Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Niezależnie, kto w tych sporach miałby mieć rację, kto miałby być w większości - to uderzająca jest skala społecznych emocji ujawnionych w minionym tygodniu. Nie tylko tych, które widać było publicznie - przed pałacem prezydenckim, podczas uroczystości w Warszawie i Krakowie, podczas protestów przeciw pochowaniu Lecha i Marii Kaczyńskich na Wawelu. Lecz również tych emocji, których nie rejestrowały kamery, a które rozgrywały się w rodzinach, w gronie przyjaciół, w miejscach pracy.
W historii często jest tak, że późniejsza interpretacja jakiegoś wydarzenia staje się równie ważna, jak samo to wydarzenie - w tym znaczeniu, że pamięć zbiorowa nie jest odwzorowaniem tego, co się zdarzyło. Pamięć to nie pasywne przechowywanie przeszłości, ale jej rekonstrukcja, stale i na nowo, zależna od teraźniejszości, czyli od tego, co będzie ważne dla Polaków np. w roku 2015 czy 2040. W takiej perspektywie, wykraczającej poza polityczne kalendarze, tym istotniejsze jest pytanie: jak smoleńską katastrofę, "polski tydzień" i wawelski sarkofag Lecha i Marii Kaczyńskich postrzegać będą potomni? I jak wpisze się to w dyskusje o polskiej tożsamości?
Wiele mówi się teraz o możliwości pojednania polsko-rosyjskiego. Mniej - o możliwości pojednania polsko-polskiego po sporach z minionych dni. W dyskusjach prywatnych dominują obawy: co teraz będzie? Czy i jak emocje minionych dni zostaną "zagospodarowane", zresztą przez wszystkie strony sporów? Tymczasem, sądząc po ubiegłotygodniowym sondażu, mniej więcej tyle samo Polaków opowiadało się za wawelskim pochówkiem, co przeciw.
Ktoś kiedyś napisał: "Jeśli pojednanie coś w ogóle znaczy, poza retoryką religijnych czy państwowych obrzędów, to właśnie zdolność rozumienia innych, wyrozumiałość, gotowość wybaczenia w imię wspólnie przeżywanej prawdy o przeszłości, w imię podzielanych ideałów wolności, demokracji i sprawiedliwości". Szansą na takie polsko-polskie pojednanie jest dziś być może idea, aby miejsce, gdzie spoczęły trumny prezydenta i jego żony, nosiło odtąd nazwę Krypty Katyńskiej i stało się miejscem pamięci - zarówno ofiar zbrodni z wiosny 1940 r., jak i ofiar katastrofy z wiosny 2010 r.
Krypta Katyńska - to idea takiej interpretacji, która, być może, pozwoli zintegrować w sferze publicznej różne postawy, składające się na polskie społeczeństwo (niezależnie, jakby nie rozkładały się procentowo). To też wołanie o nadzieję na sens. Nie tylko śmierci, ale też o sens minionego tygodnia z jego emocjami, również tymi raniącymi i odbieranymi jako niesprawiedliwie. Bo przecież i one nie zostaną zapomniane.
Wawel, Krypta Katyńska, rok 2040... A może nie trzeba aż tyle czasu?