humorem – każdy tekst to majstersztyk. Pisanie piosenek po polsku to ciężka robota, bo melodie, żeby pasowały akcenty, zazwyczaj zmuszają do użycia jak największej liczby słów jednosylabowych. Wydawałoby się, że takich słów jest boleśnie mało, ale kiedy piosenkę pisze Przybora, nagle okazuje się, że ich rezerwuar jest niemalże bez dna, że jest tu cała przepiękna różnorodność (inna sprawa, że wspaniałe melodie Wasowskiego dają też często możliwość użycia na końcu fraz słów dłuższych).

Żadni inteligenci!

Do tego dochodzą jeszcze genialne wykonania Kwiatkowskiej, Michnikowskiego i innych – i tu wracamy do humoru Kabaretu Starszych Panów, który w równym stopniu jak język wykorzystuje ekspresję fizyczną – co widać w rewelacyjnych kreacjach wszystkich występujących u Starszych Panów aktorów oraz aktorek, jak i w świadomie oszczędnych, ale w tej oszczędności też bardzo charakterystycznych, rolach Przybory i Wasowskiego. Co ważne, Przybora i Wasowski nie boją się żartów cudownie głupkowatych – jak ,,profę pańfa”. Ta ich wolność i nieskrępowany absurd znacznie wykraczają poza kojarzoną czasem z Kabaretem Starszych Panów ,,inteligenckość”. Ocenianie Przybory i Wasowskiego przede wszystkim w kontekście owej inteligenckości (cokolwiek by miała znaczyć), a wręcz wysuwanie jej na pierwszy plan ma w sobie coś z upupiania – ,,jacy byli, tacy byli, ale najważniejsze, że kulturalni”. W takim podejściu czuć nie tylko nieprzyjemne klasowe samozadowolenie („ach, jacy oni byli inteligenccy, a przede wszystkim jaki ja jestem inteligencki, że ich lubię, nie to, co ten straszny, tfu, plebs”), ale, co gorsza, wieje nudą, a nuda to ostatnia rzecz, jaka do Starszych Panów pasuje.

Dużo ważniejsze jest choćby ich nieskrępowanie w zabawie absurdem – i w tym sensie Starsi Panowie to jeden z najważniejszych elementów ciągle żywej tradycji, w której odnajdujemy (między wieloma innymi): Kabarecik Olgi Lipińskiej, „Za chwilę dalszy ciąg programu”, „KOC”, a z rzeczy dzisiejszych – całą młodą polską scenę improwizacji. Ten nurt spektakli narodził się u Dela Close’a w Chicago – tam go wymyślano, dlatego jest to główny punkt odniesienia polskich twórców. Kiedy jednak Klancyk, Hurt Luster czy inne grupy grają swoje w pełni improwizowane spektakle – bez wysiłku, swobodnie, z otwartością na wszelkie, czasem ekscentryczne, czasem głupkowate skojarzenia i zwroty akcji, bawiąc się konwencją baśni, językiem i ekspresją – to widać wyraźnie, że są spadkobiercami nie tylko całej chicagowskiej improwizacji, ale przede wszystkim Przybory i Wasowskiego. ©

GRZEGORZ UZDAŃSKI ur. 1979) jest wokalistą w zespole Przepraszam, nauczycielem w XX Społecznym Gimnazjum w Warszawie. Doktorant w Instytucie Filozofii UW. Należy do Porozumienia Kobiet 8 Marca. Prowadzi fanpage „Nowe wiersze sławnych poetów” na Facebooku.

Czytaj także "Jeremi Przybora - Czat". Utwór z fanpage’a „Nowe wiersze sławnych poetów”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2016