Poślubione dżihadowi

Cała Francja szuka 26-letniej Hayat Boumediene, podejrzewanej o współudział w ataku terrorystycznym. Kim są kobiety dżihadu?

19.10.2014

Czyta się kilka minut

Aqsa Mahmood przed ucieczką do Syrii, jeszcze w Glasgow / Fot. INTERNET
Aqsa Mahmood przed ucieczką do Syrii, jeszcze w Glasgow / Fot. INTERNET

Są z Londynu, Glasgow, Manchesteru. Z dobrych szkół, zamożnych rodzin. Mają 15-18 lat. Uciekają z domu i odzywają się już z Syrii, by powiedzieć, że służą Allahowi i Państwu Islamskiemu.

„Jeśli nasza córka, która otrzymała w życiu wszystkie szanse i wolność, mogła się zradykalizować we własnym pokoju, to samo może zdarzyć się w każdej rodzinie” – stwierdził Muzaffar Mahmood, ojciec 20-letniej Aqsy z Glasgow.
Muzaffar Mahmood stracił już nadzieję, że jego córka kiedykolwiek wróci do domu. Aqsa opuściła Wielką Brytanię w zeszłym roku, pojechała do Syrii i tam poślubiła członka Państwa Islamskiego (wtedy jeszcze występującego pod nazwą Państwo Islamskie w Iraku i Syrii). Teraz w mediach społecznościowych udziela wskazówek innym dziewczynom, które chcą pójść w jej ślady.
Wcześniej dawała też inne rady. „Bierzcie przykład z waszych braci w Woolwich i Bostonie” – pisała na Twitterze, zanim zamknięto jej konto. „Jeśli nie możesz dostać się na pole bitwy, przenieś pole bitwy do siebie”. Przypomnijmy: w Woolwich, dzielnicy Londynu, islamiści zamordowali na ulicy w biały dzień brytyjskiego żołnierza. W Bostonie dwaj muzułmanie zdetonowali bombę podczas maratonu.
Rodzice Aqsy Mahmood są załamani, wzywają ją do powrotu, w imię Allaha – są bowiem muzułmanami. I spokojnymi obywatelami.
Dla dzieci chcieli tego, co najlepsze: Aqsa została wysłana do prywatnej szkoły, potem na studia. Dostała to, na co jej rodzice nie mogli liczyć. Chcieli, by jej życie było lepsze – a ona mówi, że chce być „męczennicą”. Według Międzynarodowego Centrum Studiów nad Radykalizmem (ICSR) w Londynie Aqsa służy w składającej się z kobiet „policji”, która pilnuje przestrzegania zasad szariatu przez inne kobiety.
Problem młodych dziewcząt, czasem nastolatek, które dołączają do terrorystów z Państwa Islamskiego, dotyka jednak nie tylko Wielkiej Brytanii, lecz także innych krajów Europy.
Trudno powiedzieć, ile ich jest. Melanie Smith z ICSR ocenia, że do islamskich ekstremistów przyłączyło się około 200 kobiet z Zachodu. Ona sama – poprzez media elektroniczne – śledzi kroki ponad 20 Brytyjek. Dziennik „Guardian” szacuje, że młode kobiety i dziewczyny dołączające do dżihadystów to nawet około 10 proc. wszystkich ochotników z Europy, przy czym najwięcej jest wśród nich Francuzek – 63. Brytyjek jednak niewiele mniej – ok. 50 (według danych kontrwywiadu, na które powołuje się gazeta). Niemek ma być 40, Austriaczek 14.
Podwójne życie
We wszystkich krajach schemat jest ten sam. Dziewczęta poddawane są radykalnemu nauczaniu poprzez media społecznościowe, jak Facebook czy Twitter, a potem namawiane do wyjazdu – często już do konkretnego mężczyzny, którego zamierzają poślubić. Trasa zwykle prowadzi przez Turcję. Potem, już po przekroczeniu granicy, ostatni telefon z wiadomością dla przerażonych rodziców, że dokonały wyboru i do domu nie wrócą. Cała akcja jest zorganizowana przez rekrutujących je dżihadystów – w przeciwnym razie dziewczęta nie miałyby za co kupić chociażby biletów lotniczych. One same, żeby kontaktować się z „braćmi”, zaczynają korzystać z nowych kont na Facebooku i nowych numerów telefonów.
Ich rodziny są nieświadome problemu aż do chwili, gdy po zniknięciu córek przeszukują ich pokoje i komputery, i dowiadują się, że od miesięcy prowadziły podwójne życie: jedno jako posłuszna córka i uczennica, drugie jako „narzeczona dżihadysty”.
Czasem jednak, wbrew początkowym deklaracjom, że z rodzicami kolejny raz spotkają się w niebie, młode zwolenniczki Państwa Islamskiego chcą wrócić – tak jak dwie Austriaczki, 16-letnia Samra Kesinovic i 15-letnia Sabina Selimovic, które uciekły z Wiednia do Syrii, tam zostały wydane za mąż, zaszły w ciążę i wtedy zrozumiały, że nie takiego życia się spodziewały. Drogi powrotu zwykle już jednak nie ma.
Rewolucyjne uniesienia
Czego nie mogą zrozumieć rodziny uciekinierek ani ich przyjaciele czy media, to powód takich decyzji. Błędem byłoby bowiem sądzenie, że są to dziewczęta z biednych dzielnic, mające problemy z prawem i żadnych szans na przyszłość. Przeciwnie – pochodzą z dobrych domów, gdzie rodzice starali się dbać o ich wszystkie potrzeby, wysyłali do dobrych szkół, opłacali studia. Często są pierwszym pokoleniem urodzonym w Wielkiej Brytanii – ich rodzice przyjechali tu jako imigranci i ciężko pracowali, by swym dzieciom zapewnić dobry start w nowej ojczyźnie. Nie są to też rodziny religijnych ekstremistów. A zatem: dlaczego? Prób odpowiedzi jest kilka.
