Poznajcie superludzi

W przeszłości igrzyska paraolimpijskie odbywały się w cieniu „zwykłej” olimpiady. Teraz jest inaczej: to właśnie paraolimpiada w Brazylii stała się prawdziwym świętem sportu.

19.09.2016

Czyta się kilka minut

Talisson Glock płynie po brązowy medal. Rio de Janeiro, Brazylia, 12 września 2016 r.  / Fot. Simon Lodge / OIS-IOC / AP / EAST NEWS
Talisson Glock płynie po brązowy medal. Rio de Janeiro, Brazylia, 12 września 2016 r. / Fot. Simon Lodge / OIS-IOC / AP / EAST NEWS

Jak chyba nigdy wcześniej, igrzyska olimpijskie w Rio – te pierwsze – przebiegły w atmosferze licznych skandali, i to na wielu płaszczyznach. Sam sport najbardziej dotknęła afera z „państwowym dopingiem” w Rosji: choć międzynarodowa federacja lekkoatletyczna IAAF wykluczyła rosyjskich zawodników z igrzysk, to Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) nie rozciągnął już tej decyzji na inne rodzaje rosyjskiego sportu. Bywało więc, że gdy startowali sportowcy z Rosji, widownia buczała. Z kolei wśród polskich zawodników doping wykryto u ciężarowców, braci Zielińskich.

Problemy były też w samej Brazylii: światowe media opisywały afery związane z budową infrastruktury przed igrzyskami, a także to, że najważniejsze na świecie zawody sportowe przytrafiły się w najgorszej dla tego kraju chwili: w trakcie kryzysu gospodarczego i politycznego, z wiecznie aktualnym problemem podziałów społecznych i rozwarstwienia [patrz „TP” nr 32/2016 – red.].

To ostatnie zresztą widać doskonale nadal w samym mieście: dojazd do Parku Olimpijskiego jest zorganizowany tak, aby ominąć dzielnice biedy, fawele. Choć od tej najsłynniejszej – Cidade de Deus (Miasta Boga) – zawodników i kibiców dzieli tylko 15 minut jazdy autem.

Igrzyska paraolimpijskie jawią się na tym tle jako ostatnia szansa dla dużych wydarzeń sportowych – szansa na czystą rywalizację, która spontanicznie jednoczy widzów. Choć jeszcze miesiąc temu wszystko wskazywało, że podobna deklaracja to jedynie pobożne życzenia, na paraolimpiadzie w widoczny sposób czuć dziś atmosferę święta. Cieszy się ona też rosnącym z dnia na dzień zainteresowaniem Brazylijczyków, zaś ograniczone środki, którymi dysponowali organizatorzy, nie paraliżują zawodów i nie powodują dyskomfortu dla kibiców.
A przecież początki były kiedyś tak skromne.

Zaczęło się od wojny...

Cofnijmy się o ponad 70 lat.

Zawody dla sportowców z niepełnosprawnością to pomysł, który zawdzięczamy sir Ludwigowi Guttmannowi, niemieckiemu neurologowi żydowskiego pochodzenia. Jego dobrze zapowiadającą się karierę lekarską we Wrocławiu przerwało dojście do władzy Hitlera. Na początku 1939 r. wyemigrował do Wielkiej Brytanii, co prawdopodobnie uratowało mu życie – obie jego siostry zginęły w Auschwitz.
Pozwolenie na pracę na Wyspach jako lekarz Guttmann dostaje dopiero pod koniec wojny. W 1944 r. w szpitalu w Stoke Mandeville tworzy oddział dla inwalidów wojennych, po amputacjach i urazach kręgosłupa. Uważa, że większość z tych mężczyzn może jeszcze aktywnie pełnić role społeczne, podczas gdy dotychczasowe sposoby leczenia skazywały ich na przykucie do łóżka. Przekonany, że skuteczną metodą rehabilitacji będzie sport, wprowadza go do programu szpitalnych zajęć. Pacjenci uprawiają konkurencje lekkoatletyczne, łucznictwo i szermierkę.

Przynosi to niespodziewane wręcz efekty w procesie leczenia. Rywalizacja i aktywność fizyczna wpływają na wszystkie aspekty życia pacjentów, którzy podejmują z powrotem normalne życie i wszystkie wiążące się z nim obowiązki i przyjemności. A Guttmann idzie za ciosem: równolegle z igrzyskami w Londynie w 1948 r. organizuje w Stoke Mandeville Międzynarodowe Igrzyska dla Wózków Inwalidzkich – za pierwszym razem tylko w łucznictwie.

