Przeludnienie gorsze niż terroryzm

Nad Egiptem wisi groźba nowego kryzysu: liczba ludności zbliża się do stu milionów. Politycy głowią się, jak poradzić sobie z taką eksplozją demograficzną. Program promujący planowanie rodziny poparł nawet Wielki Mufti Egiptu.

10.06.2019

Czyta się kilka minut

Na ulicach Kairu, 2014 r. / ANDIA / UIG / GETTY IMAGES
Na ulicach Kairu, 2014 r. / ANDIA / UIG / GETTY IMAGES

Kiedy Hamada, syn farmera z wioski Al-Manshia nieopodal Asuanu, wspomina dzieciństwo, z jego słów przedziera sielska atmosfera egipskiej wsi nad Nilem.

Po powrocie ze szkoły Hamada wraz z czwórką rodzeństwa pomagał ojcu w pracy na roli, żeby potem wspólnie bawić się i uczyć. Wokół rozrastały się kolejne rozległe pola, które pokrywała gęsta siatka kanałów. Woda z kanałów służyła do nawadniania upraw trzciny cukrowej, pszenicy i kukurydzy, którą farmerzy zbierali, brodząc bosymi stopami po wilgotnej ziemi. Żyło się skromnie, ale nie brakowało ani żywności, ani pracy.

Dziś kanały w Górnym Egipcie są w połowie puste. Resztka płynącej nimi wody jest pełna śmieci, z suchej ziemi unoszą się chmury pyłu. Na polach, które otaczają farmę ojca Hamady, wyrosły gęsto domy. Ziemia rodzi coraz mniej plonów, a szkoły w okolicy są przepełnione.

Ani Hamada, ani żadne spośród jego rodzeństwa nie chciało przejąć ojcowskiej farmy. Jak wielu młodych Egipcjan, uciekli do miast. Budowane w pośpiechu i chaosie, nie są one jednak w stanie zapewnić miejsca dla przybywających w zawrotnym tempie nowych mieszkańców.

Sam tylko Kair, ze swoją 20-milionową populacją, jest dziś jednym z najbardziej zaludnionych miast świata. Zatłoczone stacje metra zdają się być świadectwem bezradności władz miasta wobec rosnącej liczby ludzi. Szczęściarzem jest ten, komu uda się zmieścić w pierwszym nadjeżdżającym pociągu. W damskiej części metra kobiety pomagają sobie nawzajem, wciągając się do wagonów. Głośne trąbienie na ulicach nieustannie przypomina o zakorkowanych drogach, gdy tłumy próbują dostać się na drugą stronę jezdni.

Oblicza kryzysu

Rok temu, w czerwcu, podczas Narodowej Konferencji Młodzieżowej w Aleksandrii, prezydent Adb al-Fattah as-Sisi oznajmił, że obok terroryzmu to przeludnienie jest największym zagrożeniem, z jakim musi zmierzyć się państwo.

Faktycznie, liczby robią wrażenie: wynosząca 98,3 mln populacja Egiptu jest największą wśród państw arabskich i trzecią co do wielkości w Afryce. Przy obecnym tempie wzrostu, wynoszącym prawie 2 mln rocznie, do 2050 r. liczba ludności przekroczy 150 mln. Wskaźnik dzietności, czyli liczba dzieci przypadających na jedną kobietę w wieku rozrodczym, wynosi obecnie 3,5 (dla porównania: średnia europejska to 1,58).

Kryzys pogłębia sytuacja na rynku pracy. Ponad jedna trzecia Egipcjan wchodzących w wiek produkcyjny jest bezrobotna. Szkoły są przeludnione, na tysiąc osób przypada ponad pięć razy mniej lekarzy niż w Polsce. Egipt ma też długą historię autorytarnych rządów, które nie zapisały się w dziejach umiejętnością zarządzania zasobami. Choć kraj obfituje w złoża gazu i ropy, gospodarka Egiptu jest na skraju załamania.

