Powiastka o świętym Mikołaju

Autor zdaje się nas przekonywać, że w racjonalnym, rządzonym giełdowymi indeksami, wskaźnikami oglądalności i sprzedaży świecie, wyłącznie cud może spowodować chwilę refleksji, a w rezultacie radykalną zmianę naszych postaw.

29.09.2007

Czyta się kilka minut

"Niehalo", pierwszą powieść Ignacego Karpowicza, krytyka przyjęła raczej ciepło, choć dostrzegła mankamenty warsztatowe. Chwalono zatem pomysłowość i wyobraźnię, narzekano zaś najczęściej na kompozycyjną niekonsekwencję, brak spójności i ogólne - by tak rzec - nieuporządkowanie formalne. Karpowicz skorzystał zapewne z przysługującej debiutantom taryfy ulgowej i został nominowany do "Paszportów Polityki". W istocie, było "Niehalo" tekstem, który pozwalał z nadzieją spoglądać w artystyczną przyszłość młodego autora.

Nie była to nadzieja bezpodstawna - w kilkanaście miesięcy po debiucie Karpowicz dał powieść nową, lepszą, bardziej dopracowaną, choć z pewnością nie idealną. "Cud" potwierdza intuicję, że mamy do czynienia z pisarzem, którego bodaj najsilniejszą stroną jest brawurowa wy-

obraźnia. O ile jednak w przypadku debiutu wybujała imaginacja nieco pisarza poniosła, o tyle w najnowszej powieści jest ona nie tylko kluczową zaletą narracji, ale też nie wymyka się spod kontroli. Autor wyzyskuje bowiem swoją fantazję dokładnie w takim stopniu, jaki niezbędny jest do sformułowania absolutnie szalonego zamysłu, stanowiącego czynnik napędowy całej opowieści.

Dwudziestosześcioletni Mikołaj Tarasewicz, będący spiritus movens wszystkich wydarzeń, już w pierwszej scenie ginie w wypadku samochodowym. Jego zwłoki odwozi do szpitala Anna, młoda lekarka. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie pewne tajemnicze cechy ciała nieboszczyka - otóż zachowuje ono stałą, właściwą zdrowym ludziom temperaturę trzydzieści sześć i siedem dziesiątych stopnia Celsjusza oraz nie wykazuje znamion stężenia pośmiertnego. A ponieważ twarz Mikołaja jest "najczystszą twarzą", jaką Anna widziała, kobieta z miejsca zakochuje się w "trupie, który do końca nie jest trupem".

Od tej chwili wokół Mikołaja ogniskują się losy bohaterów. Wszyscy pragną "ogrzać się" w niewyjaśnialnym cieple jego ciała, stąd zwłoki są ciągle przewożone z miejsca na miejsce, podlegają przedziwnym manipulacjom i - co najważniejsze - zmieniają życie tych, którzy znajdują się w polu ich oddziaływania. Okoliczności te przypominają nieco - od strony pomysłu fabularnego - wyśmienity film Pedro Almodóvara "Porozmawiaj z nią", w którym katalizatorem akcji stają się dwie pozostające w śpiączce kobiety. Mikołaj także tkwi w niejasnym zawieszeniu pomiędzy życiem a śmiercią i trudno powiedzieć, jaki cud sprawił, że - w sensie biologicznym - ugrzązł w owej tajemniczej przestrzeni. Tyle że najnowsza powieść Karpowicza przesiąknięta jest groteską, której w "Porozmawiaj z nią" raczej nie znajdziemy.

Groteskowe zacięcie ujawnia się szczególnie w tych partiach powieści, w których narratorem jest ojciec zmarłego bohatera. Napisane świetną, stylizowaną na Biblię frazą, przybliżają wczesne dzieciństwo i dzieje rodziny Mikołaja, pokazywane z perspektywy wiecznie pijanego protoplasty. Dodatkową zaletą tego narracyjno-

-stylistycznego płodozmianu jest osłabienie syndromu "zaangażowania", pojawiającego się często u najmłodszych prozaików (skądinąd skłonności tej nie oparł się w swojej pierwszej powieści również Karpowicz). "Cud" nie jest prostym odwzorowaniem rzeczywistości, choć znajdziemy tu kawał wnikliwej charakterystyki świata odartego z wielkich idei, podporządkowanego optyce tabloidalnej. Jednak pasmo realistyczne nieustannie kontrapunktowane jest zdarzeniami przynależącymi do porządku zjawisk niezwykłych.

