Pierony i bałwany

Tegoroczny cykl "Polska historia 966-2016. Będzie się działo!" zamykamy wykładem prof. dr hab. KAROL MODZELEWSKI, który 8 grudnia spotka się z młodzieżą I SLO z Maturą Międzynarodową w Warszawie i wygłosi wykład „Kres barbarzyńskiej Polski, czyli wiek X na kontynencie europejskim”. Zachęcamy do lektury!

09.04.2016

Czyta się kilka minut

Mieszko I obala pogańskie posągi: według XIX-wiecznego wyobrażenia / Fot. Reprodukcja: Piotr Mecik / FORUM
Mieszko I obala pogańskie posągi: według XIX-wiecznego wyobrażenia / Fot. Reprodukcja: Piotr Mecik / FORUM

Informacje źródłowe o chrzcie Polski sprowadzają się do dwóch zapisków rocznikarskich: „965 r.: Dąbrówka przybyła do Mieszka” i „966 r.: Mieszko, książę Polski, został ochrzczony”. Reszta jest celebrą lub próbą zrozumienia ówczesnych wydarzeń poprzez porównanie z tym, co wiemy o barbarzyńskiej Europie. Księstwo Mieszka I było krajem niepiśmiennym. Świadectwa o miejscowym kulcie pogańskim i o chrześcijańskim przewrocie nie zapisał też żaden obcy misjonarz ani jego hagiograf. Jesteśmy zdani na komparatystykę, czyli wnioskowanie z informacji o chrzcie pobliskich ludów barbarzyńskiej Europy, o ich pogańskim kulcie i plemiennej organizacji.

Stare kulty, stare porządki

Najwięcej takich informacji dotyczy plemion północnopołabskich i zachodniopomorskich w XI-XII w. Nie jest to przypadek ani wynik jakiejś szczególnej specyfiki tamtejszych ludów, lecz rezultat szczególnego zbiegu okoliczności politycznych. Tamtejsze plemiona wyjątkowo długo broniły swojej niezależności, tradycyjnego ustroju i kultu przed naporem chrześcijańskich potęg – Niemiec, Danii i Polski. Niemcy i Dania dysponowały już rozwiniętym piśmiennictwem. Można to przyrównać do obecności mediów: wszystkie anteny cywilizowanej Europy skierowane były na ostatni bastion pogańskiej irredenty. W 1168 r. duński biskup Absalon jako swoisty komisarz polityczny wojennej wyprawy króla Waldemara oglądał upadek Arkony na Rugii, a następnie, niczym wytrawny inżynier, kierował obalaniem posągu Świętowita i niczym wielki reżyser kazał założyć obalonemu bogu powróz na szyję, wlec go w szpalerze duńskich żołnierzy na oczach przerażonego tłumu Rugian do obozowiska zwycięzców, by go tam porąbać na szczapy, wrzucić do ogniska i na rozpałce ze szczątków bóstwa ugotować Duńczykom zupę. Był to dla miejscowych pogan dramat. Dla historyków to gratka. Nic nie jest tak źródłotwórcze jak nieszczęście.


1050 lat temu Mieszko I przyjął chrześcijaństwo i na zawsze zmienił bieg naszej historii. Ale czy na pewno wiemy dlaczego, gdzie i kiedy się to stało? Zapraszamy w pasjonującą podróż przez mroki najwcześniejszych dziejów Polski | Przeczytaj dodatek "966: ŚWIADECTWO CHRZTU"»


