Potrzebujemy w szkołach i w kraju Dnia Adamowicza

Ten pomysł przypomniał mi się, gdy przeczytałam, że jedynką na liście Konfederacji z Sosnowca jest człowiek, który wieszał portrety europosłów na szubienicach.

17.09.2023

Czyta się kilka minut

Zuzanna Radzik / FOT. GRAŻYNA MAKARA /
Zuzanna Radzik // Fot. Grażyna Makara

„Czy już obchodzicie Dzień Adamowicza?” – dopytywał znajomy Izraelczyk parę miesięcy po zamachu na prezydenta Gdańska. Zupełnie nie wiedziałam, o co chodzi. „Dzień Adamowicza – kontynuował – taki dzień we wszystkich szkołach w Polsce, który powinno ogłosić ministerstwo edukacji. Byłby poświęcony refleksji nad tym, do czego prowadzi szerzenie nienawiści”. Parsknęłam. Ministerstwo edukacji nie wprowadzi takiego dnia, bo choć ministrą była wtedy Anna Zalewska i nic nie wróżyło tego, co nas jeszcze może w kwestii ministrów spotkać, to temperatura sporu politycznego była już wysoka. „Ale dlaczego? – dopytywał tamten. – To nic nie znaczy, że jest z innej opcji politycznej, po prostu powinna wiedzieć, że przyzwolenie na nienawiść i przemoc jest złe i że ta przemoc może dosięgnąć i ją”.

Myślę o tym czasem, gdy kolejna osoba publiczna doświadcza nagonki albo kolejna znajoma samorządowczyni pisze, jakie koszty psychiczne ponosi jej rodzina, gdy rozprawiają się z nią lokalne media. Skoro jesteś polityczką, musisz mieć grubą skórę – odpowiadali ludzie, gdy się skarżyła. Albo gdy koleżankę dziennikarkę zalał w internecie hejt, być może generowany przez maszyny, ale wciąż okrutny. I zupełnie niedawno, gdy przeczytałam o kandydatce na posłankę w Dębicy. Gdy zbierała z koleżanką podpisy, nazywano je „idiotkami”, „k..., które powinny stać przy garach” oraz na zmianę „Ruskami” i „Niemkami”. „Ściągniemy z ciebie tę szmatę!” – mówili o koszulce Koalicji Obywatelskiej, w którą była ubrana. Z kolei na Kongresie Kobiet w jednym z paneli posłanka opowiadała, jakie komentarze na swój temat słyszy od posłów w Sejmie RP. I nie są to parlamentarne słowa. Może faktycznie potrzebujemy w szkołach i w kraju Dnia Adamowicza. Dnia o tym, że są rzeczy, na które w życiu publicznym nie można się zgadzać. Dnia o tym, że nienawiść, którą się nie przejmiemy i której nie zatrzymamy, zniszczy nas jako społeczeństwo.

Wtedy machnęłam ręką. Przecież dopiero co na placu w Katowicach wieszano na szubienicy portrety europosłów i nawet policja nie interweniowała. Obraz wieszanych w czasie happeningu portretów ludzi tylko go rozsierdził. Jego wrażliwość na przemoc i nienawiść eskalowała w lament, że tak nie można i ludzie muszą to rozumieć. Była obsesyjnym sporem ze światem, który nie widzi, jak niebezpiecznie osuwa się w obojętność wobec tego, co straszne. Zawstydzało mnie, że ja już tego nie mam. Wzruszam często ramionami. Może nie toleruję pogardy, ale jakoś przywykłam. Nie umiem przejąć się tak głęboko. Przyzwyczaiłam się do brutalności życia publicznego, jakby tak musiało być.

Nie zazdrościłam jednak źródła wrażliwości, którego się domyślałam. Zza lamentu przezierała trauma byłego dowódcy czołgu, lewicowego chłopaka, który odsłużył, ile trzeba w izraelskiej armii. Doświadczał przemocy i jej używał. Wiedział o niej więcej niż ja. Policzyłam w głowie, że jego trzy lata służby przypadły gdzieś w końcówce drugiej intifady, ale zahaczyły o drugą wojnę libańską. Trauma tamtych przeżyć sprawiała, że na przemoc reagował gorączkowo. Jakby za każdym razem dotykała go osobiście. Wystarczył nawet jej cień, np. gdy odwiedzał Warszawę i zabraliśmy go ze znajomymi na popularny w stolicy humus. Na ścianie wisiał plakat księżniczki Lei z giwerą, obok drugi z wystylizowanym granatem ręcznym. Za barem podwieszono coś na kształt torpedy. Modne miejsce. Ledwo coś przełknął, tylko powtarzał wstrząśnięty: „Czy oni nie rozumieją, że to służy do zabijania ludzi?”. Nie pomogły wyjaśnienia, że to tylko wystrój.

Do dziś nie wiem, czy chciałabym umieć tak się przejmować, czy stałoby się to jednak nie do wytrzymania.

Pomysł na Dzień Adamowicza przypomniał mi się, gdy przeczytałam, że jedynką na liście Konfederacji z Sosnowca jest człowiek, który wieszał tamte portrety europosłów na szubienicach. Lider Ruchu Narodowego Zagłębia Dąbrowskiego kandydował już wcześniej do Sejmu, a w 2019 r. nawet do Parlamentu Europejskiego. Jako jeden z dwóch prowadzących katowicką pikietę został wiosną 2023 r. skazany na grzywnę i pokrycie kosztów procesu, ale wyrok nie jest prawomocny. Jeśli mu się uda tym razem, a w końcu może się udać, to radykalny przedsiębiorca zostanie posłem. Nie pierwszy radykał i nie sam, bo ze swoją partią. Wzruszę ramionami, jak po jego szubienicowym performansie w Katowicach, czy jednak przejdzie mnie dreszcz, gdy z kolegami zacznie kształtować prawo i państwo? ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teolożka i publicystka a od listopada 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Zajmuje się dialogiem chrześcijańsko-żydowskim oraz teologią feministyczną. Studiowała na Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie i na Uniwersytecie Hebrajskim w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 39/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Dzień Adamowicza