Poza słowami

Ks. prof. Józef Naumowicz, autor książki „Nowa Filokalia”: Modlitwa nie jest sprawą łatwą – ulegamy rozproszeniu, powracają stare urazy, albo zaczynamy myśleć o przyszłości.

07.12.2020

Czyta się kilka minut

Hans Memling „Siedem radości Marii”, olej na desce, 1480 r. / WIKIPEDIA / DOMENA PUBLICZNA
Hans Memling „Siedem radości Marii”, olej na desce, 1480 r. / WIKIPEDIA / DOMENA PUBLICZNA

PIOTR SIKORA: Simone Weil napisała kiedyś, że „uwaga absolutnie bez domieszki jest modlitwą”. Zgodziłby się Ksiądz z nią?

KS. JÓZEF NAUMOWICZ: Jak najbardziej. Patrzę na modlitwę z perspektywy „Filokalii”, zbioru tekstów o życiu duchowym, zwłaszcza o modlitwie, w którym zebrano fragmenty dzieł najważniejszych autorów duchowych wschodniego chrześcijaństwa. Jej pełny tytuł brzmi: „Filokalia ojców neptyckich”. Przymiotnik ten pochodzi od słowa ­nepsis – „uwaga”, „uważność”. Uważność jest nie tylko podstawą modlitwy. Już sama uważność, skupienie na Bogu, jest modlitwą. Ojcowie filokaliczni często powtarzają, że nie musimy modlić się wargami. Zgodziliby się też zapewne ze św. Augustynem, że modlitwą jest samo pragnienie Boga.

Pism Augustyna, pisarza zachodniego, nie znajdziemy w „Filokalii”. Ale Ksiądz Profesor wydał ostatnio „Nową Filokalię” – własny wybór z oryginalnego zbioru, uzupełniony fragmentami pism innych starożytnych autorów.

Tak, chciałem z tego wielkiego dzieła (oryginalna „Filokalia” zawiera ponad 60 pism) wydobyć treści najbardziej uniwersalne i pomocne dla każdego w drodze rozwoju modlitwy, i przedstawić w sposób bardziej systematyczny. Dodałem też kilku autorów, którzy nie znaleźli się w oryginalnej „Filokalii”, a którzy mogą przemówić do współczesnego człowieka. Jednym z nich jest św. Augustyn.

W kontekście modlitwy Augustyn często parafrazował psalm: „Niech moje pragnienie wznosi się do Ciebie”. Bo pragnienie Boga to skupienie się na Nim. Ta intencja jest kluczowa. Pisarze z „Filokalii” ostrzegają, by nie skupiać się na sobie, na swoich osiągnięciach ani na pragnieniu osiągnięcia czegoś, odmierzaniu swego postępu duchowego. Tym bardziej – by nie skupiać się na „ilości” modlitwy.

Ostatecznie chodzi o modlitwę nieustanną, do której wzywa Nowy Testament. Pytano: jak to zrobić, skoro trzeba jeść, spać, pracować? Modlić się można przy pracy bardzo prostej. A co, gdy mamy bardziej złożone obowiązki? Jednym z rozwiązań było odwołanie się do pragnienia. Jeśli u podstaw naszych czynów leży pragnienie Boga, pamięć o Bogu – to są one modlitwą niebezpośrednią. Nie chodzi przy tym o pamięć psychologiczną, jakieś świadome myśli o Bogu – lecz o podstawę czynów, słów, myśli.

Skoro chodzi o modlitwę nieustanną, czy można uznać za modlitwę uważne robienie tego, co właśnie się robi – zgodnie ze wspomnianą zasadą Simone Weil?

Z perspektywy „Filokalii” można by tak powiedzieć, z tym zastrzeżeniem, że u początku i końca działania, które jest modlitwą, stoi Ten, który jest większy od nas. U Simone Weil tak było, choć nie zawsze to wyrażała głośno. Punktem wyjścia duchowości filokalicznej jest zawsze Bóg. Uważność nie musi wiązać się z psychologicznym napięciem. Przy lekturze ojców coraz bardziej uderza mnie, że bardziej chodzi o coś przeciwnego – nie tyle, żeby się natężyć, co raczej puścić, uwolnić się od siebie i się otworzyć. Uzyskać wewnętrzną wolność. Nawet nie zapanować nad sobą – to byłoby natężeniem siebie. Wewnętrzna wolność jest możliwa, bo nie płynie z moich własnych sił, jest darem Boga. Duchowość filokaliczna jest expressis verbis chrześcijańska, więc wprost mówi o Bogu i łasce Boga. Nam pozostaje otwarta czujność.