Według wierzeń pogańskich Słowian, Germanów, Bałtów i Ugrofinów bogowie – każdy w zakresie swojej kompetencji – zapewniali trwanie przyjaznego ludziom porządku natury. Tych bogów powoływano też na gwarantów przysięgi, staroruskiej klątwy (kljatvy), czyli samoprzekleństwa. Znamy rotę takiej przysięgi z traktatów Rusi z Bizancjum. W razie złamania przez Kijów zobowiązań traktatowych Perun, opiekun ruskich wojowników, miał ich pozbawić swojej pomocy; w rezultacie mieli oni zginąć rozsieczeni własnymi mieczami i przeszyci własnymi strzałami. Gdy Prusowie zgromadzeni na wiecu nakazali świętemu Wojciechowi i towarzyszom jego misji, by pod karą śmierci niezwłocznie opuścili ich kraj, uzasadniali to obawą, że wskutek zmiany kultu krowy przestaną się cielić, drzewa przestaną owocować, a zasiewy nie dadzą plonów; wszystkie te dary boże zawdzięczali bowiem Prusowie nieustannej opiece pogańskich bóstw.

Opieka bóstw była też nieodzowna w życiu publicznym. Zgromadzenia wiecowe wspólnoty plemiennej odbywały się pod ochroną sakralnego miru (pokoju), a pogańscy kapłani odgrywali na nich kluczową rolę. Decyzje dotyczące wojny, pokoju i przymierzy podejmował wiec na podstawie wskazań wyroczni; w ten sposób opiekuńcze bóstwo komunikowało podopiecznemu ludowi, czy zamierzona wyprawa przyniesie zwycięstwo i łupy, lub czy przymierze będzie dla wspólnoty politycznej korzystne. „Król – pisał przed 1168 r. Helmold o Rugianach – jest u nich mniej poważany niż kapłan. Kapłan bowiem zależy od wskazań wyroczni, a król i lud zależą od wskazań kapłana”. Nie wszystkie plemiona miały królów (książąt). Tam jednak, gdzie król był, nie miał możliwości samowładnego decydowania; jego przywództwo ograniczone było przez wiec i wpływ plemiennej starszyzny oraz pogańskich kapłanów na wiecowe postanowienia.

Społeczeństwo plemienne praktykowało przymus, nieraz okrutny. Był to jednak przymus kolektywistyczny, stosowany przez wspólnotę wobec jednostki, która naruszała jej normy uświęcone tradycją i wiarą. Król (książę) był tu przywódcą, a nie władcą, ponieważ społeczeństwo plemienne nie znało instrumentów administracyjnego przymusu. Znało tylko przymus wspólnotowy. Instytucje kultu pogańskiego były podporą plemiennego ustroju; bez ich usunięcia nie dało się tego ustroju obalić i ustanowić monarchii.

Wielkie włóczenie bóstw

W 1966 r., w związku z milenium chrztu Mieszka I, starły się w Polsce Ludowej dwie polityki historyczne. Kościół świętował tysiąclecie chrześcijaństwa, władze PRL celebrowały tysiąclecie państwa. Nie obeszło się przy tej okazji bez sporów, co było najpierw. Może przez przekorę kojarzy mi się to z wiecznym sporem o to, co pierwotne: jajko czy kura? Jeśli już, opowiadałbym się za pierwszeństwem chrztu. W stosunku do tradycyjnego ładu wspólnoty plemiennej chrzest był aktem burzenia: torował drogę do stanowienia państwowego porządku.

Chrzest plemienia, tak jak chrzest jednostki, wymagał na samym początku wyrzeczenia się diabła i wszystkich spraw jego. Oznaczało to, że przyjęcie nowego bóstwa – Chrystusa – musiało być poprzedzone demonstracyjnym, publicznym i rozmyślnie szokującym zniszczeniem najważniejszych obiektów kultu pogańskiego, które do tej pory integrowały plemienną wspólnotę. Dlatego w Arkonie trzeba było zacząć od spektakularnej poniewierki Świętowita, obalonego z pogwałceniem tabu przez duńskich zwycięzców oraz ich biskupa, następnie zaś wleczonego na oczach lamentujących Rugian na miejsce ostatecznej profanacji.