W 1952 r. do brytyjskich pionierów dołączają Holendrzy. W 1960 r. w Rzymie odbywają się po raz pierwszy igrzyska dla zawodników niepełnosprawnych, organizowane już przez MKOl. A od 1988 r. kraje organizujące igrzyska mierzą się z dodatkowym wymogiem: po zawodach „pełnosprawnych” sportowców biorą na siebie obowiązek przygotowania paraolimpiady.

Jednak początkowo nie cieszą się one zainteresowaniem: w 1992 r. na puste trybuny w Barcelonie zwozi się pracowników fabryki Seata, w 2000 r. w Sydney na zawody zaprasza się szkoły, a w 2008 r. w Pekinie wejściówki można dostać za darmo...

Przełomem dla ruchu paraolimpijskiego okazują się poprzednie letnie igrzyska w Londynie. Poprzedzają je dwie kampanie reklamowe. Pierwsza to kampania samych organizatorów, którzy szeroko informują Brytyjczyków, że zawody dla niepełnosprawnych sportowców to pomysł, który wywodzi się z ich kraju – ze Stoke Mandeville. Grają w ten sposób na brytyjskim poczuciu dumy i nowoczesnym patriotyzmie.

Za drugą reklamę odpowiada telewizja Channel 4. Odkupuje wcześniej od BBC prawa do transmisji paraolimpiady za rekordowe 7 mln funtów. W atrakcyjnym spocie zatytułowanym „Meet the superhumans!” (Poznaj superludzi!) pokazuje niepełnosprawnych sportowców rywalizujących mimo różnych przeciwności losu na bardzo profesjonalnym poziomie. Starannie dobrani bohaterowie to sportowcy reprezentujący różne dyscypliny i różne niepełnosprawności. Na ekranie ćwiczą w rytm energicznego utworu hip-hopowego zespołu Public Enemy. Spot w internecie rozprzestrzenia się jak wirus zostaje hitem mediów społecznościowych. A dopełnieniem tej kampanii stają się dłuższe filmy, prezentujące poszczególnych sportowców, ich historię i dyscyplinę sportu.

W efekcie paraolimpiada w Londynie okazuje się atrakcyjna dla widzów, którzy szturmują stronę internetową z wejściówkami. Bilety są niedrogie i przez to szeroko dostępne. Organizatorzy oferują też takie, które pozwalają zobaczyć wiele sportów w ciągu jednego dnia i przebierać w ofercie do woli na bieżąco – np. w gigantycznej hali ExCel, w której różnych częściach rozgrywane były naraz zawody z szermierki na wózkach, siatkówki na siedząco, tenisa stołowego czy podnoszenia ciężarów. Dzięki temu niezorientowany widz może zobaczyć w Londynie parę różnego rodzaju dyscyplin i wybrać najciekawszą.

Ta szybka edukacja z historii, widowiskowości i zasad różnych sportów paraolimpijskich – w połączeniu z atrakcyjną ceną – owocuje rekordem sprzedaży biletów: w Londynie zostaje wykupionych ponad 2,7 mln wejściówek

Duch i materia

Jeszcze kilka tygodni temu nikt pewnie nie byłby skłonny się założyć, że tak się stanie również w Rio. Sam przed przyjazdem do Brazylii czytałem tylko złe wiadomości. Tragicznie szła sprzedaż biletów: tuż po zakończeniu igrzysk olimpijskich liczba kupionych wejściówek na paraolimpiadę ledwo przekraczała 300 tys., co oznaczało, że stadiony i hale zapełnią się tylko w 12 procentach.

Komitet Organizacyjny Igrzysk spotykały też cięcia ze strony brazylijskiego państwa, które spowodowały zmniejszenie liczby wolontariuszy na zawodach, ograniczenia w transporcie zawodników do obiektów i odwołanie pobocznych wydarzeń rozrywkowych. Niezrozumiała do dziś jest też decyzja o wcześniejszej rozbiórce jednego z tymczasowych obiektów, w których miały odbywać się zawody w szermierce na wózkach.

Sir Philip Craven, szef Międzynarodowego Komitetu Paraolimpijskiego, na zwołanej w sprawie tych i innych ograniczeń konferencji prasowej mówił jednak wiele o duchu paraolimpizmu, który organizatorom, tak samo jak zawodnikom, każe pokonywać wszelkie przeszkody stające im na drodze.
A te widać już na etapie przejazdu z lotniska do mojego pierwszego miejsca pobytu: autobus, którym miałem jechać, odmawia wzięcia osoby na wózku. Pozostaje więc podróż taksówką.

