Posiniaczeni

Choć nie popełniamy ich na nowo, choć otrzymaliśmy już z nich rozgrzeszenie, wciąż powracają. Kłopoty mają z nimi spowiednicy i spowiadani. Grzechy uporczywe.

25.03.2013

Czyta się kilka minut

Ludwik, dlaczego ty jesteś w konfesjonale taki ważny? Zostaw Panu Bogu coś do zrobienia” – taka myśl przecięła kiedyś jedną ze spowiedzi, której słuchał o. Ludwik Wiśniewski. W książce i rozmowie z Bożeną Szaynok („Duszpasterz”, wyd. 2012) przyznał: uświadomiło mu to, że gdyby ksiądz w konfesjonale nie liczył na moc Bożą, to sama spowiedź byłaby nieporozumieniem.

Ale refleksja-pytanie o. Wiśniewskiego, paradoksalnie, jest równocześnie odpowiedzią na inne, pojawiające się podczas spowiedzi wątpliwości.

RANA I NIEPOKÓJ

Grzechy, których wyznanie jest warunkiem spowiedzi, są jak uderzenia pięścią.

Po grzechu jesteśmy posiniaczeni i poranieni – mówi ks. Krzysztof Wons, dyrektor Centrum Formacji Duchowej Księży Salwatorianów w Krakowie. Siniaki na ciele prędzej czy później znikną. Rany po grzechach wywołują niepokój, zwłaszcza gdy nie znikają pomimo upływu czasu.

O ich głębokości nie decyduje kaliber przewinienia. Równie duże spustoszenie powodują grzechy powszednie, jak i ciężkie. Największy problem jest z takimi, z którymi ludzie wracają do konfesjonału, choć wcześniej otrzymali już za nie rozgrzeszenie i nie popełnili ich powtórnie. Grzechy uporczywe.

Na przykład dokonana przed laty aborcja. Albo poczucie winy po śmierci bliskiego.

Skąd się biorą? Spowiednicy mówią, że kilkakrotne spowiadanie się z tej samej winy może być objawem zdrowego sumienia, które odezwało się na nowo, nazwało rzeczy po imieniu i znowu szuka pomocy. Gorzej, gdy za przynoszeniem do konfesjonału grzechów już rozgrzeszonych i odpokutowanych kryje się niewiara w moc odpuszczającą sakramentu pojednania. Albo nieumiejętność przebaczenia samemu sobie wyrządzonego zła, a zwłaszcza jego skutków.

To wtedy wracają pytania o to, kto w konfesjonale jest najważniejszy. I wątpliwości: czy Bóg jest w stanie wybaczyć człowiekowi grzech, który według jego miary jest olbrzymi?

– Na problem trzeba spojrzeć z dwóch stron – tłumaczy ks. Wons. – Obiektywnej, kiedy niepokój sumienia jest zdrowy i wynika z wcześniejszych zaniedbań w konfesjonale, i subiektywnej, kiedy penitent z innych powodów wraca do spowiadania się z grzechów już odpuszczonych. Mowa tu zarówno o ludziach, którzy mają skrupuły – i potrzebują nie tylko konfesjonału, ale także leczenia poprzez terapię – jak i takich, którzy wracają do konfesjonału z grzechami obiektywnie lekkimi, wywołującymi jednak u nich niepokój.

Jego zdaniem, strumień zalewający sumienie owym niepokojem ma źródła w nieumiejętności rozgraniczenia między grzechem wyznanym i odpuszczonym a brakiem świadomości, że siniaki i rany nie znikają natychmiast po odejściu od konfesjonału.

JAK PRALKA

Pierwszy rachunek sumienia robimy jako dzieci. Z pomocą katechety i rodziców uświadamiamy sobie grzechy, spowiadamy się z nich. I po odejściu od konfesjonału, tak jak obiecywał ksiądz, odczuwamy ulgę.

Kolejne spowiedzi są już do siebie podobne.

– Myślenie o spowiedzi można porównać do funkcjonowania pralki, do której wrzucamy brudną koszulę i po jakimś czasie wyjmujemy czystą – mówi o. Wacław Oszajca, jezuita. – W ten sam sposób chcemy oczyścić sumienie w konfesjonale. Spowiedź postrzegamy w kategoriach magiczno-mechanicznych. Często wydaje się nam, że wyrecytowanie wszystkich czynów i złych myśli spowoduje automatycznie, że staniemy się lepszymi ludźmi.

Z biegiem lat niezrozumienie sakramentu, kłębiące się pytania o własną winę oraz niewiadoma, do kogo się z nimi zwrócić, stają się dla grzechów uporczywych glebą coraz bardziej żyzną. Wątpliwości młodzieży mogliby rozwiewać katecheci.