Z tego samego powodu w 988 r. Włodzimierz I w Kijowie rozkazał przywiązać obalony posąg Peruna koniowi do ogona i wlec go na oczach zgromadzonego ludu z sanktuarium przed dworem książęcym do Dniepru, przy czym wojowie książęcy bili drewnianą figurę bóstwa kijami, a w końcu wrzucili do rzeki. Zmuszeni do oglądania tego spektaklu Kijowianie płakali, ale nazajutrz stawili się zgodnie z rozkazem Włodzimierza nad brzeg Dniepru do masowego chrztu.

Wyraźna zbieżność reżyserii między poniewierką Świętowita i poniewierką Peruna nie wynika z wędrówki toposu literackiego. Ruski tekst jest starszy od relacji Saksa Gramatyka o chrzcie Rugii, a poza tym między słowiańskim piśmiennictwem powstającym w kręgu bizantyńskim a łacińskim piśmiennictwem Zachodu nie było innego łącznika niż Pismo Święte. Podobne były tu raczej realia niż literackie wzory.

Jeśli w Polsce pierwszych Piastów ktoś urządzał podobne widowiska jak w Kijowie lub w Arkonie, to nie miał kto ich opisać. Może jednak da się coś wywnioskować z materialnych pozostałości?

Na szczycie podwrocławskiej Ślęży oraz dwóch sąsiednich gór (Raduni i Wieżycy) zachowały się kamienne kręgi. Nie pełniły one funkcji obronnej, lecz symboliczną: wyznaczały przestrzeń sakralną, podobnie jak symboliczne ogrodzenie wokół gaju Prowego w Wagrii, zniszczonego i opisanego przez Helmolda. Na stokach Ślęży, u jej podnóża i na okolicznych polach znaleziono monumentalne rzeźby z miejscowego granitu, przedstawiające figury ludzi i zwierząt. Odnaleziono je w XVIII i XIX w., przeważnie w pozycji leżącej. Według zgodnej opinii archeologów, były to rzeźby kultowe, więc musiały pierwotnie stać w sanktuarium, w obrębie kamiennych kręgów. Na początku XI w. kronikarz Thietmar z Merseburga zanotował, że na szczycie Ślęży odprawiano pogańskie obrzędy. Ktoś miał ważne powody, żeby przy pomocy zwierząt pociągowych lub siły ludzkich ramion wywlec te granitowe kolosy poza obręb sanktuarium i zaciągnąć – jeśli wolno się tak wyrazić – na miejsce wiecznego spoczynku.

Chrzest wszedł pod strzechy

Publiczne niszczenie głównych sanktuariów poszczególnych plemion odbywało się na oczach ludzi, którzy mieszkali w politycznym i religijnym centrum wspólnoty, ale wiejska ludność dalszych okolic nie widziała tego i niewiele o tym wiedziała.

Na miejscu zburzonego sanktuarium pogańskiego stawiano wprawdzie jakiś kościół dla egzorcyzmowania siły nieczystej i przyciągnięcia pogan do chrześcijańskiego kultu, ale zakres jego oddziaływania był ograniczony. Przez 34 lata od chrztu Mieszka I funkcjonowało w państwie Piastów tylko jedno misyjne biskupstwo. Dopiero po Zjeździe Gnieźnieńskim utworzono arcybiskupstwo w Gnieźnie oraz biskupstwa w Krakowie, Wrocławiu i Kołobrzegu. Życie codzienne wspólnot sąsiedzkich, zwanych na ziemiach polskich opolami lub o(b)sadami, pozostawało jednak dość długo poza zasięgiem duszpasterskiego oddziaływania duchowieństwa.

