Pierwszy ma pierwszeństwo. Felieton Jacka Podsiadły

Syndrom gotowanej żaby, taktyka polegająca na ciągłym przesuwaniu granic przyzwoitości (władz) i wytrzymałości (obywateli, żeby nie powiedzieć: ludzi), to zjawisko obserwowalne na osi czasu sięgającej daleko poza początki państwowości pisowskiej.

17.10.2022

Czyta się kilka minut

FOT. ARCHIWUM PRYWATNE

Większość złych cech państwa PiS to cechy samego państwa, które dzięki nałożeniu na nie złych cech stricte pisowskich zyskują tylko na wyrazistości.

Żabę przyrządza się dwutorowo: gotuje się żabę jako gatunek, ale też podgrzewa się atmosferę wokół każdej żaby z osobna. Przepisy na żabę en bloc to fundamentalne dla „państwa prawa” odwieczne przepisy, złote paremie prawne, nienaruszalne prawdy w rodzaju: dura lex, sed lex; ignorantia iuris nocet, ignorantia facti non nocet; ignorantia legis non excusat. Właśnie ignorancja będzie mnie dziś zajmować, ale nie ignorancja poddanych prawu, lecz prawodawców.

Żeby nadać bezprawiu walor prawa, trzeba trochę sprytu. Dokonać tego, nie naruszając nienaruszalnych prawd, można albo naciągając rzeczywistość do tych prawd, albo zmieniając znaczenie słów, za pomocą których prawdy te są sformułowane.

W przypadku dogmatu o obowiązku przestrzegania nieznanych ustaw rzeczywistość, do której się go stosuje, zmieniła się gruntownie. Zastanawialiście się, dlaczego prawnicze paremie wyrażone są w łacinie? Bo pochodzą sprzed stuleci, z czasów, kiedy łacina była językiem wszystkich uczonych, kiedy świat był prostszy i nie było smartfonów, ani nawet samochodów. Odruchowo akceptujemy ten dogmat, bo pierwsze przykłady przychodzące na myśl są właśnie proste: kiedy złodziej ukradnie smartfon, nie chcemy, żeby mógł się usprawiedliwić tym, że nie znał przepisów zabraniających kradzieży smartfonów. Poza tym wyobrażamy sobie, że prawo stanowione, podobnie jak przed wiekami, wypływa z prawa moralnego lub praw logiki, zatem każdy może się go domyślić, nawet nie znając jego litery. Ale tak nie jest. Już nie. Jeśli mam smartfon, regularnie otrzymuję powiadomienia o zmienionych regulacjach prawnych, ostatnie dotyczyło „zasad prywatności konta Samsung”. 32 000 znaków, czyli równowartość siedmiu moich felietonów, ale w odróżnieniu od nich sformułowana w niemożliwej do zrozumienia karykaturze języka („Podmioty trzecie kontrolujące witryny WWW, aplikacje, usługi i funkcje mogą działać niezależnie od firmy Samsung i mogą mieć własne zasady lub polityki dotyczące prywatności. Zalecamy zapoznanie się z nimi, aby się upewnić, że rozumiesz, w jaki sposób przetwarzają Twoje informacje, a także zapoznanie się z niniejszymi Zasadami prywatności, aby się dowiedzieć, jak przetwarzamy Twoje informacje”). Kto ma samochód, musi bardzo dobrze znać kodeks drogowy: 325 stron. W odróżnieniu od biografii smartfona ta akurat książka cieszy się dużym zainteresowaniem czytelników. Ja też się przy niej zatrzymam.

Jak wiadomo, przepisy ruchu drogowego służą czerpaniu przez państwo lub nadzorowane przez nie „samorządy” dochodów z wykroczeń popełnianych przez kierowców. Reguły pierwotnie służące bezpieczeństwu uczestników ruchu musiały zatem zostać przeformułowane tak, żeby uniemożliwić kierowcom jazdę zgodną z przepisami. Np. w dużych miastach wystarczy przestrzegać jednego tylko przepisu, żeby nigdzie nie dojechać, a dodatkowo być otrąbionym i ofakowanym przez milion szoferów: „zabrania się wjeżdżania na skrzyżowanie, jeżeli na skrzyżowaniu lub za nim nie ma miejsca do kontynuowania jazdy” :-). Wśród ostatnich zmian w tych przepisach najwięcej miodu leją na wątrobę człowieka wersety, jakich Orwell z Bareją nie daliby rady spłodzić w ciągu jednego miodowego miesiąca. Prym wiedzie nowe rozumienie istoty pierwszeństwa, pozornie konserwatywne, bo nawiązujące do odwiecznej zasady „kto pierwszy, ten lepszy”, ale twórczo tę zasadę modyfikujące.

Nie od rzeczy będzie przypomnieć, że ustalanie pierwszeństwa w ruchu drogowym miało kiedyś służyć określeniu z góry, który z dwóch będących na kolizyjnym kursie obiektów ma pierwszeństwo, a który ma obowiązek przepuszczenia drugiego. Innymi słowy, który z obiektów ma jako pierwszy znaleźć się w miejscu przecięcia się ich tras. Obecne przepisy mówią o tym, że pierwszeństwo ma ten, kto jest w tym miejscu pierwszy: „Pieszy znajdujący się na przejściu dla pieszych ma pierwszeństwo przed pojazdem. Pieszy wchodzący na przejście dla pieszych ma pierwszeństwo przed pojazdem”. Widzę tu poważną lukę prawną, bo nic się nie mówi o pierwszeństwie pieszego schodzącego z przejścia – jak któryś kierowca zrobi pieszemu z luki garaż, niech się powoła na mój felieton. Ale to na marginesie. Jawne nakłanianie do wyścigów o palmę pierwszeństwa znajdujemy w paragrafie: „Kierujący pojazdem, zbliżając się do przejścia dla pieszych, jest obowiązany (...) zmniejszyć prędkość tak, aby nie narazić na niebezpieczeństwo pieszego znajdującego się na tym przejściu albo na nie wchodzącego i ustąpić pierwszeństwa pieszemu znajdującemu się na tym przejściu albo wchodzącemu na to przejście”. Tak naprawdę przepis ten mówi, że pierwszeństwo ma ten, kto je sobie wymusi. Bo jeżeli jadę motorynką, widzę przejście dla pieszych i pieszego, który jeszcze na nie nie wchodzi, to co robię? Wiadomo, przyśpieszam, żeby zawalidroga nie zdążyła mi wleźć pod koła. Co robi pieszy? Też przyśpiesza, bo wie, że jak tylko zacznie wchodzić na przejście, to on będzie miał pierwszeństwo. W ten sposób wszyscy poruszamy się bardziej energicznie, świat kręci się coraz szybciej, interes coraz lepiej, a ludzie żyją dostatniej. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, prozaik, dziennikarz radiowy, tłumacz i felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Laureat licznych nagród literackich, pięciokrotnie nominowany do Nagrody Literackiej „Nike”. W 2015 r. otrzymał Wrocławską Nagrodę Poetycką „Silesius” za… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 43/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Pierwszy ma pierwszeństwo