O czym zatem mówi w swojej nowej prozie Karpowicz? Przede wszystkim mamy tu próbę charakterystyki pokoleniowej - bohaterowie "Cudu" to w większości sfrustrowani, pogrążeni w marazmie trzydziestolatkowie. Powiedzieć, że ich życie sprowadza się do odruchów fizjologicznych, byłoby niewielką tylko przesadą. Anna, Alicja czy Artur nie stawiają życiu żadnego oporu, apatycznie poddają się wszystkim jego rozstrzygnięciom, nie próbują narzucić sobie jakichkolwiek rygorów. Ale też, paradoksalnie, złamany tips (250 PLN) urasta w tak zorganizowanym świecie do rozmiarów tragedii. Dopiero kontakt z Mikołajem wprowadza zmianę w tę bezrefleksyjną rzeczywistość. Aura cudowności, otaczająca niestygnące ciało zmarłego mężczyzny, staje się przyczyną metamorfozy.

Karpowicz zdaje się nas przekonywać, że w racjonalnym, rządzonym giełdowymi indeksami, wskaźnikami oglądalności i sprzedaży świecie, wyłącznie cud może spowodować chwilę refleksji, a - w rezultacie - radykalną zmianę naszych życiowych postaw. Jest to, w moim przekonaniu, hipoteza nie tylko z gruntu fałszywa, ale też petryfikująca bierność i uzasadniająca niemoc, którym poddają się bohaterowie. Nawet racjonalista Artur, przekonujący, że "w naszej rzeczywistości nie ma miejsca na cuda, jest natomiast miejsce na pojedyncze zdarzenia, które przewartościowują ustalony porządek", stopniowo ulega fascynacji Mikołajowym fenomenem. Tymczasem to nie jakieś niewytłumaczalne wypadki są najczęściej przyczyną zasadniczych życiowych przemian. Jest nawet, jak sądzę, przeciwnie - to zdarzenia drobne, niezbyt spektakularne, wręcz marginalne inicjują nierzadko przewartościowanie naszych postaw, odwracają perspektywę postrzegania rzeczywistości.

Dając wiarę Karpowiczowi, należałoby zapomnieć o możliwości kształtowania własnego życia, wpływania na jego bieg. Tyle że podobne sugestie sprowadzają ludzi do roli marionetek, bezwiednie poruszanych czyjąś (czyją - trudno z opowieści wywnioskować) wszechwładną ręką. Jeśli tak właśnie sprawy się mają, to rzeczywiście jedynym ratunkiem jest (jak w przypadku Anny) projekcja marzeń, spoglądanie na świat przez pryzmat fantazmatu, wymyślanie miłości.

Na szczęście w groteskowej narracji pobrzmiewają też inne, mniej jednoznacznie formułowane problemy. Mimo humorystycznego zabarwienia, nowa proza Karpowicza dotyka kwestii fundamentalnych - w tle zwariowanych perypetii bohaterów majaczą pytania o granice pomiędzy życiem a śmiercią, relację między duszą a ciałem, wreszcie o istnienie i rolę przypadku. Nie znajdziemy ich gruntownej analizy; autor raczej się do nich przymierza, zbliża się i oddala - tu dotknie chrześcijańskiej

eschatologii, tam rzuci okiem na współczesny wymiar kultu świętych (Mikołaj jest wszak figurą świętego rodem z średniowiecznych żywotów), jeszcze gdzie indziej pochyli się na moment nad statusem ontologicznym tekstu literackiego.

Wszystko to jednak pozostaje na poziomie sygnalnym. Gdyby Karpowicz poszedł dalej, otrzymalibyśmy pewnie jedną z najlepszych powieści ostatnich lat. A tak - jego najnowsza proza pozostaje interesującą, zwłaszcza od strony stylistycznej, powiastką o sposobach przełamywania życiowej bezsilności. Ciekawie pomyślaną, zgrabnie rozegraną, znamionującą niekonwencjonalną wyobraźnię, ale chyba nie do końca przemyślaną. Jeśli się czepiam, to dlatego, że dostrzegam w autorze zadatki na twórcę prozy idącej pod prąd obowiązujących konwencji, a przy tym pisanej z rozmachem, z groteskową dezynwolturą, która umożliwia dotykanie bez emfazy spraw najistotniejszych.

"Cud" potwierdza wysokie aspiracje Karpowicza, ale na razie są to właśnie aspiracje. Choć, z drugiej strony, daj Boże każdemu młodemu prozaikowi ten rodzaj stylistycznej wprawy i warsztatowej świadomości. Za ekscentryczny pomysł oraz narracyjną swadę warto (i trzeba) Karpowicza docenić. Tym bardziej że jego pisarstwo utrzymuje - nie tak znowu wśród piszącej młodzieży częstą - tendencję zwyżkującą.

Ignacy Karpowicz, "Cud", Wołowiec 2007, Wydawnictwo Czarne.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2007

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (34/2007)