Prezydent Sisi boi się powtórki protestów z 2011 r. Nie bez powodu: wtedy katalizatorem rewolucji była fatalna sytuacja ekonomiczna, zwłaszcza wśród młodych. Dziś, mimo pewnych reform, trudno dostrzec poprawę, a wskaźniki demograficzne sugerują, że może być dużo gorzej.

Tama niezgody

Z niemal każdego egipskiego miasta na pustynię można dotrzeć w niespełna godzinę. Fakt, że większość kraju pokrywa Sahara, w kontekście tak dynamicznie rosnącej populacji staje się kolejnym wyzwaniem. Skutkuje to bowiem coraz gęstszym zaludnieniem wzdłuż Nilu, który jest prawie jedynym gwarantem dostępu do żyznej gleby i pitnej wody.

Do tej pory lwia część wód Nilu, jaka rocznie przypadała Egiptowi, była gwarantowana umową z południowym sąsiadem – Sudanem. Nie uwzględniała interesów pozostałych państw leżących wzdłuż Nilu. Zwłaszcza Etiopia od dawna domagała się bardziej sprawiedliwego podziału zasobów rzeki. Do niedawna jednak Kair ignorował takie głosy, a na propozycje nowego podziału zasobów Nilu kosztem egipskich udziałów – nawet groził wojną.

W 2011 r., gdy egipska polityka zajęta była Arabską Wiosną, Etiopia zaczęła budowę nowej tamy na Nilu. Nazwana Tamą Wielkiego Odrodzenia, ma zapewnić Etiopii niezależność energetyczną – i jednocześnie będzie ciosem wymierzonym w realną i symboliczną wartość rzeki dla Egiptu, który zawdzięcza jej swoje powstanie. Budowa tamy grozi bowiem jeszcze większym uszczupleniem wodnych zasobów Egiptu. Tymczasem już teraz ilość wody, jaka przypada tu na jednego mieszkańca, jest poniżej międzynarodowych standardów; ONZ zalicza Egipt do państw poniżej poziomu tzw. ubóstwa wodnego.

Jeśli tempo wzrostu populacji nie spadnie, konsumpcja utrzyma się na obecnym poziomie, a ilość wpływających do Egiptu wód Nilu zmaleje, już w ciągu kilku lat kraj będzie musiał zmierzyć się z jej poważnym niedoborem.

Ponadto, wąski pas żyznej ziemi wzdłuż biegu Nilu jest domem większości egipskiego społeczeństwa. Tutaj uprawia się żywność, tu powstały najważniejsze i najludniejsze miasta. Jeśli Etiopia zrealizuje swój plan – zapełnienia powstałego w wyniku budowy tamy zbiornika w ciągu trzech lat – Egipt może stracić ponad połowę ziemi uprawnej. Jeśli etiopski harmonogram zostanie wydłużony do sześciu lat, przepadnie „tylko” 17 proc. egipskiej ziemi rolnej. Oznaczałoby to utratę kolejnych miejsc pracy i problemy z żywnością.

Lekcja historii

Coraz szczuplejsze zasoby Nilu już teraz utrudniają życie w 200-tysięcznym mieście Sauhadż w Górnym Egipcie.

W 2018 r. niedobór wody doprowadził do zniszczenia kilku plantacji bananów: zamiast owoców, pola uprawne pokryły wyschnięte liście bananowców. Załamani farmerzy domagali się lepszego dostępu do wody, jednak jej ilość w kanałach irygacyjnych drastycznie maleje. Na niektóre farmy woda dociera zaledwie raz na dwa tygodnie.

Sauhadż jest też jednym z dziesięciu muhafazatów (egipski odpowiednik województwa), który obejmie rozpoczęty w czerwcu 2018 r. program „Dwoje wystarczy”. Zainicjowana przez rząd kampania ma przyczynić się do zmniejszenia wskaźnika dzietności do 2,5 dziecka na kobietę w ciągu najbliższych 11 lat.

