Pokonać przekleństwo

"Tarnation, zwycięzca ubiegłorocznego festiwalu Era Nowe Horyzonty, to skrajny przypadek filmu jako narzędzia autoterapii. Sprawia wrażenie wydartego z samych trzewi.

03.04.2006

Czyta się kilka minut

Nastoletni Jonathan Caouette /
Nastoletni Jonathan Caouette /

Dla widza może być bolesnym, ale i oczyszczającym spotkaniem z własnymi traumami, a przy tym - gorącym, pełnym ekspresji kinem.

Klątwa i azyl

W jednej z końcowych scen Jonathan, twórca i bohater filmu, wraca po latach do rodzinnego domu w Teksasie. Między zwałami śmieci, zrujnowanymi sprzętami i rodzinnymi pamiątkami snuje się sędziwy dziadek i matka-schizofreniczka. Nietrudno skojarzyć, że ten rozsypujący się dom to metafora rodziny.

Dynamiczny dokument Caouette'a nie ma w sobie nic z łagodnej nostalgii. Wykorzystanie archiwalnych filmów rodzinnych nie przynosi sentymentalnego efektu, jak to było choćby w pamiętnym serialu "Cudowne lata". Jonathan prześwietla swoją historię, a także historię rodziców i dziadków, by dowiedzieć się czegoś o tym, kim jest dzisiaj, dlaczego tak, a nie inaczej ułożyło się jego życie. I czy rodzinny fatalizm każe mu podzielić los najbliższych. Stąd właśnie zagadkowy tytuł, będący skrzyżowaniem słów eternal - wieczny, nieustanny, i damnation - przekleństwo.

Młody reżyser usiłuje przezwyciężyć ciążącą nad nim klątwę - choroby, pamięci, rodziny, której chcąc nie chcąc zawsze będzie częścią. O takich rodzinach mówi się: toksyczna, patologiczna. W latach 50. niejaki Adolph poznał pannę Rosemary i wydali na świat córeczkę Renée. Tak rozpoczyna się opowieść o matce bohatera, która w dzieciństwie była rozkoszną gwiazdką reklam, a skończyła jako pacjentka szpitali psychiatrycznych, gdzie przez wiele lat leczono ją elektrowstrząsami. Nieszczęśliwy wypadek, źle postawiona diagnoza, może czyjaś zła wola złamały życie dziewczyny. Terroryzowana przez rodziców Renée nigdy nie wróciła do normalnego stanu, choć na dobrą sprawę nie była naprawdę chora.

Jej pochopnie zawarte małżeństwo zaowocowało narodzinami Jonathana. Ojciec znikł z ich życia tak nagle, jak się pojawił. Jego nieobecność z pewnością odcisnęła się na tożsamości bohatera i przyczyniła się do pogłębienia stanu, w którym trwała od lat jego matka. Aż do starości Renée pozostanie tą samą małą dziewczynką: będzie kolekcjonować lalki, wygłupiać się przed kamerą, całkowicie bierna wobec otoczenia. Jonathan mówi do niej po imieniu; łączy go z matką więź szczególna.

Caouette, rocznik 1973, opisuje piekło własnego dzieciństwa i czyściec dojrzewania. Niemal od urodzenia tułał się po rodzinach zastępczych, w których był molestowany i dręczony, aż wreszcie adoptowali go dziadkowie. Koszmar wcale się nie skończył: para sympatycznych z pozoru staruszków, domek z ogródkiem na przedmieściach - a w rzeczywistości potworna samotność, upokorzenia, nieustanne szukanie ucieczki.

Nadwrażliwy chłopiec odnalazł azyl w sztuce. Z kamerą zaprzyjaźnił się mając jedenaście lat. Na amatorskich filmach wideo widzimy, jak błaznuje, przywdziewa przebrania. Filmuje wszystko i wszystkich, po omacku szukając własnego "stanu skupienia".

