Polacy, nic się nie stało. Recenzja filmu „Cicha ziemia”

Bohaterowie „Cichej ziemi” zamierzają przeżyć swoje wielkie śródziemnomorskie wakacje. Film zdaje się mówić o cenie przynależności do pierwszego świata.

29.08.2022

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu „Cicha ziemia” / MATERIAŁY PRASOWE GUTEK FILM
Kadr z filmu „Cicha ziemia” / MATERIAŁY PRASOWE GUTEK FILM

Chyba nigdzie polska klasa średnia, a przynajmniej ta lepiej sytuowana jej część, nie doświadcza takich egzystencjalnych katuszy, jak na wakacjach. Tak przynajmniej można by wnioskować z rodzimego kina fabularnego ostatnich lat. Bohaterowie „Holiday” Pawła Ferdka, „Fucking Bornholm” Anny Kazejak czy obecnej teraz na ekranach „Cichej ziemi” Agi Woszczyńskiej podczas wymarzonych urlopów w mniej lub bardziej zamorskich krainach przeżywają iście mordercze konfrontacje. Ze współmałżonkami, przyjaciółmi i tubylcami, z własnymi wyobrażeniami, uprzedzeniami i lękami, z odgrywanymi dotychczas rolami płciowymi i zwykłą przyzwoitością. W walizkach na kółkach i w trekkingowych plecakach przywożą ze sobą to wszystko, od czego najbardziej pragnęliby uciec (choć głównie od samych siebie), po czym wracają do domu z bagażem jeszcze cięższym. Wakacje mówią im bezlitosne „sprawdzam”.

A przecież miało być i mogło być tak pięknie. W debiucie Woszczyńskiej para młodych Polaków, Anna (Agnieszka Żulewska) i Adam (Dobromir Dymecki), wynajmuje komfortowy dom na Sardynii, zapewne długo i starannie wybierany. Osiem lat temu reżyserka nakręciła o nich krótkometrażówkę „Fragmenty”, w której dali się poznać jako świetnie prosperujący trzydziestolatkowie z dużego miasta. Prestiżowa praca, sterylny apartament, zdrowy styl życia, popisowy seks – obraz to, co prawda, trochę już zwietrzały, nadwerężony nowymi kryzysami ostatnich lat, ale dopełnieniem takiego pakietu musi być głęboka, wewnętrzna pustka. Kiedy więc w „Cichej ziemi” ci sami bohaterowie zamierzają przeżyć we dwoje swoje wielkie śródziemnomorskie wakacje, finał jest z grubsza przewidywalny: to nie może się udać. Wulgarny epitet z tytułu filmu Kazejak pasowałby jak ulał do słonecznej włoskiej wyspy.

Ciekawe, że Woszczyńska wraz ze współscenarzystą Piotrem Litwinem nie zadawala się samym psychologizowaniem czy zawężoną diagnozą społeczną, wszak polscy turyści są tutaj Europejczykami pełną gębą. Stać ich na wiele i wymagają wysokiego poziomu usług, a Sardynia chciałaby ugościć ich jak najlepiej. Płowowłosi i posągowi, nie przypadkiem fotografowani są niczym nordyccy bogowie, równie dobrze można by ich wziąć za Szwedów. Gdzieś w tle majaczą sylwetki tych, którzy posiadają zupełnie inny fototyp skóry, zdecydowanie mniejsze sumy w kieszeni i docierają na wyspę mniej legalnymi drogami. Aczkolwiek o tym nie mówi się zbyt głośno – stąd być może tytuł filmu – żeby nie zepsuć wypoczynkowej sielanki i nie zakłócić ruchu w interesie. Rzeczywistość dopada jednak Annę i Adama już na samym początku urlopu i trudno stwierdzić, co bardziej narusza ich wakacyjny mir: zepsuta hydraulika w basenie, wizyta marokańskiego robotnika (Ibrahim Keshk) i jego muskularne ciało czy nieszczęśliwy wypadek, w którym młody Arab ginie. Najważniejsze, że po tym wszystkim wreszcie będzie można sobie popływać. Włoskie dolce far niente i polski święty spokój pozostają z początku prawie niezakłócone.

