Przeoczona tradycja

Jeśli ktokolwiek zadaje pytanie o to, co to znaczy być Żydem i jak być Żydem podczas i po Zagładzie (zwłaszcza w powojennej i dzisiejszej Polsce), nie może nie zatrzymać się przy osobie Marka Edelmana.

25.01.2006

Czyta się kilka minut

Marek Edelman (fot. Andrzej Kramarz) /
Marek Edelman (fot. Andrzej Kramarz) /

Jestem wydawcą i redaktorem ,,Zeszytów Literackich". Od lat zabiegam o współpracę Marka Edelmana, w przeświadczeniu, że każda jego wypowiedź publiczna ma olbrzymią wagę. Poczuwam się do odpowiedzialności za to, żeby głos i postać tego bohaterskiego i miarodajnego świadka Zagłady Żydów polskich, ostatniego przywódcy powstania w getcie warszawskim, strażnika cieni poległych i zamordowanych oraz ,,ojca założyciela" środowiska laickiej mniejszości żydowskiej w Polsce powojennej - przetrwały w pamięci społeczeństwa, a zwłaszcza najmłodszych, wstępujących w życie pokoleń.

Myślę zresztą, że mało kto w Polsce może zadać pytanie: kto to jest Marek Edelman? Kim on jest? Kto to jest i kim on jest, wiemy wszyscy.

Dlatego zaalarmował mnie list Joanny Tokarskiej-Bakir (,,Gazeta Wyborcza" z 29 grudnia 2005 r.), w którym autorka stwierdziła, że ukazała się książka przeznaczona dla uczniów szkół polskich "Pamięć. Historia Żydów Polskich przed, w czasie, i po Zagładzie"1 - i że w podręczniku tym nie pada nazwisko Marek Edelman.

Zdumiona, sprawdziłam. Rzeczywiście tak jest.

Z powodu niedopatrzenia

Książka jest ładnie wydana, opatrzona licznymi ilustracjami i fotografiami. Odznacza się świetnej jakości papierem i nowoczesną, wielobarwną, przyciągającą oko fotokompozycją. Na banderoli widnieje nadruk: ,,Egzemplarz niniejszej książki jest darem FUNDACJI SHALOM". Z tego, co słyszę, przeznaczona jest do upowszechniania w szkołach bezpłatnie, w charakterze zalecanego podręcznika historii Żydów na ziemiach polskich w XX wieku. I nie pojawia się w niej postać o nazwisku Edelman. Nie ma jej ani w rozdziale "Żydzi w Polsce 1939-1945", ani nawet we fragmencie o powstaniu w getcie warszawskim.

Upomnieni z tego powodu autorzy wspomnianego wyżej rozdziału przyznali się do błędu w liście ogłoszonym w ,,Gazecie Wyborczej" (11 stycznia 2006 r.). Stwierdzają w nim, że pisząc o powstaniu w getcie, ,,z powodu niedopatrzenia" pominęli postać doktora Edelmana, przez co dopuścili się ,,poważnego zaniedbania", oraz deklarują: ,,Postaramy się, by zostało [ono] jak najszybciej naprawione". Zarazem przepraszają ,,wszystkie osoby, które poczuły się dotknięte".

Odnoszę wrażenie, że jest im naprawdę niezmiernie przykro i chcieliby naprawić swój błąd. Ale bez publicznej debaty na ten temat jest to chyba niewykonalne. Powracam do tej sprawy, ma ona bowiem znacznie poważniejszy i szerszy wymiar, niż wynikałoby to z dotychczasowych wypowiedzi poświęconych książce w prasie. Chodzi przecież o zalecany szkołom podręcznik, utrwalający pewien sposób myślenia o Żydach polskich, a zwłaszcza o ich obecności w życiu Polski w XX wieku i po Zagładzie.

Nie tylko Edelman

Pierwsze pytanie, jakie się nasuwa, dotyczy tego, czy można mówić o historii jakiegokolwiek narodu, a zwłaszcza narodu żydowskiego w XX wieku, bez jego bohaterów. Nikt nie lubi rozprawiać o metodologii. Ale postać Marka Edelmana, przeoczona w książce, jest emblematyczna dla wszystkich podejmowanych w niej tytułowych tematów. Pominięto człowieka, który ma zapewnione trwałe miejsce w historii Żydów polskich; który tę historię tworzy do dzisiaj. Jeśli ktokolwiek zadaje pytanie o to, co to znaczy być Żydem i jak być Żydem podczas i po Zagładzie (zwłaszcza w powojennej i dzisiejszej Polsce), nie może nie zatrzymać się przy osobie Marka Edelmana.

