Pielęgnowanie seksu

O. Mirosław Pilśniak OP, duszpasterz małżonków: Znam ludzi, którzy widzą sens czystości małżeńskiej i mówią o niej jako o wielkiej wartości. Dostają dzięki niej coś, czego nie zamieniliby na nieskrępowaną radość z seksu.

15.07.2008

Czyta się kilka minut

Tomasz Ponikło: Piękne czasy: dzięki prezerwatywom można w pełni wykorzystać Boży dar seksualności.

O. Mirosław Pilśniak OP: Katolicy mają z prezerwatywą kłopot. Często słyszę pytania, czy na pewno w jej używaniu jest jakieś zło.

A jest?

Jeżeli Kościół głosem pięciu kolejnych papieży odrzuca antykoncepcję, to - jak podkreśla bp Andreas Laun - nie jest możliwe, żeby Duch Święty dopuścił, aby wprowadzali wiernych w błąd. To pobożny argument, ale do mnie trafia. Tym bardziej że Paweł VI i Jan Paweł II odrzucają antykoncepcję, patrząc na nią inaczej niż poprzednicy.

Dlaczego?

Widzą w antykoncepcji nadużycie ciała i zakwestionowanie prawdy o człowieku, który czasem jest płodny, czasem nie.

Od 18 lat współpracuję z małżonkami w ruchu "Spotkania Małżeńskie". Znam kilkaset małżeństw, które stosują obserwacje płodności. I wiem, że wierność zasadzie czystości małżeńskiej jest trudna. Wymaga innego niż potoczne rozumienia i przyjęcia seksualności: seks to nie cel, ale znak małżeństwa.

Pokusa antykoncepcji pojawia się szczególnie w momentach przemęczenia, frustracji, braku zrozumienia. Człowiek spodziewa się wtedy odzyskania pewności siebie i panowania nad sferą seksualności. Ciekawe, że w innych dziedzinach życia jesteśmy gotowi do poświęceń, a w seksie wraca pokusa, aby zrezygnować z wysiłku obserwacji, bo tak będzie lepiej.

A nie będzie?

Moje obserwacje to nie badanie statystyczne, ale obraz ze spotkań i rozmów. Jest on taki: antykoncepcja potocznie kojarzy się z wolnością, wyrwaniem z ograniczeń. Ale w praktyce sprawia dyskomfort przez konflikt sumienia albo ewentualność łamania kościelnej dyscypliny.

No właśnie: dyscypliny i sumienia. A intuicyjnie?

Intuicyjnie wygląda to tak: "Gdyby Kościół dopuścił antykoncepcję, wszystkim byłoby lepiej". Istnieje dylemat winy wobec przekraczania normy nauki Kościoła, a nie sumienia, bo w sumieniu często nie rozpoznaje się tego jako zło.

Spotykam czasem małżeństwa, gdzie istnieje nierówna ocena antykoncepcji. Z moralnego punktu widzenia osoba, która odrzuca antykoncepcję, może ją tolerować, (oprócz działań wczesnoporonnych), gdyby jawny sprzeciw zagrażał trwałości związku. Ale wtedy seks staje się znakiem nieporozumienia, a nie jedności. Jest przeżywany jako nieposzanowanie wrażliwości, rodzaj przemocy. To owocuje poczuciem obcości. Osoba sięgająca po prezerwatywę chce okazać miłość, ale czuje, że to nie jest akceptowane, i w efekcie obie osoby oddalają się od siebie. Zdaje się, że nie oto im chodziło.

Ślepe posłuszeństwo nauce Kościoła nie oddala od siebie małżonków?

Ślepe posłuszeństwo to grzech. Ale czym innym jest posłuszeństwo w wierze, kiedy wiem - choć nawet nie do końca rozumiem - jaka jest nauka Kościoła, więc się do niej stosuję. Jednak posłuszeństwo bez rozumienia argumentacji to ciężar, który pomniejsza godność życia.

