Prokuratura teoretyczna

Pierwsze wnioski z obrad komisji ds. Amber Gold są porażające. I nie mają nic wspólnego z wojną PiS-PO.

13.11.2016

Czyta się kilka minut

Prokurator Witold Niesiołowski (tyłem) przed komisją śledczą, Warszawa, 9 listopada 2016 r. / Fot. Andrzej Hulimka / REPORTER
Prokurator Witold Niesiołowski (tyłem) przed komisją śledczą, Warszawa, 9 listopada 2016 r. / Fot. Andrzej Hulimka / REPORTER

Nie pamiętam takiej sytuacji – te słowa najczęściej powtarzał Witold Niesiołowski, prokurator nadzorujący śledztwo w sprawie Amber Gold. To pierwszy świadek, który stanął przed sejmową komisją śledczą. Dzięki jego przesłuchaniu mogliśmy zobaczyć, w jak opłakanym stanie jest wymiar sprawiedliwości.

Trudno o gorszy początek. Przez cztery miesiące komisja śledcza niby istniała, ale nie było jej widać. Pierwszym świadkiem miała być prokurator Barbara Kijanko, ale w ostatniej chwili zawiadomiła, że się nie stawi z powodu choroby. W dodatku na spotkaniu komisji doszło do kłótni przewodniczącej Małgorzaty Wassermann (PiS) z Krzysztofem Brejzą (PO).

Udało się ruszyć dopiero na kolejnym posiedzeniu, podczas którego komisja – prowadzona sprawnie przez Małgorzatę Wassermann – pokazała nam raport z funkcjonowania „teoretycznego państwa”, z komentarzami na żywo odpowiedzialnych za sprawę prokuratorów.

Śledcza lekceważy

Przypomnijmy kolejność zdarzeń.

Komisja Nadzoru Finansowego zawiadomiła prokuraturę o możliwości popełniania przestępstwa przez Amber Gold już 30 grudnia 2009 r., wkrótce po powstaniu spółki. Podejrzewała, że Amber prowadzi działalność bankową bez pozwolenia.

Sprawa trafiła się prokurator Barbarze Kijanko z Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz. Nadzorował ją szef prokuratury, Witold Niesiołowski.

KNF była poirytowana: Amber Gold trafiła na jej „czarną listę”. Właściciel firmy Komisję ignorował: mimo wezwań, nie dostarczał żądanych dokumentów. Zawiadomienie było w pewnym sensie prośbą o pomoc i ostrzeżeniem, że za działalnością parabankową może kryć się coś więcej, np. próba oszustwa.

KNF szczegółowo napisała, co należałoby sprawdzić. Gdzie szukać dowodów ewentualnego przestępstwa. Wnioskowała o zabezpieczenie wzorów umów z klientami i ustalenie, z jakich środków Amber Gold wypłaca wysokie (przekraczające nieraz 10 proc.) zyski od powierzonych im pieniędzy, oraz czy sztaby złota, które spółka miała kupować za środki klientów, rzeczywiście leżą w bankowych sejfach. Nic prostszego, jak sprawdzać punkt po punkcie.

Co robi prokuratura? Jedyne działania prokurator Kijanko to wydrukowanie oferty reklamowej Amber Gold z internetu, ściągnięcie danych spółki z KRS oraz dwa pisma do Marcina P.: prośba o udostępnienie dokumentów i ponaglenie.

– Wie pan, jaka była kolejna czynność prokurator Kijanko? – pytała Małgorzata Wassermann Witolda Niesiołowskiego. – Odmowa wszczęcia śledztwa!

Prokurator odmówiła wszczęcia śledztwa 22 stycznia 2010 r., ledwie trzy tygodnie od otrzymania zawiadomienia KNF.

Co na to przełożony? Niesiołowski bronił się, że miał jedynie 15 prokuratorów na tysiąc prowadzonych śledztw. Dla niego i dla jego podwładnych sprawa związana z prawem bankowym była nowością.