Pierwszy mój gospodarz, Daniel, ma żonę Polkę. Z nimi oglądam w telewizji ceremonię otwarcia paraolimpiady. Jej przebieg mógłby służyć za metaforę czasu przygotowań i samych zawodów: na dziesięć płacht, które rozwijają się pod dachem, aby podkreślić końcowe odliczanie do rozpoczęcia ceremonii otwarcia, trzy zaczepiają o elementy konstrukcyjne stadionu Maracana. Pozostałe zaś pokazują się publiczności zupełnie nie w tempie odliczania spikera...

Gdy jednak do gry wkraczają niepełnosprawni performerzy – jak ekstremalny skoczek na wózku Aaron Fotheringham – nagle wszyscy o tym zapominają, a niedociągnięcia organizacyjne schodzą na dalszy plan.

Rozmowy z Danielem na początku nie wskazują na zainteresowanie zawodami. Bardzo martwi się za to o moje przejazdy transportem publicznym: wiele słyszał o problemach na poprzednich zawodach czy o niedokończonych inwestycjach. Radzi samemu zaplanować trasę przed wyjściem z domu. Sugeruje też, by nie ufać wolontariuszom czy obsłudze metra – nie z powodu ich złej woli, raczej niedoinformowania. Ma w tym zresztą sto procent racji – gdybym pierwszego dnia posłuchał strażnika na stacji metra, który niepytany zaczął udzielać mi dobrych rad, wsiadłbym w złą linię.

Przekrój społeczny

Dla Brazylijczyków podstawowym źródłem informacji o paraolimpiadzie jest telewizja. Prawa do transmisji ma tu największy koncern medialny, Globo. Na swych kanałach sportowych pokazuje transmisje z występów reprezentantów kraju kawy, ci zaś sięgają każdego dnia po kilka medali.
Brazylijczycy wsiąkają więc w temat. Wsiąka i Daniel. Gdy wracam z Parku Olimpijskiego z meczu koszykówki na wózkach, który on oglądał w telewizji, omawiamy wszystko: od atmosfery na trybunach po aspekty taktyczne tej dyscypliny. Ta sama rozmowa czeka mnie następnego dnia z jego rodzicami przy obiedzie. Oni, już na emeryturze, obserwują igrzyska w telewizji bardzo uważnie. Przyznają też, że próbowali w ostatniej chwili kupić bilety na weekendowe walki judo, którym kiedyś interesował się syn.
Ale się spóźnili. Bilety na judo były wyprzedane. Trybuny, które na początku świeciły pustkami, z każdym kolejnym dniem zaczynają się wypełniać. W sobotę, 10 września, w Parku Olimpijskim zawody ogląda już 167 tys. widzów. To oznacza pobicie rekordu jednodniowej frekwencji z igrzysk olimpijskich!

Rodzice Daniela przyznają, że wpływ na to z pewnością mają bardzo tanie bilety – na większość konkurencji można kupić bilet normalny w cenie poniżej 20 reali brazylijskich (mniej niż 25 zł). Do tego wiele osób, np. studenci, może liczyć na atrakcyjne zniżki. Na wstęp na liczne zawody mogą więc pozwolić sobie także mieszkańcy faweli, co nie miało miejsca na igrzyskach olimpijskich.

W Parku Olimpijskim widać więc pełny przekrój społeczny: rodziny z dziećmi, młodzież, dorosłych i przedstawicieli starszego pokolenia, sprawnych i niesprawnych, mieszkańców domów kleconych naprędce w dzielnicach biedy i pracowników korporacji z wieżowców w centrum miasta. Niemal wszyscy Cariocas, czyli mieszkańcy Rio, chcą uczestniczyć w tym święcie w taki bądź inny sposób i przyglądają mu się z życzliwością. Nie widać też cięć finansowych: są wykonane na tyle mądrze, że dla przeciętnego widza nie do zauważenia. Okazuje się, że to na paraolimpiadzie – w przeciwieństwie do igrzysk olimpijskich – udaje się wytworzyć w podzielonym społeczeństwie Brazylii olimpijski pokój.