Reakcje bohaterów na śmierć Rahima przenoszą „Cichą ziemię” w znajome rejony. Kłania się oczywiście szwedzki „Turysta” Rubena Östlunda, bo i w filmie polskim pojawia się wątek męskiej winy / zaniechania / słabości w obliczu śmiertelnego zagrożenia, chociaż tu inaczej się on plącze i rozwidla. Cały incydent oplata podobna sieć przemilczeń, kłamstw oraz różnych wersji zdarzenia zarejestrowanych na różne sposoby oczami mężczyzny i kobiety. Przesłuchania na komisariacie czy towarzyskie rozmowy okazują się próbą wizerunkową. Nawet jeśli Adam nie złamał prawa, odmawiając pomocy imigrantowi, z pewnością zachował się nieetycznie i, wedle tradycyjnych standardów, niemęsko – mimo że Anna także była świadkiem wypadku i mogła zareagować. To istna woda na młyn dla kryzysu w związku ze słabo rozwiniętą komunikacją i niespełnionymi oczekiwaniami. A dla Polaków to raczej kiepska wiadomość. Gdy tylko doszlusowali do „starych” Europejczyków w dyscyplinie zwanej wypoczynkiem, natychmiast coś psuje im tę frajdę. Dla Woszczyńskiej zaś owa ucieczka od odpowiedzialności nabiera wymiaru silnie metaforycznego, przekracza bowiem ramy obyczajowe i wprowadza na agendę stosunek uprzywilejowanych do uchodźców. Oto znany ze swoich wartości kontynent kompromituje się na naszych oczach. Jego stary porządek się wali, słychać już złowrogie pomruki nowego, zaś po willi, kiedy jej goście smacznie śpią, krąży nerwowo bezpański pies.

Taka jest – zdaje się mówić „Cicha ziemia” – cena przynależności do „pierwszego świata”. Jakkolwiek film zajmuje się niewielkim wycinkiem naszego społeczeństwa, za to ludźmi dość paskudnymi, najwyraźniej ma budzić zbiorowe europejskie sumienie. Lecz uniwersalizując losy naszych „lemingów”, historia coś zyskuje i jednocześnie traci. Anna i Adam mówią językami, wyglądają i zachowują się światowo, w trattorii bratają się z lokalsami, nurkują pod okiem znanego z „Wielkiego błękitu” Jeana Marca-Barra (gra tu instruktora), dzięki czemu Woszczyńska wyrywa nas na chwilę z kręgu polskich niedostatków, obsesji i kompleksów. Film, kręcony wolno i elegancko, chłodnym okiem kamery Bartosza Świniarskiego, ma z pewnością „europejski” sznyt i takąż problematykę (jest międzynarodową koprodukcją, otrzymał też niedawno nagrodę FIPRESCI na festiwalu w Salonikach). Jednakże opowiadając o aspiracjach polsko-europejskiej klasy średniej – sytej, znudzonej, politycznie zobojętniałej, humanitarnie wyjałowionej – nie wychodzi poza ogólniki, wzmacniane jeszcze przez powściągliwą grę aktorów. Aż chciałoby się zobaczyć w ich bohaterach coś specyficznie polskiego, oryginalnego, osobniczego, co wyziera mimochodem spod szlachetnych lnów i satyn. Definiują ich tymczasem skrywane instynkty, niewidzialne genderowe gorsety, konsumpcyjne nawyki i ogólna powierzchowność, czyli zjawiska, które za sprawą współczesnych tekstów kultury (Östlunda, Houellebecqa, Hanekego, Seidla…) mają już postać zgranych kart.

Padające z ekranu swojskie „Polacy, nic się nie stało” pozostaje bez rozwinięcia. Więcej dowiadujemy się o postępującej turystyfikacji, która niszczy specyfikę sardyńskiego miasteczka, o toksycznej męskości (chociaż tak zwana kobiecość wypada na ekranie tylko odrobinę korzystniej) czy o mechanizmach wypierania winy, które działają na zasadzie rykoszetu i sprawiają, że Anna i Adam powrócą do domu z trupem w walizce. Dlatego „Cicha ziemia”, jako film o Polakach na wyjeździe, o ich europejskim awansie i związanych z tym dylematach moralnych, mówi nam mimochodem coś jeszcze – o cichych aspiracjach polskiego kina. ©

CICHA ZIEMIA – reż. Aga Woszczyńska. Prod. Polska/Czechy/Włochy 2021. Dystryb. Gutek Film. W kinach.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 36/2022