Posłuszeństwo w wierze nie jest tu zbyt wysoką ceną?

Posłuszeństwo w wierze jest drogą do nieba. Ceną płaconą za najbardziej - świadomie lub nie - poszukiwane dobro.

Rozszerzmy kontekst. Małżonkowie muszą zrozumieć, jakie druga strona widzi dobro w swojej decyzji. Muszą spotkać się tam, gdzie odkryją prawdę o sobie. Znam ludzi, którzy jasno widzą sens czystości małżeńskiej i mówią o niej jako o wielkiej wartości, mimo że trudno jej sprostać. Wymaga ogromnego wysiłku. Ale widzą skutki i to buduje ich wzajemną wrażliwość. Chociaż ogranicza spontaniczność życia seksualnego, to w zamian daje coś, czego nie da się zamienić na nieskrępowaną radość z seksu.

Czy to musi być "w zamian"?

Często po pierwszym etapie związku pielęgnowanie seksu to wysiłek i trud kochania drugiej osoby. Żeby odkryć wartość seksu na kolejnych etapach, trzeba obudzić wrażliwość na drugiego człowieka, która pozwoli małżonkom wyjść poza gasnącą euforię początkowych kontaktów.

Czym jest seks w małżeństwie?

Trochę to zrozumiałem dzięki spotkaniu z pewnym małżeństwem. Ona potrzebowała rozmów, osobistych spotkań z mężem. On miał ze słowami trudność. Ciężko pracował. Dla niego budowaniem rodziny była jego praca. Mówił, że chwile, kiedy potrafi najwyraźniej dać siebie żonie, to chwile współżycia. Wtedy czuł, że nie tylko jest akceptowany jako ten, kto utrzymuje rodzinę, ale też jest bezwarunkowo przyjęty przez żonę.

To dla mnie definicja seksu: wzajemna akceptacja i bezwarunkowe przyjęcie osoby. Takiej, jaką ona jest. Katechizm tak nazywa sakrament małżeństwa: widzialny znak jedności małżonków.

Jeśli antykoncepcja pozwala na częstsze wchodzenie na poziom akceptowania się osób, co w niej złego?

Brak prawdy. Antykoncepcja wyklucza część prawdy o osobach: "nie bądź taki, jaki dzisiaj jesteś". Przyjęcie drugiej osoby już nie jest całkowite i bezwarunkowe.

Czym w takim razie jest antykoncepcja?

Próbą odrzucenia części prawdy. Daję siebie, ale nie taki, jaki jestem: mężczyzna jest płodny, ale tę płodność próbuje odrzucić. Kobieta może być płodna, ale chce to uniemożliwić.

Ale małżonkowie się akceptują, doszli do porozumienia co do antykoncepcji...

Chodzi o wewnętrzną prawdę czynu, a nie o fizyczne skutki. Mężczyzna daje siebie pod warunkiem, że zachowa kontrolę nad darem. To psuje wartość gestu.

Seks podejmowany w dni niepłodne ma tę samą intencję: maksymalnego wykluczenia zapłodnienia.

Różne osoby pytają, czy szukanie dni niepłodnych, żeby współżyć, nie jest tym samym co antykoncepcja. Odpowiedzią, która mnie przekonuje, jest pewien paradoks: w dni niepłodne chęć do seksu w parach dobrze się rozumiejących jest dużo mniejsza niż w dni płodne. Erotyka człowieka nie jest nadrzędna w stosunku do wartości osób, co się zdarza przy stosowaniu antykoncepcji: poczucie dyspozycyjności wobec oczekiwania seksu. Obserwacja płodności wymaga podporządkowania się czemuś większemu od pragnień. Seks w czasie niepłodnym wprowadza na nowy poziom: świadomego decydowania o współżyciu w imię miłości. To naprawdę zbliża.

