Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
O tamtych dniach trudno myśleć bez uczucia zażenowania. Kiedy po śmierci Czesława Miłosza powstała idea, by pochować go na Skałce, natychmiast podniosły się głosy obrońców osobliwie pojętej narodowej sprawy, którzy postanowili bronić narodowego panteonu przed największym współczesnym poetą polskim. W ich wypowiedziach ignorancja szła o lepsze z głupotą i złą wolą; zgiełk narastał, grożono nawet przerwaniem ceremonii pogrzebowej.
Co jednak było potem? W dniu pogrzebu na ulice Krakowa wyszli ludzie, którzy chcieli po prostu pożegnać swojego poetę. I okazało się, że jest ich cała rzesza. Ogromny pochód przeszedł w spokoju z Rynku do kościoła Paulinów, a ci, którzy przedtem gardłowali przed kamerami, pochowali się gdzieś po kątach.
Teraz, gdy Janusz Sepioł zaproponował uczczenie Miłosza pomnikiem na krakowskich Plantach, znów nabrali wiatru w żagle. Znów mieliśmy wątpliwą przyjemność oglądania ich w publicznej telewizji, gdzie powtarzali te same bzdury. A dziennikarze zdawali się traktować ich z równą powagą co wybitnych literaturoznawców i pisarzy, tłumaczących rzeczy oczywiste - bo wielkość Miłosza, czy ktoś go lubi czy nie, do tej kategorii właśnie należy.
Pozostawmy na boku kwestię, czy pomnik nie jest nieco anachroniczną formą czczenia czyichś zasług. Może rację miał Adam Zagajewski, proponując w zamian na przykład nowoczesną Bibliotekę imienia Miłosza, choć przyznam, że chętnie widziałbym gdzieś w okolicy Wiślnej taki pomnik, byle dobry. Jest też oczywiste, że nikomu nie można i nie powinno się zakazywać mówienia najgorszych choćby głupstw. Niepokoi co innego: że media nadając im rozgłos i traktując niezasłużenie serio, mącą ludziom w głowach. Zwłaszcza że równocześnie literatura zupełnie niemal zniknęła z publicznej (?) telewizji, która tak zwaną misję upatruje ostatnio głównie w lustrowaniu biografii pisarzy. Filmu o Miłoszu i jego dziele telewidz polski nie obejrzy, bo go TVP nie pokaże - za to z "Wiadomości" czy "Panoramy" dowie się, że autor "Traktatu moralnego" był postacią moralnie podejrzaną.
Pozostaje wierzyć w zdrowy rozsądek "milczącej większości" - tej, która żegnała Miłosza na Skałce. Pamiętajmy jednak, że słowa nie są niewinne, a głupstwo uporczywie powtarzane nabiera siły. Powinni o tym pamiętać zwłaszcza dziennikarze telewizyjni.