Nie potrafił jednak wytłumaczyć, dlaczego nie podjęto żadnych działań, dlaczego zbagatelizowano zawiadomienie KNF. Nie odpowiedział też na podstawowe pytanie: – Skoro się nie znacie, to dlaczego nie zrobiliście najprostszej rzeczy i nie przesłuchaliście zawiadamiającego o przestępstwie? Mówiąc prościej: trzeba było wezwać kogoś z KNF i zapytać: „O co wam chodzi?”.

Policjantka wkracza do akcji

To nie był koniec. KNF odwołała się od postanowienia prokuratury, a sąd nakazał zbadać sprawę jeszcze raz. I wydał szereg zaleceń, co należałoby badać – w istocie powtórzył „instrukcję obsługi” KNF.

To zawsze przykra sprawa dla prokuratora, gdy sąd podważy jego decyzję. Powinno to także wywołać zainteresowanie przełożonych. Ci jednak popierali działania prokurator. Uważali, że KNF nie ma racji i „prowadzi nieuzasadnioną polemikę”.

Przy okazji: KNF, która czuła, że oszustwo i nieszczęście tysięcy klientów wisi w powietrzu, była w wyjątkowo niekomfortowej sytuacji. Z jednej strony dostawała ciosy od prokuratury za „nieuzasadnioną polemikę”, z drugiej została pozwana przez Amber Gold za umieszczenie na „czarnej liście”.

Po decyzji sądu prokurator Kijanko 4 maja 2010 r. zleciła dochodzenie Komendzie Miejskiej Policji w Gdańsku. Sprawę dostała policjantka z pięcioletnim stażem i dwuletnim doświadczeniem w sprawach gospodarczych. I, zdaje się, była jedną z niewielu osób, która próbowała rozwiązać aferę.

Policjantka, której prokurator kazała przesłuchać Marcina P., przy okazji „zabezpieczyła” m.in. 465 umów Amber Gold z klientami. Problem w tym, że ich nie zbadano. Leżały sobie w aktach. Prokurator 18 sierpnia 2010 r. umorzyła dochodzenie: „brak znamion czynu zabronionego”.

KNF znów odwołała się do sądu. I sąd 16 grudnia 2010 r. ponownie uchylił decyzję prokuratury: wskazał, że w sprawie nie zrobiono nic, oprócz przesłuchania Marcina P.

Podwójne uchylenie to już hańba i alarm dla przełożonych.

Biegły zostaje świadkiem

Niedługo potem prokurator Niesiołowski został przeniesiony do Gdyni, a na jego miejsce z Gdyni przyszła w lutym 2011 r. Marzanna Majstrowicz.

Co dzieje się w sprawie? Prokurator prowadząca sprawę powołuje biegłego. Nadal nie ma jednak żadnego materiału dowodowego i nie zabezpiecza żadnych dokumentów. Dlaczego? Biegły sam miał zdecydować, jakich dokumentów potrzebuje! Miał, lecz ociągał się z wydaniem opinii. W końcu prokurator zdecydowała przesłuchać go jako świadka – co oznaczało, że w tej sprawie nie będzie mógł występować jako biegły. Dochodzenie zabrnęło w ślepą uliczkę. Dlaczego? No właśnie nikt nie wie, dlaczego!

Najwięcej trzeźwości wykazywała policjantka. W styczniu 2011 r. poprosiła prokuraturę o nakaz wydania rzeczy. Dzięki temu mogłaby iść do Amber Gold i wziąć dokumenty. W sprawie nareszcie pojawiłby się konkret. Sam Marcin P. zresztą mówił, że dokumenty chętnie wyda, ale najpierw niech prokurator da nakaz.

I co? 22 lipca 2011r. prokurator Kijanko wydaje nakaz. 15 listopada 2011 r., po czterech miesiącach, organy ścigania idą po papiery.

Wassermann: – Dlaczego dopiero w listopadzie? Majstrowicz: – Nie pamiętam.

To fragment charakterystyczny, powtarzający się w trakcie przesłuchania.

Świadek nie pamięta

Szczególnie chętnie niepamięcią zasłaniał się prokurator Niesiołowski. Albo odrzucał od siebie odpowiedzialność, jak najdalej mógł: „To pytanie do prokurator Kijanko”.