A antykoncepcja? Znałem małżeństwo: piękna kobieta, bardzo pociągająca seksualnie. Przez jakiś czas stosowali prezerwatywy, bo nie radzili sobie z obserwacją cyklu płodności. Ale odkryli, że stają się sobie obcy, nie akceptują się jak dawniej. Seks przestał ich łączyć.

Sam Ojciec mówił, że na pewnym etapie seks trzeba pielęgnować. Więc powiem, że już się znaleźli na tym etapie.

Nie wiem. Ale wraz z pogłębianiem się relacji osobistej, wrażliwość na symptomy płodności staje się intuicyjna. Odkrywają, że w dni płodne mają wielką ochotę na seks. W niepłodne nawet o tym nie myślą. To stwarza trudność. Muszą uczyć się znaków czułości na czas płodny. A na czas niepłodny muszą uczyć się seksu zupełnie na nowo.

Wszystkie znane mi pary, które pracują nad wzajemną więzią, mówią, że najlepszy czas jedności ich małżeństwa rozpoczął się wraz z taką zmianą: potrafią się sobie ofiarować nie tylko spontanicznie, ale też na poziomie decyzji. Określają to jako kolejny etap więzi. Lepszy, bo bezwarunkowy.

To dla mnie potwierdzenie, że za nauką Kościoła kryje się naprawdę nauka Boża. Te pary nie powstrzymują się od seksu - tylko pielęgnują seks. Myślę, że są prekursorami jeszcze głębszego rozumienia osoby w sferze seksualnej, niż ma to miejsce dzisiaj. Są awangardą, która weszła w XXI wiek.

A gdyby zdecydowali się stosować obserwację płodności i dla pewności stosowali prezerwatywę?

Dla jakiej pewności? Że nie pojawi się dziecko? Wtedy obserwacja symptomów płodności staje się antykoncepcją. W nauce Kościoła chodzi o godność osoby, która jest seksualna. Przy antykoncepcji nadajemy wartość samemu zjawisku seksu, gubi się jedność osób.

Obserwacja płodności to trudna szkoła. Także w zakresie odpowiedzialności za moment i liczbę posiadanych dzieci. Ale Kościół pozostawia te decyzje małżonkom. Pamiętając o hojności serca, mają prawo ocenić swoje możliwości. Tak stawia sprawę "Humanae vitae": człowiek ma prawo do szukania dni niepłodnych na czas współżycia. Chociaż, jak mi powiedziała jedna młoda żona, muszą robić duży wysiłek, żeby w ogóle mieć czas na seks.

Gdzie w seksie jest Bóg?

W doświadczeniu głębokiej jedności małżonków. Jedność nie musi być koniecznie pobożna. Nie ma potrzeby modlitwy przed seksem.

Odkrywając wartość jedności, pokusa antykoncepcji ustępuje?

Pokusa wraca. Choćby w sytuacjach dramatycznych, jak ta: ona ma raka, przechodzi chemioterapię, więc poczęcie dziecka oznacza zagrożenie życia jej lub dziecka. Czy muszą zrezygnować z seksu, czy mogą sięgnąć po prezerwatywę? Rozmawiając, odeszliśmy od tego, co wolno, a co nie. Zastosowanie antykoncepcji i tak pozostawia prawdopodobieństwo poczęcia. Ten ułamek prawdopodobieństwa jest realnym zagrożeniem życia. Pytam męża, jak okaże miłość żonie, która jest w takiej sytuacji? Teraz mógł znaleźć odpowiedź. Wiedząc, że jego działanie choćby w 2 proc. może zagrażać życiu kochanej osoby, nawet takiego ryzyka nie chciał podjąć. Bo znakiem miłości będzie powstrzymanie się, a nie praktykowanie seksu. ?h

Rozmawiał Tomasz Ponikło

O. Mirosław Pilśniak OP (ur. 1959) jest duszpasterzem ruchu "Spotkania Małżeńskie", wykładowcą teologii rodziny i etyki w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów, opiekunem Fundacji "Sto Pociech" przy klasztorze Dominikanów przy ul. Freta w Warszawie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2008