Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Z tezą, że prawo do przechodzenia na wcześniejsze emerytury nie może w Polsce przysługiwać tak dużej jak dotychczas liczbie osób, zgadzają się niemal wszyscy. I, co istotne, dostrzegane są nie tylko argumenty ekonomiczne, ale też społeczne, psychologiczne oraz polityczne. Co z tego jednak, skoro do uchwalenia ustawy prawdopodobnie nie dojdzie. Dlaczego?
Katalog przewin jest długi, ale da się je sprowadzić do kilku podstawowych. Po pierwsze, jest to polityczne tchórzostwo, które rodzi najczęstszy dla ostatnich 20 lat typ grzechu: zaniechanie. Po co bowiem rozwiązywać (lub choćby próbować to robić) sprawy ważne, skoro można wszystko stracić - o czym tak boleśnie przekonał się AWS? Po drugie - partyjniactwo, czyli dbanie o interes swojej partii (i jej wyznawców), a nie o interes nas wszystkich. Skoro Związek Nauczycielstwa Polskiego to "krewny" SLD, a np. lękające się o przyszłość swoich branż związki stoczniowców i górników za obrońców uznały PiS, to naiwnością jest sądzić, że te partie poprą rządową ustawę. Z kolei wyborcami PSL zazwyczaj nie są nauczyciele czy stoczniowcy, a więc ludowcy zachowują się "odpowiedzialnie". Wszak Platforma Obywatelska dała im coś znacznie cenniejszego: odpuściła reformę KRUS, który to twór w obecnej postaci kosztuje nas wszystkich znacznie więcej niż pomostówki. Ale PO zdaje się o tym nie pamiętać, bo wie, że jej koalicyjny partner KRUS-u bronił będzie jak niepodległości, a bez ludowców rządzić się nie da. Platforma stanęła więc pod ścianą, dlatego też premier gotów jest na wyjątkowe poświęcenie: klęknięcie przed prezydentem albo układanie się z postkomunistami.
Trzecią przewiną wydaje się zaniedbywana przez wszystkie partie polityczne sfera edukacji obywatelskiej, która przemieniłaby mentalność społeczną, pozbawiając ją socjalistycznych reliktów. Nie można jej jednak sprowadzać li tylko do doraźnego PR. Owszem, rząd zawalił politykę informacyjną związaną z pomostówkami, ale konia z rzędem temu, kto poprowadziłby ją tak, żeby znaczna większość społeczeństwa odpowiedziała: "Pracujmy jak najdłużej!". Gdyby nawet Donald Tusk zwrócił się do uczniów i studentów - jak mówi prof. Lena Kolarska-Bobińska - z apelem: "Ta reforma jest dla was, ma was odciążyć", to nie sądzę, żeby ich przekonał, a naraziłby się na zarzut, że szczuje dzieci przeciw swoim rodzicom i dziadkom.
Edukacja obywatelska to coś znacznie więcej i nie mogą się nią tylko zajmować organizacje społeczne. Odpowiada za nią cała klasa polityczna, a nie tylko aktualnie rządząca partia. Wiedzą to wprawdzie wszyscy, ale tchórzostwo i partyjniactwo są silniejsze. Dlatego nie wierzę, żeby w najbliższym czasie ten czy inny rząd, a z nim prezydent RP rozwiązali problemy pomostówek, KRUS-u oraz zreformowali służbę zdrowia w taki sposób, żeby te ustawy w równym stopniu służyły nam wszystkim, a nie tylko wybranym klientom politycznym.