Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W "Rzeczpospolitej" trwa od jakiegoś czasu nowa odsłona wspomnianego w poprzednim zdaniu widowiska. Rozpoczął ją w numerze z 23 lipca Bronisław Wildstein felietonem "Adwokaci na dnie". Późniejsza o kilka dni odpowiedź mecenasa Grzegorza Namiotkiewicza ma tytuł równie mocny: "Adwokaci bronią klientów najlepiej jak potrafią". Wildstein replikował 1 sierpnia artykułem "Państwo prawa czy prawników". 4 sierpnia piłkę odbił prof. Piotr Winczorek, pisząc o "Prawnikach w państwie prawa". Warto tę wymianę zdań (dostępną w internecie) poznać i zapamiętać.
Nie jestem prawnikiem, nie twierdzę także, że każdy prawnik jest aniołem. A jednak: w sporze między Wildsteinem (z którym niegdyś studiowałem polonistykę) a prawnikami profesjonalistami bliżej mi do tych drugich. Prof. Winczorek pisze sarkastycznie: "»Wywoływanie« ducha prawa nie może być zajęciem tłumów czy szamanów. Musi być czynnością, której dokonują ludzie zawodowo do tego przygotowani". Byłoby nieźle, gdyby uzdrowiciele prawa spod znaku PiS-u zechcieli te zdania zrozumieć.
Byłoby też nieźle, gdyby ci, którzy dzisiaj atakują adwokatów, zechcieli zwrócić uwagę na inny fragment wywodu prof. Winczorka: "nie można, moim zdaniem, negatywną etycznie oceną opatrywać zgodnych z prawem przedsięwzięć obrońców procesowych także wówczas, gdy występują oni przed sądem w interesie najbardziej nawet oczywistych zbrodniarzy. Zrównywanie postawy moralnej obrońcy z postawą jego klienta jest często spotykanym nieporozumieniem". Nie dziwi mnie ostrość tej wypowiedzi. Atakowanie adwokatów ze względu na to, kim są ich klienci - to krok w stronę zniszczenia państwa prawa. Wątpię, by ta zabawa opłacała się nam wszystkim.
W artykule z 1 sierpnia Bronisław Wildstein mówi m.in., że "wymiar sprawiedliwości powinien trzymać się jak najdalej od interpretacji publicystyki i zajmować jedynie oczywistymi pomówieniami, czyli rzucaniem kłamliwych oskarżeń". I dodaje: "Wolność słowa wiąże się z kosztami. Nieusprawiedliwione ataki, niedorzeczna krytyka są jej ceną". Wielu tak czyni, wielu nadużywa wolności ze złą intencją. Jeśli jednak warto zapłacić aż tak wysoką cenę za wolność słowa, to za trwanie demokratycznego państwa prawa warto zapłacić mocną pozycją prawników. Szamani nie obronią nas przed bezprawiem.