O. Oszajca: – Katecheza byłaby doskonałym miejscem na tego typu rozmowy, pod warunkiem, że katecheta nie traktowałby siebie tylko jako nauczyciela religii, a samej lekcji jako miłego spotkania. Młodzież potrzebuje nie tylko ponownego wyjaśnienia sakramentu pokuty na progu dorosłego życia, lecz także odpowiedzi na pytania z nim związane.

Według jezuity, spowiedź powinna się znajdować na końcu całego procesu pracy na sobą. Najpierw człowiek musi odpowiedzieć sobie na pytanie, co jest niechrześcijańskiego w jego postępowaniu, później to uznać, naprawić wyrządzone tym krzywdy – i na końcu się wyspowiadać. Takie pojmowanie sakramentu pozwala zapanować także nad grzechami uporczywymi, które już odpokutowaliśmy i naprawiliśmy te krzywdy nimi wyrządzone, które były możliwe do naprawienia.

SYNDROM „UPORCZYWEJ” ABORCJI

Niektóre spowiedzi przypominają rozciągliwy sweter, z którego już wyrośliśmy, ale próbujemy go naciągnąć tyle, ile się da. I choć wyglądamy w nim nieco śmiesznie, przyzwyczajenie bierze górę i wciskamy się w niego, zamiast zastąpić go nowym, skrojonym na miarę naszej dorosłości.

Młodzi nie są bierni. Pytają o spowiedź – tyle że głównie na forach internetowych. Zdaniem o. Oszajcy, również to świadczy o tym, że nie wiedzą, do kogo zwrócić się ze swoimi wątpliwościami: – Stojący na ambonie ksiądz wydaje się im dość odległy. W kancelarii przypomina bardziej urzędnika. Ludzie nie mają okazji, żeby z nami przedyskutować dylematy związane z dorosłą spowiedzią.

A nieuświadomiony sakrament powoduje niepokój, który z upływem lat przybiera na sile.

W dorosłym życiu jednym z najczęściej pojawiających się grzechów uporczywych jest aborcja. – Temat aborcji podejmują na nowo kobiety starsze, po siedemdziesiątce, które przychodzą z tym problemem do konfesjonału zwłaszcza w okresie Wielkanocy. Zapytane o to, czy grzech został już odpuszczony i odpokutowany, odpowiadają, że tak. I spowiadają się z niego ponownie – mówi o. Józef Puciłowski, dominikanin.

Grzech jest dla nich na tyle „uporczywy”, a zrozumienie sakramentu pokuty tak nikłe, że nie wierzą w to, że Bóg im przebaczył. – Powroty do odpuszczonych już grzechów pojawiają się wtedy, gdy Miłosierdzie Boże mierzymy własną miarą – wyjaśnia o. Piotr Jordan Śliwiński, dyrektor Szkoły dla Spowiedników Krakowskiej Prowincji Braci Mniejszych Kapucynów.

Z jego obserwacji wynika, że ze spowiedzią łączą się w ostatnich latach dwa skrajne zjawiska. Przybywa osób, które szukają stałego spowiednika – trwałej pomocy i towarzyszenia w życiu duchowym. W tej grupie rosną także wymagania stawiane spowiednikom, które nie ograniczają się tylko do konkretnej pomocy w ocenie moralnej działań, ale obejmują także potrzebę pogłębienia życia duchowego i relacji z Bogiem. Z drugiej strony, są też osoby, które spowiadają się rzadko lub prawie wcale. U nich niepokoje związane ze spowiedzią tylko się nasilają.

KONFESJONAŁ Z WIZYTÓWKĄ

Stały spowiednik nie traci czasu na odkrywanie siniaków. Nie szuka ich. Nie naciska przypadkowo bolących miejsc. A czasem nawet pomaga człowiekowi zdecydować się na inną formę pomocy.

– Konsekwencje braku stałego spowiednika można porównać do chodzenia z jedną chorobą do kilku lekarzy. Narażamy się nie tylko na wewnętrzną rozterkę, ale także na niebezpieczeństwo wynikające z tego, że każdy z lekarzy może inaczej rozłożyć akcenty naszego leczenia – twierdzi ks. Krzysztof Wons.

Rolę stałego spowiednika podkreślają także terapeuci. – Stały spowiednik pomaga w radzeniu sobie z grzechami uporczywymi. Choć sama stałość nie wystarczy. Spowiednik musi być dojrzały, bo jeśli podczas spowiedzi wracają grzechy raz odpuszczone i niepopełnione ponownie, to prawdopodobnie zachowanie osoby spowiadającej się wynika nie tyle ze złej woli czy z świadomych przekroczeń przykazań, ile z problemów emocjonalnych. Wtedy być może głębsza więź z duszpasterzem mogłaby pomóc zarówno spowiednikowi, jak i osobie spowiadającej się – ocenia prof. Bogdan de Barbaro, psychiatra i psychoterapeuta.