Chrystianizacja wiejskiego ludu wymagała objęcia terytorium kraju dostatecznie gęstą siecią parafialną, co nastąpiło nie wcześniej niż w XIII w. W 1248 r. legat papieski Jakub z Leodium rozpatrywał znamienną skargę niemieckich kolonistów osiadłych w diecezjach krakowskiej i wrocławskiej. Miejscowe duchowieństwo żądało od nich mianowicie, by Wielki Post rozpoczynali już od Siedemdziesiątnicy [rozpoczynającej okres przedpościa – red.], jak to czyni ludność miejscowa, a nie od Środy Popielcowej, jak to jest praktykowane w ich krajach pochodzenia. Inicjatorami skargi mogli być mieszczanie, ale ludność polska, która pościła tak długo, to przede wszystkim chłopi. W połowie XIII w. byli oni już, jak widać, zdyscyplinowani przez kler parafialny.
Co prawda już Thietmar chwalił Bolesława Chrobrego za to, że kazał wybijać zęby tym, co jedli mięso w Wielkim Poście, jednak dotyczyć to mogło tylko najwyższej elity – otoczenia władcy. Czyli tych, którym książęce i księże oczy mogły zaglądać do garnka. Warto wspomnieć, że Karol Wielki po podboju plemion saskich karał miejscowych edelingów za złamanie Wielkiego Postu śmiercią. Na tym tle Chrobry był władcą dobrotliwym.

Niezależnie od tego, ile było w chrystianizacji ludu wiejskiego przymusu, a ile dydaktyki, bardzo długo przetrwały w postaci folkloru agrarne elementy kultu pogańskiego – te, dzięki którym drzewa owocowały, zasiew przynosił plony, a krowy cieliły się i dawały mleko. Świadectwa skuteczności księżej dydaktyki przetrwały natomiast w języku potocznym. To nie przypadek, że imię najwyższego lub jednego z najwyższych bóstw słowiańskiego Panteonu – Peruna – stało się na Śląsku i na Kaszubach wyzwiskiem („ty pieronie”), a ogólnosłowiański wyraz „bałwan”, oznaczający pierwotnie rzeźbę antropomorficzną, czyli figurę pogańskiego bóstwa – stał się synonimem głupka.

Na koniec trzeba oddać sprawiedliwość ogólnie przyjętej opinii: chrystianizacja ludów barbarzyńskich istotnie włączała je w krąg śródziemnomorskiej cywilizacji. W przypadku Polski był to krąg łaciński, czyli zachodni, a w przypadku Rusi – krąg wschodni, grecko-bizantyński. Nic dziwnego. Dla ruskich władców symbolem cywilizowanego świata, magnesem, któremu nie można było się oprzeć, był Konstantynopol, podczas gdy Mieszka I i jego następców przyciągały Magdeburg i Ratyzbona.

Długofalowych konsekwencji tego wyboru – albo może: tych konieczności – nikt wtedy nie mógł przewidzieć. ©

Autor jest profesorem historii, mediewistą, członkiem Polskiej Akademii Nauk i włoskiej Accademia Nazionale dei Lincei. Wykładał gościnnie m.in. w Collège de France oraz na uniwersytecie La Sapienza w Rzymie. Autor m.in. książek „Organizacja gospodarcza państwa piastowskiego X-XIII wiek” (1975, 2000), „Chłopi w monarchii wczesnopiastowskiej” (1987) i „Barbarzyńska Europa” (2004), która ukazała się też we Francji (2006), Włoszech (2008), na Litwie (2008), w Niemczech (2011) i w Turcji (2011), i za którą otrzymał Nagrodę Fundacji na rzecz Nauki Polskiej oraz Nagrodę Klio. Za autobiografię „Zajeździmy kobyłę historii” (2013) uhonorowany Nagrodą Literacką Nike i Nagrodą im. ks. Józefa Tischnera. W okresie PRL działacz opozycji, w 1980 r. wstąpił do NSZZ „Solidarność”, był współautorem nazwy związku, do 31 marca 1981 r. jego rzecznikiem, a od października 1981 r. członkiem Komisji Krajowej. W latach 1989-91 senator I kadencji. W 1998 r. odznaczony Orderem Orła Białego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2016

Artykuł pochodzi z dodatku „966 – Świadectwo Chrztu