Propaganda jest zdziwiona. Obawiają się konsekwencji własnej kreatywności

Protesty przeciw spodziewanym represjom wobec ludzi zatrudnionych w państwowych przedsiębiorstwach propagandowych robi na nas przykre wrażenie. Ludzie, opamiętajcie się!

08.11.2023

Czyta się kilka minut

FOT. GRAŻYNA MAKARA

Nie będziemy dziś kryć, że lektura zarówno tych autentycznych, jak i wyreżyserowanych protestów przeciw spodziewanym represjom wobec ludzi zatrudnionych w państwowych przedsiębiorstwach propagandowych robi na nas przykre wrażenie. Podobnież ich troska o jakość wolności słowa. Odczuwanie przykrości wynika z wieku. Oto – zauważamy z radością, ale i zdziwieniem – charakter nam się ogromnie poprawił, a nie jest to koniec, jeśli idzie o zmiany na lepsze. 

Przyznajemy z zadowoleniem, że z latami stajemy się coraz to bardziej wyrozumiali i dobrotliwi. Zamiast popadać w złości, upory, gwałtowne irytacje i zgrzybienia, we wszelakie rechotliwości, gdy skrzydlata nasza myśl mogłaby pobiec ku mściwym wizjom, stajemy się wybaczliwsi, a miłość do wszelkiego stworzenia pięknie tonizuje elektryczne impulsy meandrujące po naszym układzie nerwowym. Dodać tu koniecznie trzeba, że wszelkie objawy złości czy niechęci natychmiast dusimy poduchą miłości bliźniego. Chętniej niżli za młodu entuzjazmujemy się estetycznie. Wolimy literaturę wesołą od okrutnej, chcemy słuchać pieśni skocznych, rozwlekłych zaś unikamy, wolimy dźwięki raczej słowicze niźli wronie. 

No więc jest nam przykro, gdy czytamy owe listy i apele. Ich sygnatariusze obawiają się konsekwencji ich własnej kreatywności, uprawianej przez wiele ostatnich lat na łamach, na wizji i w eterze. Pomysłowość owa – a wie to każdy głupi – przyniosła rewolucję na skalę nigdy wcześniej w Polsce nie widzianą. Pracownicy podpisujący się dziś pod protestami wobec zwizualizowanej przez nich samych, spodziewanej zemsty zrewolucjonizowali język polski w stopniu niewidzianym i niesłyszanym tu od wieków. Nigdy wcześniej polszczyzna nie była w tym stopniu pułapką dla użytkowników tego niełatwego przecież języka. 

Rewolucjoniści – a jest to dla każdej rewolucji charakterystyczne – zmienili wektory znaczeń i wprowadzili nową ich stopniowalność. Wprowadzili nas w swój świat rewolucyjnych wartości, zwany przez niektórych znawców tematu antywartościami. Wymyślili nowe słowa, nową ich odmianę i nową składnię, choć rzec trzeba z uśmiechem, że nagminnie popełniali w ich używaniu bardzo stare błędy, a były to głównie rusycyzmy. Zastosowali takoż z ogromnym sukcesem stricte rewolucyjne podejście do prawdy. Owe zmiany dotyczą sposobu publicznego opisywania świata, przyrody tej ożywionej, jak i nieożywionej, chemii takoż organicznej, jak i nie, rzec więc można, że widzenie przez masy Wszechświata zostało przez narracyjnych rewolucjonistów zrewoltowane. 

Słabo kojarzącym można pomóc i wyrazić się bardziej obrazkowo: oto Ziemia się mocno spłaszczyła, wnioski p. M. Kopernika dotyczące ruchu nieboskłonu włożono do lamusa i zatrzaśnięto je tam na amen. Z sukcesem zlikwidowano zarazki i wirusy, medycynę uznano za naukę podejrzaną, medyków za ludzi, z którymi trzeba ostrożnie, a najlepiej twardo, podobnie z nauczycielami, z wyjątkiem tych od religii. Zjawiska klimatyczne uznano za dopust Boży, podobnie stało się z ekonomią, arytmetyka została zideologizowana, królową nauk została zmyślona historia, doktryną polityki i humanistyki stało się cierpiętnictwo, którego operatorami zostali zawodowi grafomani, ze wszelkimi tego estetycznymi i intelektualnymi konsekwencjami. Świat wokół został masom przedstawiony jako gruby brzuch, którego pępkiem jest Polska, i w którym to pępku mogą mieszkać tylko prawdziwi Polacy, a więc liczba miejsc jest ograniczona.

Jest to, rzecz jasna, lista szalenie niekompletna, zrobiona tu na chybcika, pozbawiona – poza pępkiem – wielu smacznych anatomicznych szczegółów. I to wszystko – rzec trzeba – teraz zapewne się trochę zmieni. Owo „trochę” wynika z naszego hurraoptymizmu, że jednak, choć troszkę, że coś się uda… I przeciw temu „troszkę” protestują rewolucjoniści. Z tego powodu łza im się kręci, z troską i smutkiem patrzą na Polskę przyszłości, że ich heroiczny wysiłek pójdzie na marne, więc protestują, bo przecież nie z powodu utraty pensji. Co to, to nie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 46/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Łzy rewolucjonistów