Gospodarka trzeszczy do wstrzyknięnia

IRENA E. KOTOWSKA: Ten faktycznie niski odsetek kobiet planujących ciążę albo w najbliższych 3-4 latach, albo później, traktuję jako „pomiar temperatury”; obraz nastrojów, które nie muszą dokładnie przełożyć się na późniejsze decyzje. Z drugiej strony, to naturalna odpowiedź na atmosferę niepewności, która istniała już wcześniej, a nasiliła się w związku z wojną i inflacją.
Nawiasem mówiąc, żałuję, że w sondażu pytań o plany posiadania potomstwa nie zadano także mężczyznom: podejmują przecież ważne decyzje wspólnie z kobietami.
Taki wzrost występuje też wśród kobiet w wieku 35-39 lat. To jest zgodne z podwyższaniem się przeciętnego wieku rodzenia dzieci. W miastach współczynnik płodności kobiet w przedziale 30-34 lata zrównał się z tym dla wieku 25-29 lat.
To oznacza też, że rośnie – obok innych czynników, jak bezpieczeństwo bytowe, sytuacja na rynku pracy czy dostępność żłobków – waga czynnika zdrowotnego w decyzjach o posiadaniu potomstwa. A tu mamy kryzys. Chodzi nie tylko o pandemię i jej pokłosie, ale też o to, co ma bezpośredni związek z poczuciem bezpieczeństwa dotyczącego prokreacji: wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji czy głośne przypadki śmierci ciężarnych kobiet. Rosną obawy o zdrowie własne i dzieci, o to, że nie otrzyma się pomocy w sytuacji zagrożenia.
Tylko że nie da się tego uczynić, nie poprawiając opieki okołoporodowej, radykalizując antyaborcyjne prawo czy unikając tematu refundacji in vitro. Zwłaszcza że z problemem niepłodności boryka się w Polsce co najmniej półtora miliona par. Zachwycamy się Czechami, gdzie współczynnik dzietności jest wyższy niż u nas. Tylko że tam za blisko 6 proc. urodzeń odpowiadają właśnie zapłodnienia pozaustrojowe.
I tak będzie spadać, gdyż coraz mniejsza będzie liczba kobiet w wieku 15-49 lat. Dzieje się tak z prostego powodu: kobiety urodzone w fali wyżu na przełomie lat 70. i 80. przekroczyły albo właśnie przekraczają czterdziestkę, a w wieku największej aktywności prokreacyjnej, czyli 25-34 lata, są obecnie panie ze znacznie mniej licznych roczników. Nie jesteśmy więc w stanie zahamować spadku liczby urodzeń, możemy jedynie – poprawiając infrastrukturę zdrowia reprodukcyjnego – próbować sprawić, by ten spadek był mniejszy. Na razie jednak nie dostrzegam, by władze państwa rozumiały znaczenie takich działań.
PROF. IRENA E. KOTOWSKA jest ekonomistką i demografką Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, honorową
przewodniczącą Komitetu Nauk Demograficznych Polskiej Akademii Nauk.
Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Masz konto? Zaloguj się
365 zł 115 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)