Nie jest to pierwsza w historii próba przeciwdziałania przyrostowi populacji. Od 1976 r. Egipt z pomocą Stanów Zjednoczonych prowadził skuteczny program promocji planowania rodziny. USA wydały wtedy 371 mln dolarów na wsparcie polityki demograficznej Egiptu; w efekcie współczynnik dzietności spadł z 5,6 do 3,0 w 2008 r. (użycie środków antykoncepcyjnych wzrosło z 19 proc. w roku 1976 do 60 proc. w 2008 r.).

Sukces okazał się jednak nietrwały. Tamten program planowania rodziny opierał się jedynie na wsparciu zagranicznym, zabrakło natomiast działań w zakresie edukacji seksualnej. Gdy tylko w 2008 r. USA wycofały wsparcie finansowe, wskaźniki demograficzne zaczęły znów wzrastać.

Udział w odwróceniu tendencji miał także umacniający się w regionie konserwatyzm i dojście do władzy w 2011 r. Bractwa Muzułmańskiego; nowi rządzący zepchnęli politykę demograficzną na dalszy plan. Ale wygląda na to, że Sisi – który w 2013 r. przeprowadził zamach stanu i obalił rządy Bractwa, a w 2014 r. został prezydentem – wyciągnął wnioski z tej lekcji. Tym razem kampania „Dwoje wystarczy” jest finansowana głównie z budżetu ministerstwa solidarności społecznej, które wyda na program 4 mln dolarów (ONZ przekazała na ten cel dodatkowe 500 tys. dolarów).

Program flagowy

To skromne kwoty. Jednak „Dwoje wystarczy” to flagowy, lecz nie jedyny program na rzecz ograniczenia przyrostu, a pieniądze na ten cel wydaje nie tylko egipski budżet. Unia Europejska obiecała 27 mln euro – pieniądze dla Narodowej Strategii Populacyjnej 2015–2030 mają być przeznaczone na ułatwienie dostępu do placówek doradczych i środków antykoncepcyjnych, kampanie społeczne i aktywizację zawodową kobiet. W działania na rzecz Strategii włączony jest też Fundusz Ludnościowy ONZ. Z kolei minister zdrowia i populacji Ahmed Emad El-Din Rady ogłosił w 2018 r. rozpoczęcie tu działań we współpracy z amerykańską agencją rządową ds. pomocy i rozwoju USAID. Stany Zjednoczone przeznaczą na rzecz planowania rodziny w Egipcie 23 mln dolarów.

Ghada Waly, minister solidarności społecznej, uznała program „Dwoje wystarczy” za część strategii, mającej na celu walkę z ubóstwem i przeludnieniem. Dlatego na beneficjentów programu wybrano mieszkańców dziesięciu najbiedniejszych i najgęściej zaludnionych muhafazatów. W ramach programu będą mogli odwiedzać mobilne kliniki planowania rodziny (dyżurować będą w nich lekarze, pielęgniarki i wolontariusze) i skorzystać z darmowych środków antykoncepcyjnych.

Do realizacji programu ministerstwo wyznaczyło sto organizacji pozarządowych (otrzymały one granty). Pracownicy organizacji mają przed sobą trudne zadanie: muszą przełamać wciąż popularne przekonania, dotyczące szkodliwości środków antykoncepcyjnych i wartości przypisywanej wczesnemu zamążpójściu i posiadaniu wielu dzieci.

Demograficzna fatwa

Co z polskiej perspektywy może być zaskakujące, w promocję planowania rodziny włączyli się też przedstawiciele religii. Mieszkanki rejonów objętych programem będą miały możliwość wzięcia udziału w warsztatach i spotkaniach z muzułmańskimi autorytetami religijnymi, których zadaniem jest przekonać kobiety, że antykoncepcja nie jest sprzeczna z zasadami islamu. Już na przełomie lat 70. i 80. XX w. ówczesny Wielki Mufti Egiptu i minister spraw religijnych popierał stosowanie antykoncepcji (bynajmniej nie chodziło jedynie o metody tzw. antykoncepcji naturalnej).

