Połamenta w kalapicie

16.08.2021

Czyta się kilka minut

Nie mam pewności, że ks. Konstanty Damroth, pisząc: „Skoro się wstydzisz swoich ojców gwary, wnet się zawstydzisz i wyprzesz ich wiary”, do mnie się zwracał, ale w moim żywocie proroctwo to spełniło się jak w mało którym. Nie tylko wiary i gwary ojców, ale nawet samych ojców zacząłem się wstydzić już w wieku nastoletnim. Na szczęście dla Wszystkich Zainteresowanych, skupiam się dziś na gwarze. W moim domu rodzinnym mówiło się gwarą, z grubsza biorąc, kielecką, przyniesioną przez rodziców do bram miasta ze wsi. W wiejskiej szkółce też się tak mówiło. Ale kiedy posłano mnie do miasta, do liceum, prawie wszyscy tam mówili polszczyzną literacką. Więc trochę się, proszę księdza, wstydziłem. Nie jakoś bardzo, ale na tyle, żeby się teraz temu dziwić. Bo dzisiaj z dumą używam zapamiętanych z dzieciństwa wyrażeń gwarowych. Jestem zabytkiem.

Slang młodzieży wiejskiej znacznie się różnił od slangu młodzieży miejskiej. Naszpikowany był wyrażeniami świadczącymi o żywym zainteresowaniu mieszkańców wsi światem przyrody, o zmyśle obserwacji tego świata połączonym z umiejętnością ujmowania w słowa i przekuwania w złote myśli rządzących nim praw. Niestety, w środowisku młodzieży miejskiej, w której języku królowały już „szpan”, „skóra”, „syf” i „kapewu”, odzywki typu „jak się kura zsiura” albo „jak pies nie ma co robić, to sobie jajca liże” nie mogły zrobić kariery.

Gdyby gwara kielecka przetrwała w żywej postaci do dzisiejszych czasów, miałaby szansę przeżyć prawdziwy renesans. Feministycznym językoznawczyniom spodobałyby się jej niemęskoosobowe formy typu: chłopy szły, robotniki robiły. Sprawdziłaby się chyba jako mowa nienawiści. Nie tylko dlatego, że ów chłopski dialekt zadziwiająco bogaty był w inwektywy i wszelkie określenia pejoratywne. Wydaje mi się, że mowa ludu świętokrzyskiego ciążyła ku dobitności, której bardziej wyważona polszczyzna literacka nie wykazuje. Neutralne, choć unikane dziś słowo „kaleka”, wymawiane jako „kalika” od razu zyskiwało wydźwięk mocno pogardliwy, w najlepszym razie pełen politowania, nie dawało się wypowiedzieć go z sympatią. W „Lotnej Sandomierskiej” pisarza Gruszczyńskiego spotkałem znajomy przymiotnik w zwrocie „uflagane ubranie”. Znam go w wersji ze ścieśnionym a: „uflogany”. „Uflogany” to zabrudzony, ale jak! Żeby mieć uflogane ubranie, nie wystarczyło się po prostu ubrudzić, jak w Warszawie czy Łodzi. Trzeba było przeczołgać się jako partyzant przez całą Puszczę Jodłową albo przynajmniej przeleżeć noc w stanie upojenia alkoholowego w błocie. Trudno znaleźć jakiś odpowiednik w normatywnej polszczyźnie, ostatecznie pewną szansę dałbym przymiotnikowi „uświniony”.

Osobom Zainteresowanym służę małym słowniczkiem zabytkowych inwektyw. Maruda, malkontent, ale także kapryśne dziecko to „zminda”. Uporczywie na coś narzekać to „zmindzić”. I rzeczywiście, w starych słownikach można znaleźć „żmindę” jako zrzędę. Osobnika nierozgarniętego nazywano „niemokiem”. Czasem wystarczyło mało się odzywać, żeby zostać uznanym za niemoka, bo małomówność zawsze była podejrzana. Ktoś dziwaczny, z pogranicza normy i aberracji, był pod Kielcami „fisiowaty”, natomiast ewidentnie stuknięty był już „fiśnięty”. „Kalmą” nazywano niezdarę ściśle określonego typu, kogoś spowolnionego, gapowatego. Podobnie z „grymułą”: był to ktoś zawsze spóźniony, np. długo zbierający się do wyjścia, gramolący się. Bliscy kalmie i grymule byli „niezguła” i „niedojda”, przy czym niezguła bardziej jest nieporadny, a niedojda niezaradny życiowo. Osobnik z felerami cielesnej natury był „graślawy”. Jeśli był to niezgrabiasz, którego nieporadność widoczna była już w ruchach, mógł usłyszeć pod swoim adresem: „ty połamento” (połamęto)! Połamenta to jak gdyby wyższy stopień połamańca. Występuje nawet trzy razy w internecie, za każdym razem w komentarzach kibiców pod adresem wybitnie nieudolnych, ich zdaniem, piłkarzy.

Podobnie jak ludzcy nieudacznicy, także nieudane przedmioty zasługiwały na osobne pogardliwe nazwy. „Ciarupą” było każde nieprzydatne naczynie – dziurawe wiadro, zbity dzbanek albo stara puszka. W jednym z opowiadań Stanisława Młodożeńca, pochodzącego spod Opatowa, znalazłem „ciarastwo” jako określenie starego, rozpadającego się buta. U nas ciarastwo to był wszelki sprzętowy chłam, bezużyteczne rupiecie, rzeczy nadające się do wyrzucenia. Z kolei „kalapita” to jakiś pojazd w ruinie, rzęch, a już obelgą motoryzacyjną najwyższego stopnia była „kalapita ruska”.

To na stokach Gór Świętokrzyskich „e” i „a” pochyłe tak się pochyliły, że się przewróciły. Tu i tylko tu na żydowski cmentarz mówi się „kierkut”. Nie dysponuję odpowiednim aparatem badawczym, aby móc odtworzyć proces wytworzenia tej formy, ale żywię przekonanie graniczące z pewnością, że kiedy lud tutejszy usłyszał słowo kirkut, uznał, że ma do czynienia z wersją skażoną, gwarową właśnie, jak w słowach „pirogi” czy „ścirka”. I postanowił „przywrócić” kirkutowi brzmienie, które wyobrażał sobie jako prawidłowe. A kiedy oderwany od orki na gołoborzu chłop stara się mówić poprawnie, niczego dobrego to nie wróży. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, prozaik, dziennikarz radiowy, tłumacz i felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Laureat licznych nagród literackich, pięciokrotnie nominowany do Nagrody Literackiej „Nike”. W 2015 r. otrzymał Wrocławską Nagrodę Poetycką „Silesius” za… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 34/2021