Kłopoty z równością

Moja druga gospodyni, Tereza, też jest bardzo zainteresowana igrzyskami dzięki transmisjom w telewizji. Fascynuje ją zwłaszcza piłka nożna. Ta, którą znamy na co dzień z wywoływania masowych emocji, w Brazylii nie bez powodu jest kojarzona z niemal religijnym kultem: gdy w lidze wygrywa Flamengo (czołowy klub z Rio), w okolicy słychać wybuchy fajerwerków.

Na paraolimpiadzie piłka nożna występuje w dwóch odmianach, ale Terezę interesuje bardziej ta dla osób niewidomych, w której Brazylijczycy mają wielkie szanse na medale. Dzięki komentarzom telewizyjnym i filmom w internecie wie już wiele o aspektach technicznych, np. o sposobach orientacji zawodników w terenie. Mówi, że widzi na igrzyskach profesjonalizm i autentyczne emocje. I wierzy mocno w czystość tych zawodów.

Jednak sport paraolimpijski ma swoje własne problemy związane z nieuczciwością – wynikające z jego specyfiki. Aby zapewnić równość w rywalizacji, wprowadzona jest tu klasyfikacja niepełnosprawności. W niektórych konkurencjach jest w związku z tym wiele medali do zdobycia – rekordowo dużo rozdaje się ich w biegu na 100 metrów, bo aż 29 kompletów.

Dużo sportowców próbuje więc oszukiwać w klasyfikacji niepełnosprawności, udając bardziej niesprawnych niż w rzeczywistości. Takie postępowanie grozi im jednak szybką dyskwalifikacją bądź zmianą kategorii niepełnosprawności w trakcie zawodów. Co jest z całą surowością egzekwowane – do tego stopnia, że kontrowersje wywołują częściej decyzje klasyfikatorów niż nieuczciwe zachowania sportowców.

W imię czystego sportu

Międzynarodowy Komitet Paraolimpijski może być wzorem w walce z dopingiem. Gdy MKOl nie był w stanie podjąć decyzji o wykluczeniu wszystkich rosyjskich zawodników z igrzysk, środowisko sportu osób niepełnosprawnych nie miało wątpliwości. Raport Światowej Agencji Zwalczania Dopingu nie pozostawiał złudzeń: Rosyjski Komitet Paraolimpijski był zaangażowany w organizację nielegalnego wspomagania na zimowych igrzyskach w Soczi, m.in. przez podmienianie próbek moczu i krwi. Niektóre z opisanych sytuacji – np. zastraszanie kontrolerów – brzmią jak wyjęte żywcem z filmu sensacyjnego. W efekcie Rosjanie zostali wykluczeni w całości z paraolimpiady w Rio.

Można polemizować, że ukarano też tych sportowców, którzy byli czyści. Ale również ich zgłasza nieuczciwa i skompromitowana instytucja, czyli Rosyjski Komitet Paraolimpijski. Jednostkowe oszustwa zdarzają się zawsze. Jeśli jednak mamy do czynienia z aferą na poziomie instytucji, trzeba powiedzieć, że na to nie ma zgody. Ruch paraolimpijski ma tu zresztą duże wsparcie: Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu, najwyższa instancja w tego typu sprawach, decyzję utrzymał w mocy.

O ile więc zblokowany polityką MKOl był zbyt wystraszony, by podjąć tak trudną decyzję, to Międzynarodowy Komitet Paraolimpijski postanowił zaryzykować – w imię czystego sportu. I choć pewnie nikt się tego nie spodziewał, doczekano się odpowiedzi od samego Putina, który powiedział, że taka decyzja to „łamanie praw człowieka”.

Nie w smak Putinowi było pewnie i to, że na miejsce Rosjan wśród światowych potęg sportu niepełnosprawnych wskoczyła Ukraina: w chwili oddania tego tekstu do druku – w czwartek, 15 września – zajmowała ona trzecie miejsce w klasyfikacji medalowej. Polacy z 24 medalami (5 złotych, 12 srebrnych, 7 brązowych) zajmowali 16. miejsce w klasyfikacji medalowej. To prawdopodobnie będzie nieco gorszy wynik niż ten z Londynu, gdzie 36 medali dało dziewiąte miejsce.

A na atmosferę święta w Rio de Janeiro z pewnością wpływały wyniki Brazylijczyków: 48 medali zapewniało im piąte miejsce. ©

​BARTOSZ TARNOWSKI opisuje temat sportu paraolimpijskiego na blogu parario2016.blogspot.com i profilu facebook.com/parario2016

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2016