Z drugiej strony oczekiwanie nie oznacza całkowitej bierności. W teologii wschodniej ważne jest pojęcie synergii – współdziałania, współaktywności. Bóg nas szuka, pragnie – ta świadomość jest ważna, ale rodzi odpowiedź. Oczekiwanie czynne.

Modlitwa nie jest sprawą łatwą. Bardzo łatwo ulegamy rozproszeniu. Gdy zaczynamy się modlić, nachodzą nas różne myśli, powracają stare urazy albo zaczynamy myśleć o przyszłości. W modlitwie jest ważne, by odciąć się od przeszłości, nie wybiegać w przyszłość.

Ale jak to zrobić?

To właśnie jest główny temat „Filokalii”. Nie tyle modlitwa, co owa nepsis, wewnętrzne skupienie. Skupienie, które jednak nie polega na wewnętrznym napięciu, ale na wewnętrznej wolności, byciu wolnym od tego, co nam przeszkadza w drodze do Boga.

Jak to zrobić? Jedną z takich polecanych od IV wieku, albo i wcześniej, zasad jest wybranie z Pisma cytatów, które można przywoływać, gdy nachodzą nas myśli, albo co gorsza to, co Ewagriusz z Pontu nazwał namiętnościami (­pathos) – czyli poruszenia, które są „chore”, które wprowadzają w nas nieporządek. Gdy Jezus był kuszony, cytował słowa Pisma przeciwne tym pokusom. Ewagriusz napisał dzieło „Antirrheticus”, („Mówienie przeciwko”), gdzie zgromadził cytaty biblijne przeciwne rozmaitym pokusom [o „metodzie antyretycznej” mówił na tych łamach o. Szymon Hiżycki OSB: ­powszech.net/hizycki]. Jeśli bowiem jakaś zła myśl we mnie się usadowiła, to nie tylko myśli, ale i serce odchodzi od tego, co najważniejsze – od bycia w bliskości z Bogiem.

W rozproszeniach chodzi o wszelkie myśli czy tylko o złe? Czy np. wspominanie dobrych chwil albo planowanie dobrych przyszłych czynów to też rozproszenia?

Rzeczywiście, tu jest różnica. Jedną z ważniejszych postaw dla ojców filokalicznych jest wdzięczność Bogu. Jest wdzięczność za to, że się po prostu istnieje, ale jest też taka, która opiera się na pamięci konkretnego dobra. Ważne jednak, by nie pozostawać w myślach o przeszłych rzeczach, lecz by odnosić je do obecnego teraz Boga. Zdecydowanie gorsze są urazy, które powracają w myślach podczas modlitwy. Uważność, straż serca i umysłu, jak mówili ojcowie pustyni, polega na tym, by wiedzieć, których myśli nie możemy dopuszczać do siebie, by krążyć wokół nich. Największe rozproszenia powodują te myśli, które wypływają stąd, że nie możemy pogodzić się z przeszłością albo zbyt zamartwiamy się przyszłością – nie żyjemy wówczas teraźniejszością. Podstawową zasadą w uważności jest, by żyć tym, co robię teraz.


Czytaj także: Oddychać imieniem - rozmowa z o. Szymonem Hiźyckim


W „Filokalii” często powraca motyw żydowskiej modlitwy „Szema Izrael” – „Słuchaj, Izraelu”. Żydzi, modląc się, zasłaniali sobie oczy. To symbol tego, by nie rozpraszać umysłu i by się zasłuchać – to wzór skupienia. Drugie zdanie tej modlitwy mówi, by otworzyć całe swoje serce i umysł, całe pragnienie, by miłować Boga. Nie chodzi o rozpraszanie swoich możliwości, ale zaangażowanie w kochanie Boga.

Jak to słuchanie ma się do jednego z głównych motywów „Filokalii” – nauczania o nieustannym powtarzaniu formuły modlitewnej? Mówienie nieustanne może wydać się przeciwieństwem słuchania.

Powtarzanie jednego wezwania służy skupieniu. Nie chodzi w nim bowiem o rozważanie jakiejś treści dotyczącej Boga. Powtarzając wezwanie, nie szukamy nowych myśli, pomysłów, skojarzeń na Jego temat. Jest to modlitwa monologiczna – jednosłowna. Nie chodzi o monolog, ale o skupienie się na prostym wezwaniu („jednym słowie”) i przez to skupienie się na Bogu, do którego te słowa się odnoszą.