W praktyce znalezienie stałego spowiednika wymaga dużo zachodu. Choć godziny dyżurów spowiedzi w większości kościołów i zakonów są ogólnie dostępne, to nigdy nie mamy pewności, że zza kratek konfesjonału usłyszymy znajomy głos.

Problem rozwiązałyby tabliczki z nazwiskami duchownych na konfesjonałach. By się przekonać, że takie wizytówki się sprawdzają, wystarczy odwiedzić kościoły w Niemczech, Austrii, Szwecji czy na Węgrzech. – W dużej, okrągłej kaplicy franciszkańskiej w Budapeszcie stoi dziesięć konfesjonałów. Na drzwiach każdego z nich wisi wizytówka z imieniem i nazwiskiem duchownego oraz językiem, w którym spowiada. Taki pomysł sprawdziłby się i u nas – potwierdza o. Puciłowski.

ĆWICZENIA ZE SPOWIEDNICTWA

Bywa, że jeśli nie potrafimy wybaczyć sobie grzechu lub jego skutków – pomimo świadomości rozgrzeszenia – to potrzebna jest pomoc psychoterapeuty.

– Spowiedź i pomoc psychologiczna nie wykluczają się – zapewnia o. Śliwiński. – Zarówno spowiednik, jak i terapeuta muszą znać swoje możliwości. Wiadomo, że spowiednik nie będzie psychoterapeutą. Musi wiedzieć, gdzie się kończy jego działanie i kiedy powinien zasugerować inną formę pomocy. Na przykład kobieta, która cierpi na zespół postaborcyjny, oprócz wsparcia duchowego będzie potrzebowała także terapii.

Zarówno psychologia, jak i teologia znają pojęcie patologicznego poczucia winy. Czyli takiego, które nie jest uzasadnione obiektywnie, lecz występuje u ludzi, którzy mają skłonność do obwiniania się.

Prof. de Barbaro: – Pojawia się ono zwykle w stanach głębokiej depresji, kiedy u chorującego może występować urojenie winy i grzeszności. To sytuacja, w której człowiek przypisuje sobie winy świata, uważa, że jest potępiony i nie ma szans na zbawienie. Taka osoba powinna trafić na terapię, by wspólnie z terapeutą odpowiedzieć na pytanie: co jest przyczyną tej skłonności do nieadekwatnego obwiniania się.

Zdarza się, że perspektywa terapeuty i perspektywa spowiednika jest inna. – Na przykład bunt wobec rodziców może być z perspektywy psychoterapii czymś rozwojowym. Wtedy jest pytanie, jak nie ranić, jak nie czynić drugiemu zła, ale jak budować swoją tożsamość i niezależność. Wnioski płynące z takiej terapii mogą pozostawać w sprzeczności z powierzchownie rozumianym czwartym przykazaniem – podkreśla prof. de Barbaro.

Spotkanie się z grzechami uporczywymi budzi wątpliwości także samych spowiedników, którzy pytają o to, w jakim zakresie mogą udzielać pomocy, a w jakich przypadkach powinni sugerować potrzebę wsparcia terapeutycznego.

Program w seminariach duchownych przewiduje przygotowanie do sakramentu pokuty. – Przyszli spowiednicy uczą się wykorzystania zdobytej wiedzy w konfesjonale podczas ćwiczeń nazywanych spowiednictwem – mówi o. Śliwiński. – Jednak nawet dobre przygotowanie nie zastąpi nigdy wsłuchiwania się w drugiego. Doświadczony spowiednik wie, że każdy przypadek jest inny i nie można „podciągać” go pod wzorce szkoleniowe. Wspólna analiza wyimaginowanego przypadku pod kierownictwem doświadczonego spowiednika przynosi odpowiedzi na pytania, gdzie szukać sposobów rozwiązania i po jaką pomoc sięgać.

***

„Ludwik, dlaczego ty jesteś w konfesjonale taki ważny? Zostaw Panu Bogu coś do zrobienia”. Myśl o. Wiśniewskiego powinna zdziałać swoje.

Wiara w Boże przebaczenie i zgoda na to, że to Bóg ma najwięcej do zrobienia w konfesjonale, pozwala także osobie spowiadającej się pozbyć się śladów powstałych przy uderzeniu przez grzechy „uporczywe”. A przede wszystkim zrozumieć, że na siniaki najlepszym lekarstwem jest nie tylko wyznanie grzechów, ale moc Boga, która – jak mówią spowiednicy – ma w konfesjonale absolutne pierwszeństwo.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka i redaktorka „Tygodnika Powszechnego”. Doktorantka na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Do 2012 r. dziennikarka krakowskiej redakcji „Gazety Wyborczej”. Laureatka VI edycji Konkursu Stypendialnego im. Ryszarda Kapuścińskiego (… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2013