Jak się przekonuję kartkując podręcznik (niestety brak w nim indeksu nazwisk), przeoczono również inne postacie o wielkim znaczeniu dla obrazu losu polskich Żydów podczas II wojny i Zagłady. Oprócz braku Edelmana uderza nieobecność Szmula Zygielbojma, przedstawiciela mniejszości narodowych w ówczesnym polskim parlamencie na emigracji, który nie potrafił bezradnie milczeć, kiedy w Polsce ginęły ,,resztki [jego] narodu" i swoim samobójstwem chciał wstrząsnąć sumieniem aliantów. Brakuje Michała Klepfisza, odznaczonego za bohaterstwo wojenne przez gen. Sikorskiego krzyżem Virtuti Militari. Przeoczono udział Żydów w Wojsku Polskim, o którym świadczą wymownie listy ofiar Katynia.

W książce nie mówi się w ogóle o duchowym i intelektualnym pograniczu polsko-żydowskim, iskrzącym od nazwisk świetnych pisarzy, poetów, artystów, wydawców, dziennikarzy ani też o ich roli w kształtowaniu i promieniowaniu kultury obu narodów. Cała ta domena pracy duchowej i intelektualnej ogranicza się nieledwie do omówienia pracy Teatru Żydowskiego, skądinąd wartej upamiętnienia, i wymienienia innych instytucji żydowskich w Polsce. Pominięto tak fundamentalne elementy obrazu "Polaków patrzących na getto", jakimi były wojenne wiersze Czesława Miłosza. Nawet historia polskiego antysemityzmu nie ma swoich bohaterów. Nazwisko Dmowskiego nie pada.

Uczestnik i strażnik

Pora sformułować drugi zarzut. Nie wchodząc w dyskusję, czy w przypadku Marka Edelmana i innych wspomnianych wyżej osób chodzi o zwykłe, czy dość niezwykłe przeoczenie, należy chyba zastanowić się, czy nie popełniono czegoś więcej. Mianowicie - wykroczenia naukowego (nawet jeśli nieświadomego), polegającego na pominięciu w podręczniku szkolnym nurtu tradycji niezwykle istotnego dla historii i kultury obojga narodów, polskiego i żydowskiego.

Uwagi krytyczne dotyczą zarówno okresu wojny, jak czasu po Zagładzie. I tym razem znaczące i bolesne pominięcie wiąże się z osobą Marka Edelmana: książka nie wspomina o jego działalności w opozycji demokratycznej i jego zasługach w budowie suwerennej Polski. Współpraca z KOR-em i "Solidarnością", a przede wszystkim z Jackiem Kuroniem w zwalczaniu ducha nacjonalizmu i krzewieniu niemodnego dzisiaj postulatu ,,za wolność naszą i waszą" - wszystkie te i inne dokonania obywatelskie, emblematyczne dla pominiętej w książce tradycji - zostały ,,przeoczone", nie mieszcząc się w ramach proponowanego wykładu. A przecież nie są one ani nieznane, ani zapomniane. Zostały uhonorowane najwyższym odznaczeniem państwa polskiego, Orderem Orła Białego, a także, wcześniej, owacyjnym powitaniem zgotowanym Edelmanowi na I Zjeździe "Solidarności", zupełnie zaś ostatnio równie owacyjnym powitaniem przez rektora i studentów w Auditorium Maximum Uniwersytetu Warszawskiego.

Pominięty został również wkład Marka Edelmana w dzieło kultywowania pamięci o martyrologii Żydów i ich historii. Jak wiadomo, ma on wybitne zasługi w niemal samotnym, wieloletnim staraniu o uratowanie od niepamięci dokonań Bundu czy powstańców warszawskiego getta. Naszą współczesną wiedzę o tych sprawach zawdzięczamy w dużej mierze temu, że poczuwał się on, przez całe swoje życie po Zagładzie, do roli strażnika pamięci o ludziach nieobecnych na kartach podręczników historii.

