Pojedynek bohaterów

Filmy "Nil" i "Generał" to dwa bieguny kina historycznego. Ale także dowód na to, że każda narracja historyczna narażona jest na pułapki.

14.04.2009

Czyta się kilka minut

„Generał Nil”: Olgierd Łukaszewicz jako Emil Fieldorf (materiały dystrybutora) oraz „Generał”: Krzysztof Pieczyński jako Władysław Sikorski (TVN / Redakcja Generał - Zamach na Gibraltarze - M.Filipowicz) /
„Generał Nil”: Olgierd Łukaszewicz jako Emil Fieldorf (materiały dystrybutora) oraz „Generał”: Krzysztof Pieczyński jako Władysław Sikorski (TVN / Redakcja Generał - Zamach na Gibraltarze - M.Filipowicz) /

Ostatnie lata w kinematografii polskiej bądź traktującej o tematach polskich upłynęły przede wszystkim pod znakiem filmów historycznych. Dyptyk o Janie Pawle II z Piotrem Adamczykiem, "Jan Paweł II" z Jonem Voigtem, "Jan Paweł II: nie lękajcie się", "Katyń" Andrzeja Wajdy, ostatnio "Popiełuszko" Rafała Wieczyńskiego. Podobnie jak w literaturze, fikcja zdaje się być w odwrocie, jakby najciekawsze było to, co zdarzyło się w rzeczywistości. Do tego szeregu dołączają kolejne dwa filmy: "Generał" Anny Jadowskiej o ostatnich godzinach życia Władysława Sikorskiego, i "Generał Nil" Ryszarda Bugajskiego - biograficzna fabuła pokazująca postać Emila Fieldorfa, bohaterskiego dowódcy Kedywu AK, po wojnie zamordowanego przez UB. Jednak atmosfera w przededniu premier obu filmów jest inna niż w przypadku pozostałych obrazów - pełno w niej zarzutów, przepychanek i gniewu.

Czy to nieodłączna część dobrego kina historycznego, czy też w obu produkcjach tkwi coś, co prowokuje do kłótni?

Historical fiction po polsku

Nie byłoby kłótni o "Generała", gdyby nie Dariusz Baliszewski. Reżyserka Anna Jadowska może w nieskończoność powtarzać, że film nie rości sobie prawa do oddania prawdy historycznej, ale sytuacja jest niejednoznaczna: jako fundament scenariusza posłużyło przecież wieloletnie śledztwo dziennikarza znanego m.in. z "Rewizji nadzwyczajnej". Śledztwo, dodajmy, które na głowę Baliszewskiego ściągnęło gromy, oskarżenia o tabloidyzację historii, chęć popsucia wzorowych stosunków polsko-angielskich i wybujałą wyobraźnię.

Tym, którzy autora radykalnej tezy potępiają w czambuł, wypada pogratulować pewności siebie - w sprawie śmierci Sikorskiego nadal nie wiemy wszystkiego nawet po niedawnej ekshumacji.

Jeśli jednak skupić się na filmie, owe zarzuty zaczynają brzmieć słabiej, świadcząc przede wszystkim o trudnościach z przeszczepieniem na rodzimy grunt dobrze znanego wzorca historical fiction. To, co w amerykańskiej branży filmowej jest normą, w przypadku "Generała" budzi oburzenie, jakby teoria gatunków zmąconych przyjmowała się u nas z dużymi oporami. Film, czego nie dało się uniknąć, dostaje rykoszetem - gdyby nie kłótnia o Baliszewskiego, twórcy mieliby sytuację komfortową, wypełniając niemal pustą ramę, której granice wyznaczają z jednej strony moment lądowania generała na Gibraltarze, a z drugiej katastrofa i zatonięcie samolotu. A przecież historia tajemniczej śmierci Sikorskiego jest z polskiego punktu widzenia zdarzeniem równie dramatycznym i tajemniczym jak śmierć prezydenta Kennedy’ego.

"Generał", jeśli spojrzeć na niego z nieco większego dystansu, rodzi więc pytania zupełnie inne, w Polsce dotychczas słabo obecne: o granice swobody autorskiej w przypadku obróbki materiału historycznego. Granica ta wygląda na rozmytą i niepewną, ale Jadowska jej nie przekracza - Sikorski w filmie nie jeździ na skuterze wodnym, nie nosi pióropusza indiańskiego, nie porozumiewa się telepatycznie ze Stalinem. Zamęt wokół filmu, powtórzmy, jest pochodną kłótni o Baliszewskiego.