Do niektórych trafia romantyczna idea „świętej wojny” i poślubienia „wojownika”. Ucieczka, ślub i życie w szczęśliwości – to scenariusz przerabiany przez kochliwe nastolatki od setek lat. Teraz kontakty ułatwiają portale społecznościowe; dzięki nim wszystkie swe znajomości nastolatki mogą zachować w tajemnicy przed rodziną.
„Romantyczna miłość” to wyjaśnienie pierwsze. Wyjaśnienie drugie można by określić jako „wielką sprawę” – udział w budowie kalifatu jako utopijnego państwa idealnego oraz wspieranie walki Państwa Islamskiego nastolatki postrzegają jako misję, jako szansę na uczestniczenie w czymś o fundamentalnym znaczeniu, przez co ich własne życie wydaje się mieć większą wagę i znaczenie. Większą niż wyjście z kolegami do kina i na hamburgery.
Trzecim wyjaśnieniem może być słabe zakorzenienie w kulturze Zachodu. Dzieci imigrantów, choć urodzone już w krajach europejskich, szukają swojej tożsamości. Co ciekawe natomiast, rzadko za ucieczką stoi tylko religia – jeśli uciekinierki pochodzą z rodzin muzułmańskich, to zwykle nie są to rodziny bardzo religijne.
Mimo wielu podobieństw w profilu dziewcząt, które uciekły do Syrii, trudno mówić o jednej wspólnej dla wszystkich motywacji. „Niektóre z tych dziewcząt są bardzo młode i naiwne, nie rozumieją ani wojny, ani swojej wiary, i łatwo nimi manipulować – wyjaśniała Shaista Gohir z brytyjskiego stowarzyszenia Sieć Muzułmanek Zjednoczonego Królestwa. – Niektóre zabierają ze sobą nawet małe dzieci. A niektóre wierzą, że biorą udział w misji humanitarnej”.
„Reeksport” terrorystek?
Z doświadczeń tych dziewczyn, o których losie coś wiadomo, można wnosić, że choć werbowanym nastolatkom kalifat prezentowany był jako raj na ziemi, to rzeczywistość okazuje się inna. Państwo Islamskie jest odpowiedzialne za przemoc seksualną wobec kobiet na niespotykaną skalę. I choć jest różnica między jazydką z Iraku wziętą do niewoli a nastoletnią muzułmanką z Londynu, która dołączyła do islamistów, to polega ona „tylko” na tym, że na terenach kontrolowanych przez Państwo Islamskie pierwszą można bezkarnie zgwałcić i zabić (ewentualnie sprzedać dalej), a tę drugą się poślubia, czasem zresztą jako kolejną żonę.
W praktyce wolność i prawa obydwóch są jednak drastycznie ograniczone. Francuzka Nora El-Bathy miała 15 lat, gdy uciekła do Syrii. Też dzwoniła do rodziców i mówiła, że jest szczęśliwa. Po wielu trudach odnalazł ją w Syrii brat. „Zrobiłam największy błąd w życiu” – miała mu powiedzieć. „Była wychudzona i chora. Nigdy nie wychodzi na słońce. Wraz z innymi kobietami zajmuje się osieroconymi dziećmi, żyje otoczona przez uzbrojonych mężczyzn” – opowiadał brat Nory, któremu udało się wrócić do Europy. Ma nadzieję, że jeszcze odzyska siostrę.
Jednak kwestia powrotów jest skomplikowana – i to nie tylko dlatego, że islamistom może się to nie spodobać. Władze krajów dotkniętych problemem nie kryją, że z takimi powrotami wiąże się ryzyko przeniesienia islamskiego terroryzmu na ich teren. Uzasadnione jest pytanie, na ile chęć powrotu u zindoktrynowanych nastolatek jest szczera, a na ile może to być część czyjegoś planu „eksportu” radykalnego islamu, jeśli nie terrorystek-samobójczyń, do krajów Zachodu.
„Kanał” dla wracających
Barierą może być i to, że wracających czeka zarzut wspierania terroryzmu. Jednak takie same traktowanie dżihadysty, który ma krew na rękach, i 18-latki, która zrobiła głupstwo i jest w ciąży, budzi wątpliwości. Część ekspertów apeluje o przygotowanie – z myślą o tych, którzy są dopiero na obrzeżach Państwa Islamskiego, mają wątpliwości i mogą chcieć wrócić – programów deradykalizujących. Jak pisze dziennik „Independent”, w Wielkiej Brytanii podobny program już istnieje: jest częścią strategii walki z terroryzmem i nazywa się „Channel” (Kanał). Na razie działa w Anglii i Walii, i dotyczy osób, którym dopiero grozi radykalizacja. Dla tych, którzy mieliby wrócić, musiałby zostać zmodyfikowany, ale jego sprawdzone mechanizmy można wykorzystać.
To, że problem coraz większej radykalizacji brytyjskich uczniów jest jak najbardziej realny, przyznała ostatnio minister edukacji Nicky Morgan. Przywołała głośny przykład tzw. „konia trojańskiego” w szkołach w Birmingham, w których kierownictwo przejęli islamscy radykałowie i starali się zmieniać program nauczania i radykalizować uczniów. „To może zdarzyć się w całym kraju – stwierdziła Morgan. – Jeśli to zlekceważymy, zawiedziemy pokolenie dzieci i rodzin w całej Wielkiej Brytanii”.

Artykuł ukazał się w "Tygodniku Powszechnym" 43/2014

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2014