Powroty do domu

Na 4. Festiwalu Filmów Świata zostaną zaprezentowane filmy nagrodzone na festiwalach w Wenecji, San Sebastian, Toronto.

18.11.2008

Czyta się kilka minut

Czekamy na filmy z Iranu, Afryki, Chin - ale czego tak naprawdę w nich szukamy? Czy uniwersalności, porozumienia ponad kulturowymi podziałami - czy może na odwrót: lokalności, kolorytu, wabiącej zmysły egzotyki? Oczekujemy prawdziwego kina czy jedynie zapośredniczonego spojrzenia na tamten, obcy dla nas świat? Czy oglądając filmy z dalekich stron, powinniśmy stosować jedną obiektywną taryfę, a może raczej przyznawać im punkty za pochodzenie - ze wstydu za kolonializm, wojnę w Iraku i tanie fabryki dżinsów?

Podczas kolejnej edycji festiwalu filmowego organizowanego przez Agencję Promocji Manana podobnych pytań możemy sobie oszczędzić w przypadku najważniejszego bohatera tej imprezy. Będzie nim Haile Gerima z Etiopii - uznany w świecie reżyser, pisarz i filozof, przyjaciel Ryszarda Kapuścińskiego (wspólnie zrealizowali dokument "Niedoskonała podróż" w 1994 roku), który pokaże swoje filmy nakręcone w przeciągu ostatnich 30 lat. Wśród nich znakomita, hojnie nagrodzona na ostatnim festiwalu w Wenecji "Teza" - mocny, pełny film z epickim nerwem, ogniskujący w losie pojedynczego bohatera burzliwą historię i kulturową osobliwość kraju. Okaleczony mężczyzna powraca do rodzinnej wioski nękanej przez wojskowych wyłapujących do armii młodych chłopców. W serii retrospekcji, snów, rozbłysków udręczonego umysłu odtwarzamy powoli dotychczasowe życie Anberbera: jego studia w Niemczech Zachodnich lat 70., wreszcie powrót do Afryki po obaleniu "boskiego" cesarza Haile Selassiego i nastaniu krwawej komunistycznej dyktatury Mengistu. Etiopski reżyser pokazuje zderzenie zachodniego lewackiego idealizmu z rzeczywistym terrorem: z rządami motłochu i rewolucją pożerającą własne dzieci. Anberber zamiast zwalczać groźne choroby, musi chronić swoją skórę, składać samokrytykę, oglądać ideologiczne czystki.

Gerima ciekawie odwraca perspektywę: my, Europejczycy doświadczeni przez komunizm, patrzymy oczyma Afrykańczyka na europejskie zjawiska: na komunistyczne ukąszenie zachodnich intelektualistów, na epokę Gorbaczowa, obalenie muru berlińskiego, narastający rasizm... Widzimy też, jak na gruncie afrykańskim przeszczepione ideologie zaczynają działać wedle własnej logiki. "Teza" to bowiem przede wszystkim uczciwe do bólu spojrzenie na kondycję własnego kraju, przepełnione muzyką i barwnym obyczajem, ale i niepokojami intelektualisty, który chciałby choć trochę przysłużyć się znękanej głodem i wojnami Etiopii. "Teza" - to także pozbawiony krzykliwej tezy filmowy manifest, w niczym nieustępujący zachodnim produkcjom. Współfinansowała go znana ze śmiałych przedsięwzięć niemiecka firma "Pandora", współproducent m.in. "33 scen z życia" Szumowskiej, filmów Kim Ki-duka czy Jarmuscha.

