Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zawartość tomu to szereg ponumerowanych psalmów, epigramatów, lamentów i litanii. Te utwory, pisane "w czeluści", bywają bardzo różne: od naprawdę dobrych po zupełnie średnie. Ale konstrukcja ramowa "Skarbów", celność niektórych uwag, często zaskakująca i poruszająca prostota języka poetyckiego, rozbudowana świadomość podmiotu sprawiają, że to najlepszy jak dotąd tomik poety.
I cóż zobaczył ów obudzony nagle człowiek? Otóż ze światem bywa różnie. Bywa taki i bywa owaki, lepszy lub gorszy. Stwierdzenie mało odkrywcze - ale to nie opinia wypowiedziana przez samego autora, tylko wniosek wyciągnięty z jego wierszy. I to wniosek wbrew pozorom niezupełnie banalny. Bowiem to właśnie na zrozumieniu i - przede wszystkim - przyjęciu świata jako takiego i owakiego jednocześnie polega owo jasne widzenie. Tymczasem często twierdzimy, że nie widzimy tego, co można oglądać z zachwytem. "Widzimy jasno jak gdyby w zachwyceniu - / (...) A jednak często (wciąż) / wypieramy się" ("Epigramat VIII"). Dlaczego się wypieramy? Dlaczego wciąż? Częściowej odpowiedzi dostarczą być może niektóre wiersze tomu.
"Tak naprawdę niewiele trzeba: zawrzyj / aksamitne małżeństwo ze światem, codziennie dotykaj / sprzętów / (...) zanurzaj dłonie w ziemi, zamykaj drzwi za sobą" - proponował poeta w tomie "W drodze do Delft". W "Skarbach" rzeczywiście zawiera "aksamitne małżeństwo ze światem". Próbuje poprzestać na owym "niewiele". Szczegóły codzienności, zwyczajne małe zdarzenia, krótkie czynności - wszystko to nabiera wartości, jeśli potrafimy dostrzec zasadniczą "wyższość reality nad fantasy" ("Epigramat VII"). I niepotrzebnie odczuwamy żal za czasem straconym na ową reality, która co prawda rozmienia życie na drobiazgi, ale to właśnie one, konsekwentnie i uparcie, łączą nas z naszym światem.
W przytoczonym fragmencie z "Epigramatu VIII" dodane w nawiasie słówko "wciąż" zapisano kursywą. Tak wyróżnione fragmenty - zarówno pojedyncze wtrącone słowa, jak i wersy, strofy, a nawet całe wiersze - powtarzają się w całym tomie. Poeta już wcześniej stosował taki zabieg, jednak tu efekt owego dodatkowego głosu - bo niekiedy wydaje się, że to głos kogoś innego albo tej samej osoby, ale na innym już poziomie świadomości - jest chyba bardziej przemyślany. Głos kursywą, często ujęty w nawias, prowadzi dialog z głosem zapisanym zwyczajną czcionką, sprzeciwia mu się albo potwierdza to, co on mówi; jego słowa brzmią często mocniej, bardziej doniośle. Czyżby był to głos tego, który budzi się "w czeluści"? Panujący nad tomem głos, nadrzędny wobec "normalnych" głosów kolejnych podmiotów mówiących z poszczególnych utworów? To nie jest oczywiste. Ale czytelnik ma - być może zresztą mylne - wrażenie, że ów głos pragnie mu powiedzieć coś więcej. I że wie więcej.
Kolejnym - poza ramą prologu i epilogu oraz tajemniczym głosem - elementem spinającym tom jest adresat wielu wierszy: nowo narodzona córka Weronika. Skierowane do niej utwory, najlepsze zresztą spośród "Skarbów" wiersze, upodabniają nawet nieco tomik do poematu o narodzinach dziecka. To poemat ojca, mieszanina radości z przyjmowanej odpowiedzialności i strachu przed nią, troskliwej chęci prowadzenia dziecka przez życie i świadomości, że nie można przecież być niczyim przewodnikiem. Ale przede wszystkim okazja do pytań: co ją tu czeka? jaki właściwie jest świat, na którym się pojawiła? Bywa taki, bywa owaki. "Zachwyt i ból", "rozczarowanie i szczęśliwe chwile niepamięci" ("Psalm I"). Jaka jest rada ojca? "Nie pamiętaj złego Nie pamiętaj złego" - powtarza kursywą czarodziejski głos.?Zofia Król
Jarosław Klejnocki, Skarby dni ostatecznych, Kraków 2005, Wydawnictwo Literackie