Wezwanie modlitwy Jezusowej brzmi „Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną grzesznym”. Skupienie i powtarzanie tych słów pozwala mi coraz bardziej przeżywać, że Jezus jest moim Panem, Chrystusem, Zbawicielem, Synem Bożym oraz że w pokorze wierzę w Jego miłosierdzie. Podobnie, gdy mówię wiele razy „kocham cię”, to nie tylko utwierdzam kochaną osobę, że jest kochana, ale i moja miłość się rozwija.

Ważne też, że nie jest to modlitwa wymyślona w którymś wieku, tylko czerpiąca ze słów biblijnych. Jest połączeniem modlitwy kilku osób z Nowego Testamentu, zwłaszcza niewidomego Bartymeusza spod Jerycha, który jest wzorem uważności. Siedzi spokojnie, nie natęża się, a w pewnym momencie odczytuje obecność Jezusa. O to chodzi w uważności. Bartymeusz woła: „Jezusie, synu Dawida (nie wiedział jeszcze, że On jest Synem Bożym), ulituj się nade mną”. Bartymeusz odzyskał wzrok – i my uzyskujemy zdolność widzenia, rozpoznania Bożej obecności w sobie.

Nie tylko słowa, ale przede wszystkim postawa, którą one wyrażają, ma źródło biblijne. Wiara i prośba o miłosierdzie.

Skoro chodzi o przejście od wielości rozważań do skupienia na jednym, czy ta formuła modlitewna nie ma zbyt dużo treści, która rozprasza?

Nie należy rozważać treści formuły. Umysł odgrywa w modlitwie swoją rolę, ale nie można zatrzymać się na myśleniu o Bogu. Ideałem jest modlitwa serca – odkrycie obecności, ale i umiłowanie Tego, którego się odkryło. Gdy przeżywamy Jego obecność, słowa stają się mniej ważne. Potrzebujemy jednak czytać Pismo, „Filokalię”, inne dzieła – bo inaczej serce stygnie.

Ale gdy kochamy, ojcowie zalecają, by formułę powtarzać najpierw głośno, później po cichu. A na koniec człowiek milknie.

Może więc warto uprościć formułę, np. do samego imienia „Jezus”? Albo słowa „Bóg” (jak zaleca zachodni średniowieczny mistyk, autor „Obłoku niewiedzy”)?

W perspektywie „Filokalii” lepsze byłoby „Jezu”, „Boże” – aby to miało formę wezwania, skierowania się ku Jezusowi, ku Bogu. No i brakuje tu czegoś bardzo drogiego dla tradycji wschodniej – prośby o miłosierdzie. Stajemy przed Bogiem w postawie pokory, w świadomości nieproporcjonalności między człowiekiem a Bogiem. Dłuższa formuła pomaga zachować taką postawę. Ale możemy używać też innych.

Są w „Filokalii” autorzy, którzy idą jeszcze dalej i mówią o „wołaniu milczeniem”, modlitwie całkowicie wolnej od myśli, nawet tej dobrej.

To modlitwa czysta.

Czy nie jest to podobne do coraz popularniejszej praktyki mindfulness, w której chodzi o uważność po prostu, wolną właśnie od nawet prostej formuły, po prostu bycie uważnym, samo „słuchanie”?

Widzę tu podobieństwo. Praktykując powtarzanie formuły musimy w końcu zamilknąć. Powtarzamy ją, gdy pomaga nam w skupieniu na Bogu. Możemy ją powtarzać niemal w każdych warunkach, na przystanku, na spacerze. Ale nie musi nam zawsze towarzyszyć. W „Filokalii” pojawia się słowo melete – tłumaczone jako „medytować” – ale oznacza ono nie rozmyślanie, lecz „przeżuwanie”. Słowo powraca do nas, ale nie skupia na sobie, tylko prowadzi poza siebie, do Boga. Słowo nie jest więc konieczne. Ostatecznie mamy stanąć przed Bogiem w ciszy i wolności od różnych myśli – nie tych, które po prostu przepływają, ale takich, które się w nas zakorzeniają.

Widzę też jednak różnicę pomiędzy uważnością filokaliczną i modlitwą czystą a praktyką mindfulness. W modlitwie celem jest zawsze nawiązanie osobistej relacji z Bogiem, odkrycie Jego obecności.