Poza tym ciągle te same wymówki: „ograniczeni przepisami”, „przepracowani”, „nieprzeszkoleni w sprawach bankowych”. „Ograniczeni przepisami”: prokurator prowadzący sprawę jest niezależny – to wyjaśnienie braku należytego nadzoru. „Przepracowani” – to wytłumaczenie, dlaczego nie zajęto się na serio Amber Gold (dlaczego nie przekazano jej wyżej, do prokuratury okręgowej? „Nie wiedzieliśmy, czy oni mają tam moce przerobowe”). „Nieprzeszkoleni w sprawach bankowych” – to pretekst do przekazania sprawy policji. Ta, widać, zna się na bankach lepiej!
Najbardziej przeraża jednak urzędnicza dezynwoltura.

KNF słała kolejne pisma. O Amber Gold zaczęła pisać prasa. Podnosiła m.in., że Marcin P. był wcześniej karany za oszustwo, nie ma więc prawa być w zarządzie spółki. Dlaczego prokurator o tym nie wiedział? „Nie mamy od jakiegoś czasu służbowych gazet”.

Inny dialog z posiedzenia komisji: – Dlaczego zwlekano z decyzją? – Nie pamiętam. Może dlatego, że akta sprawy były na policji. – Dlaczego ich nie skserowano, w końcu to tylko dwa tomy? – Nie pamiętam.

Szef działa z poświęceniem

Marzanna Majstrowicz powiedziała komisji, że jest jej przykro. Witold Niesiołowski uważa, że działał prawidłowo, a nawet z poświęceniem. Pytany, dlaczego śledztwo było nieudolne, stwierdził: „Na pierwszy plan wysuwa się kwestia systemowa. Prokuratura nie była przygotowana na taką sprawę”.

Z zeznań prokuratorów można wywnioskować, że w sumie nie działo się nic nadzwyczajnego. Może śledztwo nie było zbyt udane, ale przecież takie rzeczy się zdarzają. Mrozi to krew w żyłach, tym bardziej że w postępowaniu dyscyplinarnym wszystkich prokuratorów uniewinniono, co potwierdza wniosek: „wszystko odbyło się w granicach normy”.

Amber Gold nie jest największą polską aferą – ale dotyczy kilkunastu tysięcy osób, które straciły ponad 800 mln zł. Gdyby śledczy działali należycie, tragedii dałoby się uniknąć – KNF alarmowała bardzo wcześnie.

Komisja na razie działa

Spójrzmy jeszcze na komisję politycznie.

Powołano ją w lipcu, i jest de facto komisją PiS-u: na dziewięciu członków pięciu jest z klubu Jarosława Kaczyńskiego. Zanim zaczęli pracować, już obarczono ich grzechem pierworodnym upolitycznienia. Każdą decyzję komentowano w tych kategoriach: utajnienie obrad, niepowołanie na wiceprzewodniczącego Krzysztofa Brejzy czy sugestię Małgorzaty Wassermann, że przed komisją stanie Donald Tusk (jak na razie nie ma go na liście świadków).

– To jest złe wykorzystywanie większości parlamentarnej, możliwości przyjęcia każdej uchwały i każdej ustawy, wykorzystywanie przeciwko opozycji. Kto tak funkcjonuje, mając większość, musi się spodziewać, że z tym samym spotka się wtedy, kiedy będzie w mniejszości – komentował lider PO Grzegorz Schetyna. Był w tym jakiś żal. PiS zrobiło Platformie to, przed czym ona sama szlachetnie się powstrzymała: nie było przed wyborami komisji ds. SKOK, choć wielu namawiało do tego polityków PO.

Pierwsze dwa dni przesłuchania nie potwierdzają jednak obaw o upolitycznienie. Małgorzata Wassermann jest dobrze przygotowana. Krzysztof Brejza spiera się z nią, ale nie próbuje rozbijać prac komisji – a takie przykłady znamy z przeszłości.

Ciekawe, jak będzie dalej. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2016