Polska zaczerniona

Subiektywne poczucie krzywdy wielu ludzi jest obiektywnym faktem społecznym. Zwracanie więc uwagi na skrzywdzonych i poniżonych niekoniecznie musi być demagogią i populizmem. Lecz współczucie, choć nieodzowne, nie powinno być głównym wyznacznikiem polityki.

18.02.2008

Czyta się kilka minut

Na komendę: "Naprzód, marsz!", pierwsza i ostatnia czwórka pododdziału ruszają jednocześnie, trzymając szyk. Marsz do dobrobytu nie odbywa się jednak w nogę i na komendę, chociaż czasem ktoś pokrzykuje: "Raz, dwa, trzy, cztery! Lewa!".

Kim są ci, którzy zapoczątkowali wzrost? Jednostki czy firmy; energiczne, odważne, innowacyjne, dysponujące jakąś wiedzą, kapitałem, lepiej ustawione czy po prostu mające szczęście? Sukces bowiem nie zawsze jest w stu procentach zasługą, podobnie jak brak powodzenia nie zawsze jest zawiniony.

Pionierzy stopniowo ożywiają gospodarkę, kreują nowoczesny rynek, stwarzają nowe technologie, produkty, miejsca pracy i pierwsi zbierają owoce. Ryzykują i nieraz przegrywają, ale zwiększająca się aktywność gospodarcza wciąga innych. Moraliści społeczni apelują czasem, by ci przodownicy poświęcali się dla ogółu, zadowalając się przeciętnymi dochodami, dopóki dobrobyt nie ogarnie innych. Ale to jest utopia, o czym psychologowie, zwłaszcza społeczni, dobrze wiedzą.

Ludzie ryzyka i sukcesu

Nie tylko bogaci, ale wszyscy mający nadwyżki pieniężne inwestują. Niekoniecznie stając się przedsiębiorcami. Inwestycją jest zakup akcji, obligacji, a nawet lokata bankowa. Pamiętajmy też, że konsumpcja nie jest kulą u nogi gospodarki, lecz jednym z jej motorów. Pieniądz na rynku stwarza popyt i podaż zarówno w ręku bogatych, jak i biednych, ale postęp finansują głównie bogaci. Zanim Henry Ford I zdobył środki, by zmotoryzować Amerykę swym fordem T, zarabiał na drogich samochodach dla bogatych. Jeszcze kilka lat temu telefon komórkowy, zbliżony rozmiarami i wagą do maszyny do pisania, był symbolem elity finansującej prace nad doprowadzeniem komórki do małego i uniwersalnego przedmiotu powszechnego użytku, dostępnego niekiedy za złotówkę. Dzisiaj snobizm napędza popyt na samochody hybrydowe, póki co drogie i z parametrami nielepszymi od tradycyjnych.

Istnieje pogląd, że tak jak przypływ unosi wszystkie łodzie: duże i małe, tak wzrost gospodarczy dotyczy każdego członka społeczeństwa. To jednak zbytnie uproszczenie. Już bardziej pasuje tu alegoria kaskady: spadająca woda zrasza kolejno coraz niższe stopnie. Wchodzenie po kolei, jednostek, grup społecznych, profesji i miejscowości, w nową, efektywną gospodarkę powoduje wzrost nierówności w okresie przyśpieszonego rozwoju. Czy mamy je akceptować?

"Być może Polsce opłaca się być krajem biedniejszym, za to o mniejszych różnicach społecznych, niż krajem zamożniejszym o bardziej zróżnicowanych dochodach?" - warto zapamiętać tę wypowiedź Andrzeja Celińskiego sprzed półtora roku ("Rzeczpospolita", 30.06.2006), bo w przeciwieństwie do niego, egalitaryści unikają łączenia swych postulatów z ich skutkami gospodarczymi. Podobnie wypowiadał się wówczas ("Gazeta Wyborcza", 28.06.2006) profesor Janusz Reykowski: "Jednym z podstawowych filarów, na którym został oparty cały program transformacji gospodarczej, było przekonanie, że mechanizm rynkowy jest warunkiem racjonalności ekonomicznej, ta zaś jest gwarantem rozwoju kraju. (...) Nasuwa się wszakże wątpliwość, czy racjonalność ekonomiczna i pomyślność społeczna zawsze idą w parze. Czy np. nie należy się liczyć z faktem, że rozwój gospodarczy, który polega na wzroście wydajności pracy, oznacza likwidację nierentownych zakładów, co prowadzi do wyrzucania na bruk całych zastępów pracujących...".

Przed transformacją wydajność pracy, głównego czynnika rozwoju, wynosiła w Polsce mniej więcej 20 proc. unijnej, a na początku 2007 r. - już około połowy wydajności w Unii. Gonimy, lecz ciągle jesteśmy daleko od bogactwa europejskiej czołówki. Czy powinniśmy być biedniejsi... i czy byłoby wówczas równiej?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 01/2008