Wykrzyczeć siebie

Lata 80. to okres dla reżysera "formacyjny", naznaczony buntem i punkową anarchią. W latach 90. opuszcza rodzinny dom i wyjeżdża do Nowego Jorku, gdzie w środowiskach gejowskiego undergroundu znajduje podobnych sobie odmieńców. W nowojorskim tyglu zaczyna krystalizować się jego artystyczna wrażliwość. Tam też próbuje zbudować swój pierwszy prawdziwy dom.

Bohater stopniowo porzuca dawnego Jonathana, który nieustannie eksperymentował, szukając spełnienia w seksie, w narkotykach, w autodestrukcyjnych gestach. Widząc, co się stało z jego najbliższymi, próbuje ratować siebie. Próbuje też ratować matkę, z którą udaje mu się utrzymać nadzwyczajną bliskość. Jonathan wręcz utożsamia się z Renée. Widzi w niej samego siebie - przed którym tak desperacko starał się uciec. Ale całkowitej ucieczki nie ma. Można jedynie rozpoznać swoje obsesje, nazwać je, pozwolić, by przemówiły. Narzędziem egzorcyzmów jest dla Caouette'a właśnie kamera.

"Tarnation", sygnowane nazwiskiem guru kina niezależnego Gusa van Santa (producenta wykonawczego), zaciera coraz bardziej umowne granice pomiędzy kinem fabularnym i dokumentalnym, intymnym i ekshibicjonistycznym, eksperymentalnym i "funkcjonalnym". Właściwie każdy z tych epitetów daje się tu zastosować. Kilometry rodzinnych taśm, zapisy wideo, fotografie, kakofonia telewizyjnych przekazów - wszystko to Caouette, twórca i tworzywo jednocześnie, zmiksował na domowym komputerze, by wykrzyczeć nam siebie, odtworzyć chwiejny stan swego umysłu.

W obrazie ciągle coś się dzieje, mieszają się płaszczyzny czasowe, rodzaje wykorzystanych nośników. Beztroskie występy przed kamerą przeplatają się z odgrywanymi w samotności psychodramami. Dominują obsesyjne powtórzenia i multiplikacje. Wiele też zostaje wyrażone przy pomocy muzyki. Wykorzystane w filmie piosenki (Cocteau Twins, Marianne Faithfull, Dolly Parton) stają się swoistym wehikułem pamięci, dookreślają potrzaskaną tożsamość twórcy. Film bombarduje datami i napisami, które porządkują chronologię, ale też próbują przywrócić wagę samym faktom. Przypominają, że obraz bywa w swej naturze ułomny i ulotny. I że zawsze jest nieobiektywny. Dopiero wyartykułowane dobitnie słowo pozbawia nas złudzeń, przypieczętowuje wymowę obrazu, każe zobaczyć dokładnie to, co jest intencją twórcy.

Fragmenty materiałów z matką i dziadkami, monologi bohatera sąsiadują z zapisami realizowanych przez Jonathana spektakli i eksperymentalnych filmów. Życie i sztuka stają się jednym - to właściwie kwintesencja filmu. Czy nie ma w tym swoistego wyrachowania? Z jednej strony Caouette jawnie czerpie z własnych intymnych przeżyć, z drugiej - czyni z tego atrakcyjny wizualnie przekaz, którym podbija światowe festiwale od Sundance po Cannes.

Caouette zaproponował psychodeliczną podróż do swojego świata. Zazwyczaj takie światy bywają dla postronnych nieprzeniknione, on zdecydował się wpuścić nas do środka. Jego film, zrealizowany ponoć za symboliczne 200 dolarów, rozmyślnie chaotyczny i przeładowany, jest gorączkowym poszukiwaniem formy, dzięki której można by ów świat opisać, odnaleźć porozumienie z widzem, a przede wszystkim uwolnić się od ciężaru przeżyć, których skutków nie da się uleczyć przy pomocy elektrowstrząsów czy pigułek.

"TARNATION" - scen., reż., zdj., mont.: Jonathan Caouette, muz.: John Califra, Max Avery Lichtenstein, wyst.: Jonathan Caouette, Renée Leblanc, Adolph Davis, Rosemary Davis i inni. Prod. USA 2003. Dystryb. Gutek Film.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2006