Portret potrójny

Wbrew tytułowi nie usłyszymy w tym filmie żadnych eksplozji. To, co dzieje się w bohaterach i między nimi, bardziej przypomina ciche tąpnięcia.

28.03.2016

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu „Głośniej od bomb” / Fot. Materiały dystrybutora
Kadr z filmu „Głośniej od bomb” / Fot. Materiały dystrybutora

Norweski reżyser Joachim Trier, daleki krewniak sławnego Duńczyka, operuje w swoim kinie na zupełnie innych rejestrach niż twórca „Melancholii”: maksymalnie powściąga emocje, miarkuje słowa, pozostawia nas w sferze niedopowiedzeń i domysłów. Jego poprzedni, znakomity film „Oslo, 31 sierpnia” był porażająco trzeźwym studium osuwania się w otchłań samotności i rozpaczy na przestrzeni jednego tylko dnia. W swoim pierwszym anglojęzycznym filmie Trier raz jeszcze każe nam założyć gogle subiektywnej percepcji – tym razem, by pokazać, co dzieje się w głowach tych, którzy doświadczyli straty.

Tytuł „Głośniej od bomb” pośrednio odnosi się do profesji głównej, już nieżyjącej bohaterki. Powracająca we wspomnieniach bliskich Isabelle (w tej roli Isabelle Huppert) była reporterką wojenną; życie straciła nie na froncie, lecz w wypadku samochodowym, który – jak się potem okazuje – był samobójstwem. Za życia ciągle nieobecna, staje się niepokojąco obecna po swojej śmierci, zarówno dla owdowiałego męża (Gabriel Byrne), jak i osieroconych synów: dorosłego Jonaha (Jesse Eisenberg) i nastoletniego Conrada (Kevin Druid). Film rozgrywający się na różnych płaszczyznach czasowych, pośród snów, fantazji i wspomnień, pokazuje, jak bardzo nieuchwytny pozostaje obraz osoby, która kiedyś uważana była za najbliższą. Nawet gdy po jej odejściu coraz więcej faktów wychodzi na jaw. Ów obraz komplikuje się tym bardziej, że w filmie przefiltrowany został przez pamięć i emocje aż trzech osób. Każda z nich pamięta inaczej. Kim zatem „w rzeczywistości” była Isabelle?

Niemożność dotarcia do prawdy, odmienianej w tym filmie przez wszystkie przypadki i rozpatrywanej w różnych kontekstach, określa impresyjną poetykę „Głośniej od bomb”. O prawdę pytała również sama Isabelle, naciskając gdzieś w Afganistanie przycisk migawki. Czy uchwycony na fotografii „widok cudzego cierpienia” ma opisywać pojedynczą ludzką tragedię, czy też szeroko pojęty problem? Jak się ma do prawdy powszechna estetyzacja reporterskich zdjęć? Te ważkie pytania dotyczące etyki reportażysty są jednak w filmie drugorzędne, bo na plan pierwszy wysuwa się tajemnica bohaterki. Czego szukała w najbardziej zapalnych rejonach świata? A może raczej: przed czym uciekała? Jako kobieta, żona, matka wykonywała w końcu zawód uważany za męski – bo niebezpieczny i wymagający przebywania przez długi czas daleko od domu. Ów wątek genderowy, podobnie jak wiele innych, jest w filmie tylko muśnięty, ale wyraźnie odwraca stereotyp. To Gene, mąż Isabelle, musiał zrezygnować z kariery aktorskiej i zostać nauczycielem, by zająć się domem pod nieobecność żony. To ona, choć zwykle ów syndrom przypisuje się mężczyznom, nie potrafiła odnaleźć się po powrotach z kolejnych wojen, przywożąc je ze sobą do domu.

Trier zamiast dążyć do stworzenia spójnego obrazu rodziny, dokonuje jego demontażu. Poszukiwanie prawdy obnaża kolejne kłamstwa: małżeńskie zdrady (w wykonaniu wszystkich dorosłych bohaterów filmu), oszustwa większe oraz mniejsze (ojciec ukrywa przed młodszym synem prawdę o śmierci matki, a zarazem podszywa się pod wirtualnego awatara, by poznać prawdę o synu). Reżyser sugeruje też, że na różnych etapach życia kłamiemy inaczej i w innych celach. Nastolatek jeszcze wierzy, że szczerość popłaca, ale już starszy z braci, który został właśnie ojcem, próbuje rozwiać w nim to naiwne przekonanie. Kiedy idzie do łóżka z byłą dziewczyną, mamy wrażenie, jakby chciał wziąć cichy odwet na żonie za kłamstwa własnej matki. Jedni kłamią, by nie zranić innych, inni zaś po to, by sami nie zostali zranieni.

Z okruchów pamięci, przeskoków w czasie i trzech płynących osobno strumieni świadomości powstaje więc potrójny portret rodzinny. Nie chodzi tu bowiem o przepracowywanie żałoby czy odkrywanie tajemnicy za wszelką cenę, ile raczej o wskazanie na dynamiczną strukturę tego, co nazywa się podstawową komórką społeczną. Pojawiająca się w retrospekcjach naga twarz Isabelle Huppert oznacza za każdym razem coś innego. I niech tak zostanie – zdaje się mówić reżyser. ©

GŁOŚNIEJ OD BOMB – reż. Joachim Trier. Prod. Dania / Francja / Norwegia 2015. W kinach od 1 kwietnia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 14/2016