Jeśli więc "Generał" budzi zastrzeżenia, to z zupełnie innych powodów. Jak na potencjał dramatyczny wydarzeń gibraltarskich, powstał film zaskakująco płaski, telewizyjny, skupiony przede wszystkim na wartkiej akcji. Nie zmienia tego poczucia nawet dobra rola Krzysztofa Pieczyńskiego, w którego wykonaniu generał jest człowiekiem śmiertelnie znużonym, z kamienną twarzą i oszczędną gestykulacją. To nie jest thriller na miarę choćby "Dobrego agenta" Roberta De Niro, filmu o ojcach-założycielach CIA, dodajmy: również osadzonego głęboko w realiach i również fikcyjnego. Zestawienie "Generała" z podobnymi gatunkowo produkcjami amerykańskimi pokazuje, że zasada jest podobna, ale przepaść w możliwościach realizacyjnych i umiejętnościach - ogromna.

Między prawdą a interpretacją

Co ciekawe, oskarżeń o przekłamania i przeinaczenia nie uniknęli również autorzy "Generała Nila", choć w tym przypadku sytuacja wydawała się z punktu widzenia historyka prostsza. Prawda historyczna została bowiem ujawniona i poza kilkoma znakami zapytania nie budzi wątpliwości, rama jest w dużej mierze wypełniona i nie pozwala na nadmiar dywagacji. Tymczasem Maria Fieldorf-Czarska, córka generała, do ostatniej chwili żądała, by zmienić niektóre sceny, według niej wykrzywiające prawdę historyczną. Choćby rozmowę "Nila" z generałem Tatarem, namawiającym legendarnego żołnierza do ujawnienia się. W liście do Włodzimierza Niederhausa, producenta filmu, córka zamordowanego wskazuje, że "Nil" ujawnił się po rozmowie z przełożonym, generałem Paszkiewiczem. W filmie w ostatnim widzeniu biorą udział trzy kobiety - żona i obie córki generała, podczas gdy w rzeczywistości na widzeniu była tylko matka. Zarzutów jest więcej i pozwalają one przypuszczać, że nawet w przypadku zdarzeń względnie jasnych i czytelnych starcie wizji reżyserskiej z prawdą historyczną jest trudne do uniknięcia.

Czy Leszek Bugajski, podkreślając w dwóch mocnych scenach żydowskie pochodzenie funkcjonariuszy UB i stalinowskiego aparatu sprawiedliwości, oddaje jedynie prawdę historyczną, czy też podsuwa widzom własną interpretację zdarzeń z przełomu lat 40. i 50.? Czy Józef Różański (znakomita rola Jacka Rozenka) w rzeczywistości był również biesem jak z Dostojewskiego, choć, dodajmy, biesem z ukrytymi głęboko wątpliwościami? Czy Okulicki naprawdę załamał się w śledztwie, czy też jego zeznania na temat Fieldorfa były fałszywką UB, jak chce tego córka "Nila"?

Mimo wszystkich tych wątpliwości "Generał Nil" jest filmem lepszym. Nie dlatego, że reżyser miał łatwiejsze zadanie. To kino zupełnie innej klasy, pogłębione, pełne dobrze zarysowanych postaci - chwyta za gardło już w pierwszym ujęciu. Rola Fieldorfa jest z pewnością jedną z najlepszych w filmowym dorobku Olgierda Łukaszewicza. Stworzył postać jednocześnie spiżową i pełną wahań - "Nil" jest niezłomnym generałem, ale też wrażliwym człowiekiem. Inna jest też skala - dramat gibraltarski opowiada o ułamku polskiej historii, film Bugajskiego zbliża się do skomplikowanej panoramy.

***

"Nil" oraz "Generał" wyznaczają bieguny polskiego kina historycznego. Ale łączy je również wyraźne podobieństwo. W opowieściach o obu bohaterach narodowych nie sposób było uniknąć patosu. Sikorski w filmie Jadowskiej już za życia zachowuje się jak postać z pomnika. Widok Fieldorfa w celi wypełnionej wodą (wyraźne podobieństwo do "Przesłuchania") nie może nie chwytać za gardło. Nowa polska szkoła historyczna skupia się nadal na tym, co tragiczne i niezrozumiałe dla obcokrajowców. Fieldorf i Sikorski to w pewnym sensie dzieci tego samego ojca, romantyczni bohaterowie, męczennicy narodowej sprawy skazani na klęskę. Ich przeznaczeniem jest śmierć. Od czasów "Kanału" niewiele się w polskim filmie pod tym względem zmieniło: dominuje niezwykle trudny do przełamania imperatyw, który nakazuje skoncentrowanie uwagi na bohaterze tragicznym. Mimo utyskiwań i marzeń o filmie pokazującym powstawanie Gdyni, nad najważniejszymi produkcjami historycznymi nadal unosi się konieczność narracji o pięknej klęsce.

Zresztą, czy potrafilibyśmy chwalić się czymś innym?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, reportażysta, pisarz, ekolog. Przez wiele lat w „Tygodniku Powszechnym”, obecnie redaktor naczelny krakowskiego oddziału „Gazety Wyborczej”. Laureat Nagrody im. Kapuścińskiego 2015. Za reportaż „Przez dotyk” otrzymał nagrodę w konkursie… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2009