Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
David Lynch mógłby się wielce zainspirować analizując wydarzenia ostatniego stołecznego weekendu. Tyle się działo! Egzotyczny przybysz z odległego świata, mówiący coś zupełnie innego niż przetłumaczono, tajemnicze drony niemal-niemal nad stadionem, wymarłe miasto, obietnica 150 włoskich żołnierzy na wschodniej flance („Giuseppe w Warszawie II”?). I dalej: prezydent znika, ucieka przed dziennikarzami – nasz prezydent, bo ich prezydent, prezydent końca cywilizacji białego człowieka, akurat nie ucieka.
Nudziarz. A nasz prezydent nie tylko uciekał, ale także przed nim uciekano w ramach podchodów do oficjalnego pozowania, żeby nie wyjść z nim źle na zdjęciu. Wszak pamiątka na całe życie...
Co jeszcze imponowało podczas naszego szczytu NATO? Alternatywne wizje historii, niczym z „Archiwum X”. Doprawdy, nie spodziewałem się po naszych teraźniejszych, dzierżących mandat suwerena włodarzach aż takiej fantazji, na miarę Philipa K. Dicka nieomal. Kto Polskę wprowadzał, kto się opierał, kto pierwszy cel wyznaczył, kto musiał wstawać wcześnie, a kto mógł spać za długo – wszystko na tablicach niemal Mojżeszowych do wierzenia podane, w wersji wielce tuningowanej. Oprócz tego: armatohaubica Krab, oraz Langusta – wyrzutnia rakietowa. Mniam, mniam.
Czego mi brakowało podczas szczytu NATO w Warszawie? Kobiety z pieńkiem, zdecydowanie. Jest to strata niepowetowana, bowiem postać kobiety z pieńkiem (ulubiona lynchowska postać ministra Szyszki) mogłaby delikatnie, acz znacząco, wprowadzić nieodległy, immanentnie wakacyjny temat grunwaldzki (ciekawe, jakim rezultatem zakończy się grunwaldzka wiktoria w tym roku, warto znać najnowszą wersję prawdy). À propos prawdy: jeden z ministrów RP z całą pewnością wie, kto zabił Laurę Palmer. Wie, czyja to była agentura, wie, ale nie powie, tylko się czerwieni...
A Bob? Bob był na szczycie NATO z całą pewnością. ©