Jednakże wiele tytułów prezentowanych na festiwalu ucieka od wielkich narodowych spraw w prywatne zacisze, próbując wpisać się w formułę kina uniwersalnego. Tureccy twórcy, wyraźnie naznaczeni kompleksem wielkiego Nuri Bilge Ceylana, w statycznych, solennych obrazach pochylają się nad duchowym sieroctwem współczesnego człowieka. W nagrodzonej Złotą Muszlą w San Sebastian "Puszce Pandory" Yeşim Ustaoglu (reżyserki pamiętnej "Podróży ku słońcu" ze zdjęciami Jacka Petryckiego) trójka dorosłego rodzeństwa musi zmierzyć się z niedołęstwem matki chorej na alzheimera. Mieszkańcy zamglonego Stambułu - pospolitego, odartego ze splendoru - zapomnieli o swoich korzeniach zajęci ustawianiem się w życiu. W obliczu choroby matki wychodzi na wierzch wzajemna niechęć, wstydliwe rodzinne sekrety, emocjonalne kalectwo. Przerzucając się obowiązkami, córki tracą z oczu rzeczywiste potrzeby staruszki, wyobcowanej w wielkim mieście, tęskniącej po cichu za rodzinnym domem gdzieś daleko w górach.

W "Mleku" Semiha Kaplanoglu wykorzenienie wiąże się z upadkiem dawnych wzorców, ze ścieraniem się tradycyjnej kultury opartej na przesądach i prostych podziałach z postępującą modernizacją i europeizacją. Początkujący poeta z prowincji nie może przeboleć, iż jego młoda jeszcze matka próbuje ułożyć sobie życie z mężczyzną. Yusuf próbuje wejść w rolę nieżyjącego ojca, dodatkowo upokorzony odrzuceniem przez komisję wojskową. Wrażliwy poeta i twardy mężczyzna walczą w nim o swoje, zmuszając Yusufa do podjęcia wiążących na resztę życia decyzji.

Pytanie o tożsamość stawiają sobie również bohaterki irańskiego filmu "Trzy kobiety w różnym wieku" Manijeh Hekmat: matka, babcia i wnuczka. Każda z nich reprezentuje odmienny porządek: małą stabilizację, przywiązanie do tradycji czy jaskółczy niepokój młodości. Mimo pozorów bliskości, trzy kobiety wiedzą o sobie niewiele. Połączy je dopiero historia z dywanem - płowiejącym symbolem perskiej kultury, coraz częściej zamienianym w chodliwy towar eksportowy.

Przy okazji imprez typu Filmy Świata warto prześledzić, jak w historiach z różnych zakątków naszego globu przewijają się podobne motywy ubrane w całkowicie odmienny kostium kulturowy. W "Tokijskiej sonacie" Kiyoshi Kurosawy (zbieżność nazwiska z mistrzem przypadkowa) do głosu dochodzi, podobnie jak w tureckim "Mleku", kryzys męskości, kultywowanej dla odmiany w warunkach korporacyjnych. Ojciec rodziny, który nagle traci pracę, dla niepoznaki każdego ranka wychodzi z domu w garniturze, z teczką i komórką. Wstydzi się przyznać do społecznej degradacji. Boi się nadwerężyć swój autorytet w domu.  W ten sposób szczęśliwa rodzina rozpada się na naszych oczach.

"Rodzina" to także nazwa podupadłego kina erotycznego w filipińskim filmie "Serbis" Brillante Mendozy. Interes prowadzony przez wielopokoleniową familię jest siedliskiem występku i wyuzdania, które niszczą od środka również relacje między najbliższymi. W minimalistycznym "Liverpoolu" młodego Argentyńczyka Lisandra Alonso powrót po latach do rodzinnego gniazda nie ma w sobie nic podniosłego i sens tego powrotu rozmienia się po drodze w dziesiątkach banalnych gestów i głuchych dialogów.

***

Choćby dlatego warto oglądać filmy "ze świata" - z tych niedoskonałych często opowieści: chaotycznych, pozbawionych klasycznej dramaturgii, czasem nastawionych na szok, czasem bezmyślnie zapatrzonych w europejskie kino "festiwalowe", wyziera zawsze jakaś prawda o tamtej wrażliwości, ambicjach, tęsknotach. Etnograficzne freski niechaj pozostaną domeną kina dokumentalnego. W filmie fabularnym odbijają się przede wszystkim odwieczne pragnienia, wspólne mieszkańcom różnych szerokości geograficznych, ale też ściśle związane z dynamiką lokalnych przemian.

4. Festiwal Filmy Świata Ale kino! 19-30 XI (Warszawa, Poznań, Katowice, Gdańsk, Kraków)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2008