Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W pierwszy dzień nowego roku wybraliśmy się na Slavín. Na płaskim wierzchołku wzgórza stoi świątynia zwieńczona blisko czterdziestometrowym obeliskiem. Na jego szczycie zmartwychwstały Chrystus unosi w górę chorągiew ocalenia?... Z daleka widać błyszczący w słońcu czubek drzewca. To gwiazda - złota i pięcioramienna. Wyprężona postać, która ułożeniem ciała przypomina Zmartwychwstałego, jest w rzeczywistości żołnierzem Armii Czerwonej, który trzyma zwycięski sztandar. Z ramienia - moje krótkowzroczne oczy widzą to dopiero na zbliżeniach - zwisa mu pepesza, a lewa noga, lekko wysunięta wprzód, depcze połamaną swastykę.
Drzwi do świątyni-mauzoleum budzą podobne skojarzenia. Osiem kwater wypełnia osiem płaskorzeźb, które przywodzą na myśl sceny z życia świętych umieszczane na drzwiach kościołów. Nawet ułożenie postaci jest podobne. Oto żołnierz, który pomaga nieść ciało więźnia - scena przypominająca pietę. Albo skazańcy powieszeni na poprzecznej belce i postać opłakująca ich śmierć - ukrzyżowanie. Nie wiem, jaka jest w istocie treść poszczególnych scen, ale ich kompozycja przypomina dzieła sztuki sakralnej. Powrót syna marnotrawnego, męka, złożenie do grobu...
Wiadomo nie od dziś, że komunizm "narodził się jako ruch quasi-religijny" (określenie Leszka Kołakowskiego) i sztuka, która miała być wyrazem tej "nowej wiary", korzystała z wzorców wypracowanych przez dawnych mistrzów pracujących dla potrzeb Kościoła. Lenin chciał, żeby dzieła sztuki były zrozumiałe dla mas, nie mogły więc całkiem zrywać z przeszłością i ukształtowanymi przez nią nawykami. Stalin - podobnie jak Hitler - oczekiwał wzniosłości, której dostarczyć miały parareligijne formy. Czy postawiony dokładnie pół wieku temu monumentalny Slavín też realizował te postulaty? A jeśli intencje twórców były parodystyczne? Albo ironiczne?
Nasze rozmowy krążyły wokół tych pytań. Także wokół pytania, dlaczego ten monument ciągle stoi, czemu nie rozebrano go po Aksamitnej Rewolucji. Podobno starsi mieszkańcy Bratysławy lubią tu spacerować, a młodzi przychodzą pojeździć na deskach. W lutym 2005 roku pod mauzoleum przyjechał sam prezydent Putin. Tego dnia na konferencji prasowej powiedział zresztą rzecz, jak na niego, niesłychaną: "Szanujemy opinię osób, które twierdzą, że koniec II wojny światowej oznaczał dla tych krajów utratę niepodległości" (chodziło konkretnie o kraje bałtyckie). Na pobliskim cmentarzu radzieckich żołnierzy - spoczywa ich tu blisko siedem tysięcy - stoi od kilku lat prawosławny krzyż.
Ale kiedy zeszliśmy do miasta, rozmowy zrobiły się mniej poważne. Kobiety nad gulaszem i lodami dyskutowały o indeksie glikemicznym, a mężczyźni o tym, że powinien wreszcie powstać film, w którym Robert Makłowicz zagra Klementa Gottwalda. Po południu zachmurzyło się i szybko zapadł zmrok. Wracaliśmy do Polski we mgle gęstej, męczącej jak sen, którego nie można odegnać.