Ale my, chrześcijanie, wierzymy, że rzeczywistość jest wypełniona Bogiem, jest On wszechobecny. Czy koniecznie potrzebne jest świadome nazwanie, że spotykam Boga? Czy to nie jest kolejna myśl? Może warto pozwolić sobie na po prostu uważność na to, co jest, bez nazywania?

Myślę, że można przyjąć taką perspektywę. Ale trzeba być ostrożnym. Możliwa jest uważność, w której nie szuka się nikogo i niczego. Choć i chrześcijańscy mistycy, np. Jan od Krzyża czy Teresa z Ávili, mówili o stanie nada, „nic” – w którym nie ma żadnej myśli. Jednak w przypadku chrześcijaństwa w tym „nic” jest Bóg. Nie jest to „negatywna” nicość. Trudno to precyzyjnie wyrazić.

Wróćmy więc do kwestii bardziej praktycznych. W obecnej sytuacji – pandemii, stresu – ludzie próbują odzyskać spokój. Ten temat też pojawia się w „Filokalii”.

Tak, w tej duchowości jednym z kluczowych motywów jest wyciszenie, ­hezychia, które można też określić jako pokój, spoczynek. Ojcowie zwracają uwagę, że nie powinniśmy się obawiać tego, jeśli na modlitwie otrzymujemy pocieszenie, jeśli się dobrze czujemy. Choć oczywiście podkreślają też, że nie to jest celem samym w sobie i jeśli aktualnie tego brakuje, to trzeba wytrwać mimo trudności. Dzięki wytrwałości można otrzymać prawdziwą, głęboką radość.

Dzisiaj często poszukiwanie uspokojenia dokonuje się poprzez powrót do ciała, oddechu.

W tradycji chrześcijańskiej od początku modlitwa traktowana jest jako aktywność całego człowieka. Ważne są np. postawy ciała. W późniejszym okresie niektórzy autorzy „Filokalii” zaczynają łączyć powtarzanie formuły z oddechem albo – jak pielgrzym rosyjski – nawet z biciem serca. Zauważają, że w dążeniu do wyciszenia pomocne jest właściwe otoczenie – półmrok, siedzenie na niskim stołku, opuszczenie głowy i koncentracja na sercu cielesnym, by „sprowadzić umysł do serca” za pomocą oddechu, który przez nozdrza dostaje się do płuc i do krwiobiegu, czyli do serca. Uświadomienie sobie tej drogi oddechu, skupienie na materialnym sercu pomaga w skupieniu na tym, co serce symbolizuje – centrum człowieka. Techniki psychosomatyczne są ważne – ale tylko jako narzędzie, nie są celem. Inni autorzy traktują te rzeczywistości w sposób symboliczny. Chodzi o przejście od rozważania o Bogu (co symbolizuje umysł), do spotkania z Nim (serce).

Modlitwa Jezusowa, modlitwa serca czy nieustanna mogą mieć różne formy. Inna praktyka jest możliwa we własnej „izdebce”, w samotności; inaczej wygląda modlitwa w drodze, inaczej przy prostej pracy fizycznej, inaczej w biurze. Różne muszą być sposoby uzyskiwania skupienia – w samotności i spokoju, albo wśród ludzi. Dzisiaj, gdy przez pandemię jesteśmy zmuszeni do przebywania w domu, być może formy modlitwy praktykowane przez mnichów w celach staną się bardziej popularne. W trudnych warunkach warto korzystać z rozmaitych technik uspokajających i służących skupieniu, ale dobrze, by wiodły do spotkania z Bogiem. ©℗

KS. JÓZEF NAUMOWICZ (ur. 1956) jest duchownym katolickim, birytualistą, profesorem nauk humanistycznych, historykiem literatury wczesnochrześcijańskiej, patrologiem i bizantynologiem. Ostatnio wydał autorski wybór tekstów we własnym przekładzie „Nowa Filokalia. Droga do modlitwy serca” (Esprit, Kraków 2020).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i teolog, publicysta, redaktor działu „Wiara”. Doktor habilitowany, kierownik Katedry Filozofii Współczesnej w Uniwersytecie Ignatianum w Krakowie. Nauczyciel mindfulness, trener umiejętności DBT. Prowadzi też indywidualne sesje dialogu filozoficznego.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 50/2020