Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Bóg jest wszędzie, „w Nim – mówi Pismo – żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz 17, 28), On „wszystko całkowicie napełnia” (Ef 1, 23). Po co zatem jakieś specjalne miejsca, czasy, rytuały? Czy Kościół, który głosi kluczowe znaczenie sakramentów w życiu chrześcijanina, nie zapomniał o tej boskiej wszechobecności? Po co trzyma się określonych słów i gestów?
Jak ocenić sytuacje, które miały miejsce w ostatnich latach, gdy okazywało się, że niektórzy duszpasterze zmieniali sakramentalne formuły, a Kongregacja Nauki Wiary uznawała, że w konsekwencji tych zmian sakramenty były sprawowane nieważnie, i nakazywała ich powtórzenie (czasem trzeba było powtarzać nie tylko ten zmieniony – gdy okazywało się, że osoba nieważnie ochrzczona została księdzem, nieważny był także jej sakrament święceń, a potem wszystkie udzielane przez niego spowiedzi czy odprawiane msze).
W sobotę 3 lutego Kongregacja Nauki Wiary wydała notę „Gestis verbisque” wprost odnoszącą się do tych sytuacji i poświęconą ważności sakramentów. Dokument streszcza katolicką sakramentologię, wydobywając z niej te elementy, które mają wyjaśnić, dlaczego nie należy samowolnie zmieniać kluczowych elementów celebracji sakramentalnych (czyli ich tzw. formy i materii).
Nota Kongregacji jest jednak bardzo rozczarowująca – nie zauważa zasadniczego problemu, który ujawnił się w kazusie „nieważnie” sprawowanych sakramentów. Chodzi bowiem o pytanie postawione na początku tego tekstu: po co w religii, która z istoty łączyć ma człowieka z absolutną, wszechobecną boską rzeczywistością, ustalone, zewnętrzne, rytualne słowa i działania?
Na to pytanie można odpowiedzieć na trzy sposoby.
Po pierwsze, można przyjąć postawę legalistyczną – uznać, że rytuały są jak czynności prawne. Te ostatnie, aby były ważne, czyli by przynosiły określone społeczne skutki, muszą być dokonane zgodnie z konwencją ustaloną przez odpowiednią władzę (jeśli na przykład braknie jakiegoś konwencjonalnego elementu – pieczęci, publikacji w odpowiednim monitorze itp. – dana czynność nie przynosi żadnych skutków). W przypadku religijnych rytuałów też trzeba zachować konwencję ustaloną przez religijny autorytet, inaczej Bóg nie wykona tego, co na skutek owej czynności miał wykonać.
Po drugie, można potraktować rytuały magicznie – wierząc, że istnieje jakiś konieczny, naturalny związek pomiędzy formą pewnych naszych słów i działań a zachowaniem się boskiej rzeczywistości. Zaklęcie źle wypowiedziane nie zadziała, nie spowoduje na przykład, że Bóg stanie się obecny w sakralnej przestrzeni lub w życiu uczestników rytuału.
Można w końcu uznać, że rytuały są nam potrzebne dlatego, że – jako cieleśni – potrzebujemy widzialnych, określonych symboli, by rozpoznać obecność i działanie boskiej rzeczywistości. Obecność, która i tak jest w nas i wokół nas, oraz działanie, które i tak się dzieje, ale których bez tych znaków możemy nie zauważyć. W tej perspektywie, określona forma symbolicznych słów i rytów ma znaczenie z tego względu, że dobrze otwiera naszą świadomość na boską rzeczywistość – dlatego nie można dowolnie jej zmieniać.
Bóg, legalizm, czary-mary
Odpowiedź Kongregacji na problem dowolnego zmieniania formy sakramentów zauważa, że „sakramenty, ustanowione przez Chrystusa, są działaniami, które poprzez znaki zmysłowe urzeczywistniają żywe doświadczenie tajemnicy zbawienia, umożliwiając uczestnictwo człowieka w życiu Bożym” i że trzeba w nich „zapewnić pierwszeństwo Bożego działania”.
Zachowując jednak pojęcie „nieważności” i broniąc decyzji nakazujących powtarzanie sakramentów „nieważnie” udzielonych, nie uwalnia się od perspektyw legalistycznej albo magicznej. Jeśli bowiem Bóg nie zadziałał w tych „nieważnych” celebracjach ze względu na naruszenie prawno-kanonicznej konwencji, to jest absolutnym legalistą, a nie kochającym Ojcem. Jeśli zaś Bóg nie zadziałał ze względu na jakiś „naturalny” defekt rytuału – podlega regułom religijnej magii.
Jeśli jednak Bóg jest wolną, absolutną Miłością, to pojęcie „nieważności” sakramentu nie ma sensu. Owszem, warto dbać o odpowiednią formę celebracji, ale tylko dlatego, byśmy uczestnicząc w rytuale otwierali się na boskie działanie – ono samo zawsze się dzieje.