Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
PRZEMYSŁAW WILCZYŃSKI: Ile jest u nas ukraińskich dzieci w wieku szkolnym?
ELŻBIETA KRAWCZYK: Mówimy o liczbie ok. 292 tysięcy uczennic i uczniów – to młode uchodźczynie i młodzi uchodźcy, którzy trafili do polskich szkół po lutym 2022 roku. Do tego mamy około 50 tys. dzieci i nastolatków z Ukrainy, którzy przebywają w polskim systemie edukacji dłużej.
Zajmijmy się, w ślad za wydanym przez Pani organizację raportem „Uczniowie uchodźczy z Ukrainy w polskim systemie edukacji”, tą pierwszą liczbą. Ponad połowa z owych 292 tysięcy pozostaje poza naszą oświatą. Dlaczego?
Powodów jest wiele. Po pierwsze, nadal chwiejna sytuacja migracyjna, która sprawia, że wciąż mamy do czynienia z dużym ruchem ludności oraz niepewnością, co przyniesie jutro. Po drugie, a dla nas najważniejsze, istnieją duże bariery wejścia do polskiego systemu szkolnictwa: np. językowa i ta związana z trudnościami w nauce.
Do pokonywania tej pierwszej służyć miały tworzone w szkołach oddziały przygotowawcze – uczniowie ukraińscy mieli się w nich uczyć języka i przygotowywać do pełnowymiarowej edukacji.
Problem w tym, że w tej chwili tych oddziałów już prawie nie ma – pozostało ich jedynie 288, podczas gdy rok temu było ich prawie tysiąc, a tuż po wybuchu pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę – niemal 2,5 tysiąca. Uczniowie i uczennice powinni pozostawać w nich tak krótko, jak to możliwe, i dołączać do zwykłych klas, mając możliwość uczenia się ze swoimi polskimi rówieśnikami. My natomiast powinniśmy dążyć do tego, by oddziały przygotowawcze w mądry sposób pozwalały stawiać dzieciom i młodzieży pierwsze kroki w naszym systemie edukacji.
Kolejny zdiagnozowany w raporcie problem: uchodźczych uczniów wypychają polskie licea.
Mamy nadreprezentację ukraińskich dzieci w ponadpodstawowych szkołach zawodowych – np. branżowych – co może wskazywać, że uczą się oni często w Polsce poniżej swoich aspiracji. Tymczasem z liceów bywają rzeczywiście wypychani, co czasami jest pokłosiem wspomnianej bariery językowej, innym razem problemów adaptacyjnych. Duża część ukraińskiej młodzieży nie radzi sobie też z nauką. Efekt: aż 4,5 tysiąca nastolatków zza wschodniej granicy nie zdecydowało się w tym roku szkolnym na kontynuowanie nauki w polskiej szkole ponadpodstawowej w kolejnej klasie.
Pytanie, co się z nimi dalej dzieje. Do tej pory pozostawanie tysięcy uchodźczych uczniów poza naszym systemem tłumaczono faktem, że uczą się oni zdalnie w systemie ukraińskim.
Na pewno jakaś część jest poza jakimkolwiek systemem – brakuje jednak danych, by mówić o dokładnych liczbach i proporcjach. My po prostu nie wiemy, co się z tymi dziećmi dzieje.
Tak czy inaczej, przedłużająca się sytuacja, w której nie mamy żadnej kontroli nad losem tysięcy młodych ludzi przebywających w Polsce, grozi problemami z integracją i adaptacją. To także kwestia pogłębiającego się wykluczenia społecznego, którego cenę może nam przyjść płacić w przyszłości. Tą ceną mogą być kryzysy psychiczne z depresjami na czele, które w systemie szkolnictwa też się przecież zdarzają – ale właśnie tam są łatwiejsze do wychwycenia i odpowiedniego zaradzenia.
Piszecie w raporcie, że nic się nie zmieni, dopóki strona polska będzie honorować deklaracje o prowadzeniu nauki zdalnej w Ukrainie jako wystarczające, by zwolnić dziecko z obowiązku szkolnego nad Wisłą. Powinniśmy przestać je uznawać?
Na pewno powinniśmy to rozważyć i rozmawiać na ten temat ze stroną ukraińską. Włączenie wszystkich ukraińskich dzieci w wieku szkolnym do naszego systemu jest teraz priorytetem. Tylko takie rozwiązanie pozwoli nam uniknąć poważnych problemów w przyszłości.
Co jeszcze powinien zrobić w sprawie ukraińskich dzieci nowy rząd?
Lepiej wspierać nauczycieli, z których już nawet trzy czwarte ma lub miało do czynienia z przynajmniej jednym ukraińskim uczniem. Skuteczniej pomagać pedagogom w realizowaniu edukacji wielokulturowej, do której zresztą – tak pokazują badania – część z nich jest nastawiona wciąż dość sceptycznie. Wprowadzić standardy pracy z uczniami z doświadczeniem migracyjnym i ich rodzicami. No i wreszcie uznać, że my już teraz – a nie w jakiejś abstrakcyjnej przyszłości – mamy w Polsce wielokulturową edukację, do której prowadzenia musimy być lepiej niż dotąd przygotowani.
Elżbieta Krawczyk jest dyrektorką programową Centrum Edukacji Obywatelskiej. Autorka m.in. programów edukacyjnych oraz kursów e-learningowych z dziedziny edukacji globalnej, ekologicznej i międzykulturowej.