Słynny Żyd, wielki Polak

Cóż się więc stało? Oto piórami wybitnych orędowników utrwalania pamięci o polskim żydostwie mimowolnie ukazano problem niezmiernie doniosły, zwłaszcza jeśli chodzi o pedagogikę społeczną. Dopuszczono się przeoczenia dorobku żydowskiej tradycji demokratycznej, światłej, nowoczesnej, budowanej na wzorze ,,Polski jagiellońskiej" i potrafiącej upominać się o dumne i suwerenne uczestniczenie w polskim życiu na zasadzie pełnoprawnego obywatelstwa i pełnoprawnej pamięci swoich żydowskich korzeni i swojego żydowskiego losu. Zapominając zaś o ludzkim obliczu historii Żydów w Polsce - jak głosi tytuł książki: "Przed, w czasie i po Zagładzie" - mówiąc ściśle: zapominając o symbolicznych postaciach tej historii, z pamięci potomnych wykreśla się oto Żydów heroicznych, świeckich, związanych na śmierć i życie z narodem polskim.

"Co to za pomysł, chyba wyłącznie lokalny, uważać się za »Żyda polskiego pochodzenia«" - pytał swoich polskich przyjaciół Josif Brodski. Marek Edelman to chyba inny "pomysł". Jego postawa uczy, że można być słynnym Żydem i wielkim Polakiem.

Nawet jeśli moje wnioski wydadzą się komuś przesadne i nieuprawnione, proszę wziąć pod uwagę, że nasunęły się one nie tylko mnie. Dlatego apeluję do całego gremium wydawców, redaktorów i autorów książki, a także nauczycieli i ośrodków upowszechniających ten podręcznik, o głębsze przemyślenie sprawy i rozpoczęcie dyskusji, niewątpliwie potrzebnej, nad ,,modelami" tradycji Żydów polskich, godnej upamiętnienia w szkołach. Nie jest moim celem piętnowanie kogokolwiek imiennie. Nie wątpię, że przez autorów i wydawców przemawiają dobre intencje. Mam jednak poczucie, że tu, w Polsce, wszyscy jesteśmy dopiero na początku długiej i trudnej drogi odpominania własnej historii.

Podręcznik do poprawki

A że dowiaduję się, iż książka ma być w pokaźnym nakładzie dodrukowywana w Polsce i przekładana na obce języki (w tym japoński!), wydaje mi się sprawą publicznej wagi ścisłe skonkretyzowanie, jakie i w jakim czasie podjęte zostaną działania, aby naprawić błędy w omawianej publikacji.

Osobiście sądzę, że należałoby:

  • doprowadzić do czasowego wstrzymania rozpowszechniania książki w obecnej postaci;
  • opracować Wyjaśnienia wydawcy (dotyczące pominięcia roli Marka Edelmana, podające przyczyny tego pominięcia oraz zawierające zapowiedź dodrukowania książki w postaci poprawionej);
  • przygotować Suplement (tekst i fotografie dotyczące postaci i roli Marka Edelmana w powstaniu w getcie i po II wojnie);
  • załączyć wyjaśnienia wydawcy i suplement do nierozprowadzonych egzemplarzy wydania I (insert) i dopiero wtedy rozprowadzić je do końca;
  • rozprowadzić wyjaśnienia wydawcy i suplement tą samą drogą i śladem rozprowadzonych już egzemplarzy wydania I;
  • opublikować ten materiał jako integralną część książki w egzemplarzach dodrukowywanych, wraz z informacją na stronie tytułowej, że jest to wydanie poprawione;
  • do edycji w obcych językach załączać ten materiał obowiązkowo.

Jest to oczywiście tylko propozycja. Niemniej wydaje mi się, że zawiera ona minimum tego, czego należy oczekiwać od autorów, redaktorów i wydawców książki, dla uratowania ich wysiłku, którego celem było przygotowanie zalecanego szkołom podręcznika utrwalającego pamięć o polskich Żydach i ich losie w XX wieku.

1 Wydawcą książki jest AMERYKAŃSKO-POLSKO-IZRAELSKA FUNDACJA SHALOM (Warszawa 2004). Ukazała się pod redakcją naukową prof. dr. hab. FELIKSA TYCHA. Zawiera teksty autorstwa: BARBARY ENGELKING, FELIKSA TYCHA, ANDRZEJA ŻBIKOWSKIEGO, JOLANTY ŻYNDUL. Konsultacja historyczna, naukowa i merytoryczna: KRYSTYNA STARCZEWSKA, PIOTR LASKOWSKI, ROBERT SZUCHTA, HANNA WĘGRZYNEK, MICHAŁ CZAJKA, ŁUKASZ SPANO-NIESIOŁOWSKI. Wydano ją przy pomocy finansowej: Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu, The Task Force for International Co-operation on Holocaust Education, Remembrance and Research oraz Fundacji Shalom.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2006