Podstawy programowe, lektury i prace domowe: czy MEN szykuje poważną zmianę, czy grę pozorów?

W debacie o odchudzaniu programów chodzi o coś więcej niż tylko ulżenie uczniom i nauczycielom – o wolność i autonomię w systemie od lat przeregulowanym i patologicznie scentralizowanym.

26.02.2024

Czyta się kilka minut

Fot. Filip Naumienko / REPORTER
Fot. Filip Naumienko / Reporter

To chyba nowe zjawisko: nigdy dotąd edukacyjny temat, pozornie hermetyczny i ekspercki, nie doczekał się tak szerokiego sporu. Do ogólnonarodowej dyskusji o podstawach programowych – dokumentach zbierających to, co w odniesieniu do danego przedmiotu na danym etapie edukacji uczeń musi przyswoić – ruszyli politycy, publicyści, nauczyciele i rodzice, do wstępnych zaś propozycji zmian ogłoszonych przez Ministerstwo Edukacji Narodowej przesłano ponad 50 tys. uwag. A wszystko to w związku z zakończonymi ledwie prekonsultacjami zmian, które w okolicach kwietnia mogą się przekształcić w projekt rozporządzenia. I to rozporządzenia, które tylko nieśmiało, bo maksymalnie w 20 procentach, okrawa zbyt przepełnione – co do tego zgadzają się niemal wszyscy – podstawy programowe. Ich zasadniczą reformę rząd zapowiada dopiero na lata 2026-28.  

Przyglądamy się polskiej edukacji nie tylko przy okazji początku i zakończenia roku szkolnego. 

Na te wstępne propozycje zmian można narzekać – i wielu ekspertów już to zrobiło. Punktując np. fakt, że w dziele odchudzania pominięto edukację wczesnoszkolną, czyli klasy I-III; że zmiany w przypadku niektórych przedmiotów są zbyt ostrożne, nie zbliżając się nawet do owych 20 procent; że niektóre z korekt robią wrażenie nieprzemyślanych, co zresztą nie powinno dziwić, biorąc pod uwagę szaleńcze tempo prac; że dobór ekspertów pracujących nad zmianami bywa trudny do obrony (kilka tygodni temu informowaliśmy w „Tygodniku”, iż koordynatorką grupy odchudzającej podstawę z języka polskiego jest ekspertka odpowiedzialna za jej... rozszerzanie za czasów PiS).

Odchudzanie nie zaszkodzi polskiej edukacji. Podobnie jak debata, w której chodzi o coś więcej niż tylko ulżenie uczniom i nauczycielom.

Chodzi również o wolność i autonomię w systemie od lat przeregulowanym i patologicznie scentralizowanym. Oby wyłoniła się z tego poważniejsza zmiana, a ten wstępny pakiet redukcji – mniej materiału, mniej narzuconych lektur, mniej zadań domowych – stanowił „uspokojenie stanu zapalnego, żeby przygotować pacjenta do kompleksowej terapii” (jak wieszczy wicedyrektor Instytutu Badań Edukacyjnych dr Tomasz Gajderowicz). Bo jeśli ta terapia nie nastąpi, rację mogą mieć aktywni już malkontenci, którym działania każdej kolejnej ekipy MEN kojarzą się z inną – bynajmniej nie medyczną – procedurą: pudrowaniem trupa.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 9/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Więcej niż ulga