Al-Azhar, uniwersytet i najważniejsza religijna instytucja w Egipcie, zachęca do planowania rodziny za pomocą wszelkich dostępnych środków. W 2017 r. Wielki Mufti, Shawki Allam, wydał nawet fatwę (to oficjalna opinia muzułmańskiego uczonego), która zaprzecza, jakoby stosowanie środków antykoncepcyjnych było niezgodne z islamem. Uzasadniając swoje stanowisko, powiedział: „Planowanie rodziny i zmniejszenie liczby urodzeń są bez wątpienia kwestią religijną. Są nam potrzebne, a wręcz niezbędne i jako takie stały się również religijnym obowiązkiem”.

To oficjalne wsparcie ze strony religijnego establishmentu jest istotne zwłaszcza na egipskiej wsi. Szczególnie tutaj posiadanie dużej liczby dzieci związane jest z przywiązaniem do tradycyjnych muzułmańskich wartości. Liczne potomstwo wciąż utożsamiane jest z darem od Boga. W biednych rejonach Górnego Egiptu oznaczało też kiedyś szansę na dobrobyt, dzięki dodatkowym rękom do pracy.

Polityczne kalkulacje

Eksplozja demograficzna nie jest tak chwytliwym nagłówkiem jak ataki terrorystyczne. Jednak w państwie, którego liczba ludności wkrótce przekroczy 100 mln, i które nie potrafi podnieść się z trwającego od lat kryzysu ekonomicznego, zagrożenie ze strony tak dynamicznego przyrostu populacji jest równie poważne jak widmo wojny.

Przeludnienie oznaczałoby dla Egiptu pogłębienie kryzysu. Wobec dużego bezrobocia i uszczuplenia wodnych zasobów, władze obawiają się destabilizacji politycznej, która mogłaby skutkować nową rewolucją. W 2011 r. bezrobocie wynosiło blisko 12 proc., a wśród ludzi w wieku 15–24 lata aż 30 proc. – i odtąd nie udało się poprawić sytuacji.

Niewystarczająca liczba miejsc pracy, ograniczony areał ziemi uprawnej i przewidziane na rok 2022 zakończenie budowy etiopskiej tamy – wszystko to spotęgowało obawy władz i pchnęło je do zainwestowania w politykę demograficzną. Nie dziwi też zaangażowanie zagranicy. Unii, ONZ i Stanom Zjednoczonym zależy na tym, by Egipt pozostał stabilny – dla tego celu gotowe są nawet po cichu akceptować autorytarny styl rządów Sisiego.

Nowy kryzys mógłby zachwiać i tak niestabilną sytuacją w regionie – i pozbawić Unię ważnego partnera w prowadzeniu polityki migracyjnej. Dotąd Egipt skutecznie wspierał walkę z nielegalną migracją z Bliskiego Wschodu i Afryki. Destabilizacja polityczna groziłaby kolejną falą migracyjną do Europy.

NIEDAWNO NA FARMĘ W AL-MANSHII wrócił brat Hamady. Choć dziś czuje się dobrze z tym, że ponownie pomaga ojcu na roli, nie ma złudzeń: decyzję o powrocie podjęło za niego bezrobocie.

Czy dla takich młodych ludzi jak Hamada i jego rodzeństwo będzie jeszcze miejsce w rodzinnych wsiach? Czy pozostanie w nich lub wyprowadzka do miasta będzie ich własnym wyborem? Odpowiedzi zależą nie tylko od tego, co zrobią lub czego nie zrobią władze Egiptu. W każdym razie – przy tak dynamicznym wzroście populacji, zmianach klimatycznych i niestabilnej sytuacji politycznej, czasu pozostało niewiele. ©

Autorka jest absolwentką filologii arabskiej na UJ. W Egipcie przebywała wielokrotnie, zbierając materiały do pracy magisterskiej na temat idei państwa świeckiego w egipskiej publicystyce pierwszej połowy XX w.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 24/2019