Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wędrując przez łuki starych ulic i zaułków znanych na pamięć, na zmianę potykam się o detale, jakby te same co w dzieciństwie, już ginące, albo tak świeże, jakby teraz wyszły spod ręki majstra. Ten sam Mickiewicz na Bernardyńskim i Literackim, ten sam w pełnym życia podwórzu Słowacki we framudze ściany i Moniuszko na postumencie przy dawnej Wileńskiej. Ale czemu mój kultowy kościół świętej Katarzyny, odzyskawszy urodę po ranach frontowych, teraz jest salą koncertową? Pomału ze zniszczeń sowieckiej epoki wciąż jeszcze wydobywają się Franciszkanie. A w Ostrej Bramie tak samo świecącej nad ulicą wyłączoną z ruchu samochodowego nie ma już podobno ani porannego odsłaniania obrazu, ani zasłaniania go wieczorem przy akompaniamencie Moniuszki, albo tej cudnej pieśni litewskiej "Marija, Marija".
Jestem za krótko, by na którekolwiek pytanie sobie odpowiedzieć. Zapalam świeczkę chłopcom poległym w lipcu ’44, szukam na próżno na Antokolskim cmentarzu grobów poległych w 1991 roku pod wieżą telewizyjną Litwinów. Odwiedzam nareszcie Dom Polski, o którym we Wspólnocie Polskiej tyle słyszałam, i zostawiam moje miasto z gorącym życzeniem rychłych "Tygodnikowych" odwiedzin, takich na serio, nie przelotnych, nie pospiesznych. Żeby odnalazły wszystko, co w nim rośnie ku coraz większej piękności i co udaje mu się ochraniać od destrukcji i wynaturzenia w niełatwej epoce zmian i kryzysu.
Po powrocie seria zdziwień. Że w radiowych rozmowach jeden z najpoważniejszych (jak dotąd sądziłam) dziennikarzy kolejnym swoim gościom jako najważniejsze pytanie dnia stawia pytanie o to, czy wezmą udział w szykującej się w Warszawie europejskiej paradzie mniejszości seksualnych... A odpowiedź negatywną przyjmuje ze zgorszeniem! Że tak samo jak wcześniej całe godziny w telewizji upływają na cytowaniu i komentowaniu ciągle tych samych ataków i pretensji. I że sobotnie świętowanie grunwaldzkie, tak głośne i widowiskowe, odbywa się pod zawołaniem "wspaniałego zwycięstwa polskiego", w którym gubi się nie tylko udział Litwy, ale nawet symboliczny fakt, że gość uroczystości, pani prezydent z Wilna, przemawia w naszym języku...